Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48549 km
Kellys 39469 km
Esker 15882 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:731.39 km (w terenie 80.50 km; 11.01%)
Czas w ruchu:45:42
Średnia prędkość:16.00 km/h
Maksymalna prędkość:54.10 km/h
Suma kalorii:20053 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:48.76 km i 3h 02m
Więcej statystyk

#25 | Wielkanoc w Skorzęcinie

Niedziela, 31 marca 2013 | dodano: 31.03.2013
Dzisiejszy plan, zgodnie z kierunkiem wiatru, przewidywał poranną wycieczkę do Skorzęcina. Wycieczkę o tyle ciekawą, że na drogach powinno być raczej pusto z racji Wielkanocy, a moja wycieczka rowerowa wzbudzałaby zaciekawienie podróżnych w samochodach. Miał być mróz i miało być wszystko zamarznięte po nocy. Niestety, nie było...

Budzik zadzwonił o 7 (kilka godzin po zmianie czasu na letni, więc była jakby 6:00 na stary czas). Wstałem, najadłem się, ubrałem się i w trasę. Temp. niestety oscylowała w granicach zera, wiec na ulicach było mokro. Na szczęście na Witkowo wiedzie droga bez poboczy, więc jedzie się tym samym śladem co samochody, które rozjeździły ewentualną wodę (w przeciwieństwie do trasy np. K92, gdzie jedzie się poboczem, które musi samo sobie wyschnąć...). Do niezbyt korzystnej temperatury dołączyła mgła.



Kilka kilometrów przed Witkowem zaczął padać śnieg. Drobny, ale mokry. Bardziej było go czuć na twarzy niż widać. Jednak popsuł nastrój, bo gdy wjeżdżałem do Witkowa, to padał już dość mocno, a że temp. cały czas rosła, to obawiałem się, że zaraz przerodzi się w deszcz i będę musiał skrócić wycieczkę i nie zaliczę Skorzęcina. Jednak brnąłem dalej i na szczęście śnieg sobie odpuścił.
Droga dojazdowa do ośrodka, wiodąca przez las, była w trochę lepszym stanie niż kilka dni temu wieczorem. Część śniegu zdążyła stopnieć, odsłaniając trochę asfaltu, a śnieg i lód lekko się roztopił, przez co opony miały na tym lepszą przyczepność i właściwie nie zaliczyłem dziś na tym żadnego poślizgu. Większość jednak tego odcinka wyglądała tak:



A tak wyglądała jazda:



W końcu dojechałem:



Minąłem pole namiotowe...



...i udałem się główną aleją...



...w kierunku mola.







Jezioro całe skute lodem i przykryte, podobnie jak plaża, dość grubą warstwą śniegu.














Po zrobieniu zdjęć udałem się w drogę powrotną. W lesie, kawałek za ośrodkiem, patrzę - jakiś zwierzak wychodzi z lasu i przechodzi przez drogę. Myślałem, że jakiś kot. Ale kot w lesie? Nie widział mnie. Zwolniłem, patrzę, a to mały lisek. Po drugiej stronie drogi zaczął coś węszyć pod śniegiem i wyskakiwać w górę, lądując pyszczkiem w śniegu. Chyba wyczuł coś smakowitego pod śniegiem. Chciałem podjechać bliżej, żeby zrobić mu zdjęcie, ale w tym momencie on przerwał swoje harce i chciał wrócić na drugą stronę drogi. W tym momencie mnie zobaczył i zaczął uciekać...

Dalsza droga minęła dość miło, bo czułem wiatr w plecy i mogłem trochę podkręcić tempo. Widoki na trasie jednak w żaden sposób nie pokazują, że jest wiosna i że mamy czas letni...



Wróciłem po 11:00.
Rower:Kross Dane wycieczki: 62.39 km (4.00 km teren), czas: 03:08 h, avg:19.91 km/h, prędkość maks: 41.00 km/h
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1711 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#24 | Już nie mogłem wysiedzieć w domu...

Sobota, 30 marca 2013 | dodano: 30.03.2013
Dzisiejsza pogoda nie napawa optymizmem... Pochmurno, w prognozie pogody śnieg. Ale za oknem na razie nic nie sypie, dochodzi godzina 13... Rzut oka przez okno - hmm, na ulicach prawie sucho. Rzut oka na prognozę - wiatr z zachodu, a więc idealnie zgrywa się z trasą, którą mógłbym wybrać w obecnych warunkach, czyli kierunek na Poznań trasą K92, bo trasa ruchliwa, otwarta, więc powinna być w miarę sucha, a powrót będzie z wiatrem. Dość szybko się uszykowałem, założyłem na tył Magicshine'a, bo na dworze niezbyt jasno przez te chmury.
Wyjechałem na 92, przed Podstolicami w lesie spotkałem stałą bywalczynię tamtego rejonu ;) i pojechałem dalej. W Zasutowie minąłem rowerzystę - śmigał w stronę Wrześni, chyba na szosówce. Pozdrowiliśmy się.



W Starczanowie zaczął sypać drobny śnieg. Dojechałem do Brzeźna i pomyślałem o powrocie, jednak szybko mi przeszło i pognałem do Siedlca.



Tam chciałem zawrócić na krzyżówce, jednak cholerna inteligentna sygnalizacja postanowiła, że mnie nie puści, a akurat żaden samochód w lewo nie chciał skręcić, żeby czujniki zarejestrowały, że ktoś stoi na tym pasie. Czekałem jak baran z 5 minut na środku drogi. Musiałem wejść na pasy dla pieszych, żeby przedostać się na drugą nitkę drogi i nacisnąłem sobie przycisk zmiany świateł dla pieszych. Światło zmieniło się dopiero po jakichś 3-4 minutach. No porażka...
Z powrotem było już fajnie - z wiatrem. Ale akurat po tej stronie jezdni bardziej mokro, szczególnie w przypadku gdy z prawej, czyli od strony południowej, był las, czy inne przeszkody terenowe, np. bariery energochłonne. Wtedy pobocze jest w cieniu i nie ma jak wyschnąć.
W Psarach pojechałem przez wiadukt i dalej ścieżką na Paderewskiego w stronę centrum.
Rower:Kross Dane wycieczki: 42.01 km (0.00 km teren), czas: 01:59 h, avg:21.18 km/h, prędkość maks: 41.80 km/h
Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1152 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#23 | Nocny wypad do lodowego i śniegowego Skorzęcina

Środa, 27 marca 2013 | dodano: 27.03.2013
Po wczorajszej rezygnacji z dojazdu do Skorzęcina, dzisiaj nie mogłem już tego odpuścić. Pogoda miała sprzyjać i cały dzień czekałem na wieczór i na wyjazd. Dzisiaj dość mocno wiało, ale kierunek wiatru ten sam, co wczoraj, czyli powrót ze Skorzęcina miał być z wiatrem. W Skorzęcinie o tej godzinie rowerem jeszcze chyba nie byłem, a już na pewno o tej godzinie w warunkach zimowych (mimo niby wiosny). Wyjechałem trochę wcześniej niż wczoraj, krótko po 19, po doszlifowaniu dwóch małych bolców na nowej zębatce blatu, które powodowały jakieś dziwne klikanie przy obracaniu pedałami. Dojazd do Witkowa odbył się bez przeszkód, nie licząc wiatru w paszczę. Za Witkowem i Chłądowem, gdy skręciłem w prawo, odczułem dopiero siłę dzisiejszego wiatru. Prędkość spadła do 15-16 km/h, ale jakoś się dokulałem do wsi Skorzęcin. Pozostała teraz wielka niewiadoma - jak bedzie wyglądała droga wiodąca przez las, prowadząca do samego ośrodka. No i obawy się potwierdziły - w 100% była pokryta ubitym śniegiem i lodem, z odciśniętymi śladami opon traktorów. Cały ten odcinek jechałem chyba z 15 minut. Z daleka już zobaczyłem, że ośrodek jest oświetlony, bo obawiałem się, że mogę zastać tam egipskie ciemności. Gdy pokonałem bramę, usłyszałem ujadające psy. Miałem nadzieję, że pozostaną na swoich posesjach i nie żaden nie będzie chciał mnie gonić, bo ucieczka nie wchodziłaby w grę - cała główna aleja również była pokryta lodem i zbitym śniegiem. Na molo już nie wjeżdżałem. Zatrzymałem się na skrzyżowaniu z aleją wiodącą na molo, zawróciłem, zrobiłem zdjęcie i pojechałem z powrotem.



Po wyjeździe z ośrodka skonsumowałem żel energetyczny i znów musiałem zmierzyć się z warunkami gorszymi niż panują na dukcie leśnym w Marzelewie. Ale gdy w końcu wydostałem się z tego lasu, to poczułem wiatr w plecy, usłyszałem w końcu piękny szum opon na czystym wreszcie asfalcie i mogłem pognać w stronę Wrześni. Chwila i byłem w Witkowie, wyludnionym już o tej porze. Przeleciałem je i trasą już prawie bez żadnych samochodów śmignąłem do Wrześni, do której dojechałem ok. 22:10. No i przekroczyłem dziś pierwszy tegoroczny tysiąc kilometrów.
Rower:Kross Dane wycieczki: 62.35 km (5.00 km teren), czas: 03:13 h, avg:19.38 km/h, prędkość maks: 39.15 km/h
Temperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1710 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

#22 | Wieczorny wypad przy pełni Księżyca

Wtorek, 26 marca 2013 | dodano: 26.03.2013
Na dzisiejszą trasę założyłem nowy napęd - nowa kaseta, łańcuch z jeszcze nowszą spinką i nowa tarcza 44z na blacie.

Wyjechałem ok. 19.30. Początkowo plan był taki, żeby jechać gdzieś główną, bardzo główną trasą, na której nie będzie już śniegu, lodu, a przede wszystkim wody z całodziennych roztopów. Miała to być trasa K92 na Poznań. Ale po sprawdzeniu prognozy i kierunku wiatru, postanowiłem udać się do Witkowa, ale z możliwością rezygnacji z tej trasy, gdyby warunki na niej nie pozwalały na w miarę sensowną jazdę. Okazało się, że asfalt był czysty, znikome kałuże już zdążyły zamarznąć, więc trasa była bardzo przyjemna. Dodatkowo oświetlał ją księżyc w pełni, więc było jeszcze milej. Wjechałem do Witkowa o 20:45, okrążyłem centrum i udałem się w drogę powrotną, choć po głowie chodziło mi pojechanie do Skorzęcina. Pora była jednak już późna, więc jednak dałem sobie z tym spokój. Droga powrotna była już z wiatrem, więc jechało się bardzo przyjemnie. Dojechałem do domu przed 22.
Rower:Kross Dane wycieczki: 42.87 km (0.00 km teren), czas: 02:02 h, avg:21.08 km/h, prędkość maks: 38.10 km/h
Temperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1175 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#21 | Poranna mroźna wycieczka do lasu

Niedziela, 24 marca 2013 | dodano: 24.03.2013
Plan na dziś był taki, żeby wyjechać po 6:00, bo miało być -18. Było tylko -12, a przy takiej temp., a nawet niższej, już jeździłem, więc pospałem do 7:30 i wyjechałem ok. 8:30. Trasa ta sama co wczoraj - Marzelewo i dalej do Czerniejewa lasami. Bobiko odpadł, bo boli go szyja.
Piękne słoneczko od rana poprawiło trochę nastrój. Było jednak zimno - nadal -8 stopni. Trzeba było więc włączyć tryb "ninja" ;)


Między parkami, który zmierzałem w stronę lasu zaliczyłem pierwszy poślizg na cholernych lodowych koleinach. Oj, trzeba będzie dziś uważać...
Park pokonałem, potem wzdłuż zalewu ścieżką aż do Psar i dalej na Nowy Folwark. Przy wjeździe do lasu spotkałem 3 narciarki z pieskiem, szykujące się do wjazdu w las. W lesie piękne światło, idealne na zdjęcia.



Minąłem Marzelewo i udałem się w stronę leśniczówki. Po drodze zatrzymywałem się kilka razy na zdjęcia.







Widziałem też dziś paru biegaczy w lesie. Dojechałem do drogi asfaltowej Czerniejewo-Nekla i zawróciłem.
Droga wygląda na razie nieciekawie. Trudno chyba wyminąć się samochodom i równie trudno byłoby kierowcy samochodu wyprzedzić rowerzystę...


Spotkałem dziś tylko jedną sarnę, która postanowiła przebiec mi drogę.






Kawałek za Marzelewem odbiłem w lewo, na nową drogę i dojechałem aż do punktu czerpania wody. Tu tez zrobiłem kilka zdjęć...






... i chciałem pojechać na leśne rondo, ale tam już nie dało się ujechać, więc zrezygnowałem z tego pomysłu. Wróciłem tą samą drogą na główny leśny dukt, i dalej do Nowego Folwarku. Słońce już tak grzało, że na drogach lód i śnieg się stopił i zrobiły się małe rzeki i jeziora. Wzdłuż Wrześnicy pokonałem oba parki i udałem się przez osiedle na Kościuszki do drugiego lasu - Dębiny. Jechało się w miarę dobrze aż do ostatniego odcinka, którym chciałem okrążyć cały las. Tam na drogę wystawały gałęzie z drzew i krzaków, więc co chwilę trzeba było robić uniki, żeby nie zaliczyć batem w paszczę. W pewnym momencie droga się skończyła (mimo że na mapie była) i musiałem zawrócić. Tym razem jechałem drugą koleiną, co okazało sie złym pomysłem. Przypominało to jazdę torem bobslejowym - lodowa rynna o przekroju litery U. Wystarczyło odbić kierownicą o centymetr w lewo czy prawo i momentalnie był poślizg, mimo prędkości 7-8 km/h. Do tego jeszcze próby omijania zwisających na wyskości twarzy gałęzi... Oj trudne to było...
Wróciłem wybierając trasę koło PEC-u, żeby nie jechać ulicą Kościuszki, która zapewne już cała była zalana wodą z roztopów...
Rower:Marvil Dane wycieczki: 39.80 km (30.00 km teren), czas: 03:28 h, avg:11.48 km/h, prędkość maks: 29.50 km/h
Temperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1091 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#20 | Mroźno, słonecznie - świetnie

Sobota, 23 marca 2013 | dodano: 23.03.2013
Ok. 13 zaświtał pomysł wyjazdu do lasu, żeby zaliczyć jeszcze trochę śniegu, mimo że już ogólnie wszyscy mamy go dość. Kontakt z Bobiko, który, jak się okazało, w tym samym momencie pomyślał o rowerze. Jednak musiał coś jeszcze zrobić w domu, więc wyruszyłem sam. Kierunek - las i Marzelewo. Gdy byłem w trasie Bobiko napisał, że chyba też zaraz wyjedzie. W stronę lasu pojechałem przez oba parki. Nad Wrześnicą, już za drugim parkiem, zaczął się trudny odcinek, bo nie było odśnieżone i na ziemi zalegała warstwa zmrożonego śniegu, podziurawiona stopami spacorowiczów. A że jechałem Marvilem, w którym nie mam amortyzatora, to dość mocno mną wytrzęsło. Dojechałem nad zalew, dalej wzdłuż niego ścieżką aż do Psar. Stamtąd asfaltem przez Nowy Folwark w kierunku Country Clubu i do lasu. W lesie od razu lepsze warunki. Odśnieżona, prawie idealnie równa nawierzchnia. Dojechałem do Marzelewa. Tam, już poza lasem, na odkrytym terenie, śnieg nawiany z pól tworzył fajne widoki na drodze. Postawiłem rower w zmrożonym śniegu, zrobiłem fotkę i pojechałem dalej, w kierunku Czerniejewa.



Tam okazało się, że droga była jeszcze lepsza. Wyglądało to tak, jakby przejechał tamtędy walec - w jedną i drugą stronę - tworząc dwa idealnie równie ślady. W połowie drogi, akurat gdy zatrzymałem się, żeby odczytać SMS-a, zobaczyłem po lewej stronie, w lesie, stado jeleni. Najpierw uciekały, ale po chwili, gdy przestałem się ruszać i zacząłem je obserwować, one też się zatrzymały i z uwagą mi się przyglądały. Piękne...
Gdy dojechałem do leśniczówki zadzwonił Bobiko i zaproponował spotkanie w Nowym Folwarku. Powiedziałem, że zapraszam do lasu, bo na pewno zdąży do niego wjechać nim ja wrócę z tego punktu.







Udałem się w drogę powrotną. Bobika spotkałem dopiero w Psarach, kawałek przed końcem lasu. Z powrotem pojechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż zalewu, która okazała się zbyt trudna dla roweru Kuby, więc postanowił go prowadzić.

Tak wyglądała ta ścieżka:


Koło mostu kolejowego wyjechaliśmy na asfalt, dojechaliśmy do kościoła na Lipówce i tam się rozstaliśmy. Bobiko pojechał do domu, a ja, znów ścieżką i przez parki, do domu.
Rower:Marvil Dane wycieczki: 27.81 km (24.00 km teren), czas: 02:20 h, avg:11.92 km/h, prędkość maks: 29.20 km/h
Temperatura:-4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 762 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#19 | Zmagania z mroźnym wiatrem

Niedziela, 17 marca 2013 | dodano: 17.03.2013
Prawdę mówiąc wycieczki na dziś nie planowałem. Ale gdy obudziłem się i zobaczyłem piękne słońce, to zaczęła we mnie dojrzewać myśl o wyjeździe. Zacząłem od sprawdzenia kierunku i siły wiatru na dziś. Przy słabym wietrze zwykle jego kierunek nie jest dla mnie determinujący, jednak przy takiej prędkości jak dziś - 6-7 m/s - postanowiłem jechać pod wiatr, żeby powrót był z wiatrem w plecy. Dziś wiało z płd.-wsch., więc punktem docelowym stało się Borzykowo i potem już powrót do domu trasą 442. SMS do Bobiko czy jedzie, chwila ustaleń i mamy się spotkać na parkingu przy Stonce.
Przed wyjazdem musiałem poprawić ustawienie bloków pod butami, bo wczoraj założyłem nowe bloki, VP. Bloki Shimano, których używałem z pedałami Shimano, były z nowymi pedałami VP trochę luźne. Zamontowałem też kamerę w innym miejscu niż ostatnio - tym razem na lewej goleni. Przygotowałem sobie shota energetycznego, aparat foto, żeby uwiecznić dzisiejsze słoneczne krajobrazy i start.
Początek trasy wiódł ścieżką rowerową z Wrześni do Obłaczkowa. Tutaj jeszcze w niektórych miejscach leżał śnieg, a właściwie topiący się w dzisiejszym słońcu lód.



Gdy wyjechaliśmy z Obłaczkowa na otwarty teren, uderzył nas z lewej strony silny wiatr. I cała drogę do Miłosławia pokonaliśmy pochyleni na lewą stronę, walcząc z jego podmuchami. Ruch samochodowy, mimo niedzieli, był dość spory.






W Miłosławiu chwila na zakupy w Dino i można ruszać dalej.



Między Miłosławiem a Kozubcem było dużo gorzej, ale najgorsze miało nadejść - odcinek między Kozubcem a Mikuszewem, który pokonaliśmy pod wiatr. Termometr chwilę wcześniej, pod Dino, w słońcu pokazywał 14 stopni, na tym odcinku temp. spadła do 3 stopni, a odczuwalna to było jakieś minus 5, minus 8.



Przewiało mi czapkę z membraną przeciwiatrową, przewiało mi zimową kurtkę z membraną i neoprenowe pokrowce na buty. Masakra. Zatrzymaliśmy się i podziwialiśmy syberyjski krajobraz na polach...




Śnieg się topi - nadzieja na wiosnę?

Dalej było już trochę lepiej, ale i tak do samego Borzykowa prędkość nie przekraczała 16 km/h. Na pewnym odcinku tak masakrycznie wiało z prawej strony, że mieliśmy przed sobą małą zawieję.



W Borzykowie mieliśmy skręcić już na Wrześnię, ale bliska odległość od Warty - ok. 3 km - kusiła i postanowiliśmy wykorzystać piękne słońce na zdjęcia na moście nadwarciańskim. Tak więc koło Dakaru ;) zdecydowaliśmy, że pojedziemy jednak w prawo.



Niestety te 3 km porządnie nas wymęczyły, bo ten odcinek był też idealnie pod wiatr. Tym bardziej, że świetna ścieżka rowerowa między Borzykowem a Pyzdrami, którą zawsze jeżdżę, była kompletnie zasypana śniegiem i widać było na niej tylko ślady butów jednej lub dwóch osób. Widać od ostatniej śnieżycy nikomu nie chciało się tu chodzić pieszo czy jeździć rowerem...



Ale po drodze spotkaliśmy trzech wariatów na rowerach, podobnych do nas. Pozdrowiliśmy się wzajemnie. Jechali w przeciwną stronę.
W Pyzdrach na moście zmrożony śnieg. Ktoś zapomniał odśnieżyć.



Kilka chwil na zdjęcia i powrót.






Oj, jak dobrze poczuć wiatr w plecy. Można przycisnąć i usłyszeć w końcu szum opon na asfalcie zamiast szumu wiatru w uszach. Jazda jednak nie jest zbyt przyjemna, bo co chwilą trzeba omijać mega kałuże od roztapiającego się śniegu z chodników czy poboczy. Kawałek przed Borzykowem jechałem jako pierwszy, kilkadziesiąt metrów przed Bobikiem. Słyszę, że coś trąbi za mną. Odwracam się, a tam jakieś lawety go wyprzedzają i trąbią na niego. Spodziewam się więc, że zaraz będą trąbić na mnie. Widzę jadący z naprzeciwka samochód osobowy. Wyprzedza mnie pierwsza z lawet, ledwo zdąża schować się na swój pas przed tą osobówką z naprzeciwka. Zbliża się za mną druga lawet i słyszę, że baran trąbi na mnie, żebym mu zjechał z drogi, do rowu, bo on jedzie i nie ma zamiaru zwolnić. I pcha się na trzeciego. Osobówka z naprzeciwka zjeżdża dwoma kołami poza asfalt, żeby uniknąć czołówki z lawetą, a baran z lawety gna jak czołg, nie patrząc na nic. Jego numer rejestracyjny: PO 034YL. Zna ktoś palanta?


Kawałek dalej zatrzymaliśmy się na chwilę gimnastyki, bo Kubie zdrętwiały mięśnie. Ruszyliśmy dalej i do samej Wrześni dojechaliśmy znów z bocznym wiatrem, bo droga skręciła na północ.
Rower:Kross Dane wycieczki: 55.78 km (0.00 km teren), czas: 03:44 h, avg:14.94 km/h, prędkość maks: 40.20 km/h
Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1529 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

#18 | Mroźny wieczór z gwiazdami

Sobota, 16 marca 2013 | dodano: 16.03.2013
Do dzisiejszego wyjazdu zmotywował mnie Bobiko, który jeździł dziś w dzień. Ja, jako nocny marek, zdecydowałem się na wyjazd po zmroku, po części też dlatego, że nie lubię jeździć po wodzie, a w ciągu dnia były dość konkretne roztopy sporych jeszcze ilości śniegu. Wieczorem przymroziło, temp. spadła do -3, potem w trakcie jazdy do -5, więc powoli zaczęło to wszystko zamarzać.

Wyjechałem około po 19.00 i skierowałem się na Poznań główną trasą K92. Wszechogarniające ciemności na tej trasie próbował rozświetlić sierp księżyca i widoczny jeszcze Orion, ale nie szło im za dobrze ;)
Gdy dojechałem do Podstolic, coś usłyszałem. Szuranie. Gdzieś obok, albo za mną. Na uszach miałem czapkę pod kask z membraną, która tłumiła trochę odgłosy, a drogę oświetlałem w tym miejscu punktową lampką. Najpier pomyślałem, że może odczepiła mi się torebka pod siodełkiem i spadła. Ale po chwili wyraźniejsze szuranie... albo jakiś bieg. Myślę sobie - cholera, no coś mnie goni. Po obu stronach las. Całkowicie ciemno. Włączyłem drugą lampę, mocniejszą i kątem oka dostrzegłem stado saren, które biegło kawałek za rowem, na skraju lasu, kilka metrów ode mnie. Cholerne zwierzaki, nieźle mnie przestraszyły ;)
Pojechałem dalej, aż do Siedlca. Tam zawróciłem trochę wcześniej, na krzyżówce. Krzyżówka oczywiście wyposażona w tzw. inteligentną sygnalizację, która za cholerę nie chce zobaczyć rowerzysty. W Brzeźnie jednak jest lepiej, bo tam, gdy samochód wyjeżdża z jednej strony głównej drogi i dostaje zielone światło, to zielone zapala się też z naprzeciwka. A w Siedlcu nie. Stałem więc jaki jak taki baran i czekałem aż ktoś wyjedzie z mojego kierunku. Ale było już dobrze po 20, a o tej porze mieszkańcy tej wsi pewnie nosów już z domów nie wystawiają. Musiałem więc skorzystać z przejścia dla pieszych, które na szczęście miało przycisk. Ale i tak po naciśnięciu go czekałem pewnie z 4 minuty aż dostanę zielone. No i w końcu ruszyłem w drogę powrotną. Niestety pod wiatr. Dalsza droga do domu obyła się bez przeszkód.
Rower:Kross Dane wycieczki: 42.06 km (0.00 km teren), czas: 02:05 h, avg:20.19 km/h, prędkość maks: 37.70 km/h
Temperatura:-5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1153 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#17 | Wieczorna wyprawa w śniegu po osie

Poniedziałek, 11 marca 2013 | dodano: 11.03.2013
Rano szczęka mi opadła - 10 cm śniegu, ledwo z domu wyszedłem, bo drzwi zasypane do wysokości pół metra. W ciągu dnia cały czas mróz i cały czas sypał śnieg, nie mogłem więc tak tego zostawić i po pracy wziąłem rower i postanowiłem zmierzyć się z naturą. Ściemniało się już, założyłem więc oświetlenie i udałem się w stronę lasu (Marzelewo). Po drogach jechało się tak ciężko, jak po plaży (śnieg z solą, grząski). W parku było już lepiej - równa warstwa ubita przez spychacz. Z pierwszego parku przejechałem do drugiego, w którym chodniki też były ładnie odśnieżone. Ale po wyjeździe z parku nie było już tak ładnie - sypki śnieg ubity tylko przez kilka butów. Dojechałem do zalewu i ruszyłem wzdłuż niego. Im dalej od tamy, tym głębszy śnieg. W niektórych miejscach śnieg sięgał do osi. Na szczęście niezawodna zwykle rzeźba bieżnika na moich oponach (kilkuletnie Kendy, niestety bez nazwy modelu, rzeźba ta sama co w legendarnych Panaracer Dart - przód i Panaracer Smoke - tył) nie zawiodła mnie i tym razem. Przód trzymał w miarę dobrze, a tył, napędowy, nie miał żadnego problemu z pchaniem roweru przez tony śniegu. Dojechałem do lasu prowadzącego do Marzelewa i tam podobnie jak w parku - warunki lepsze niż na publicznej drodze. Niestety do czasu. Im dalej w las, tym mniej cywilizacji. Odśnieżona nawierzchnia zmieniła się w kilka śladów opon w głębokim śniegu, a potem został już tylko ślad po dwóch nartach... Podążyłem jeszcze kilkaset metrów w głąb lasu, po czym zawróciłem. Wróciłem trochę inną drogą, niż ścieżka nad zalewem. Ogólnie - świetna przejażdżka. Kocham te opony :) Niestety, tylko na teren. Na asfalcie stawiają duży opór. Ale coś za coś.
Rower:Marvil Dane wycieczki: 16.57 km (15.50 km teren), czas: 01:19 h, avg:12.58 km/h, prędkość maks: 25.70 km/h
Temperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 454 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

#16 | Ostatni dzień ładnej pogody

Środa, 6 marca 2013 | dodano: 06.03.2013
Miałem dziś jeździć z Bobiko, jednak z powodu jego wczorajszej awarii dzisiejszy wyjazd miał być opóźniony, a jako że dziś ostatni dzień ma być ładna pogoda, postanowiłem ten czas maksymalnie wykorzystać. Wyjechałem krótko po zachodzie słońca. Początkowo miała to być trasa Czerniejewo-Nekla, jednak wiatr zmienił kierunek i najkorzystniej było udać się w innym kierunku. Wybrałem więc Strzałkowo, a po nim Witkowo. Powrót miał być z wiatrem.
Na drodze do Strzałkowa sznury samochodów... W Strzałkowie to samo. Zdaje się, że wybrałem porę powrotu ludzi z pracy do domów. Dopiero gdy wyjechałem ze Strzałkowa, zrobiło się cicho. Zrobiło się też ciemno. W okolicach Ostrowa Kościelnego zaczał krążyć nade mną wojskowy transportowiec. Nic dziwnego - w końcu parę kilometrów od tego miejsca znajduje się wojskowe lotnisko w Powidzu.
Drogą 260 dojechałem do Witkowa, zrobiłem sobie tam mały objazd przez miasto i skierowałem się na Wrześnię. Tutaj było już z wiatrem, który był dość słaby, jednak czuć było różnicę między tym odcinkiem, a poprzednim. Można było mocno docisnąć. Aż sam się zdziwiłem skąd miałem jeszcze tyle sił w nogach. 3-4 km za Witkowem na odcinku całkowicie zaciemnionym, bez jakiejkolwiek latarni czy świateł domów, stanąłem sobie, wyłączyłem przednią lampę i podziwiałem niebo. Piękne... Malowniczy Orion robi wrażenie. Po chwili ruszyłem dalej, przejechałem przez Malenin i wjechałem na kolejny, smoliście ciemny odcinek. Po kilku km zadzwonił do mnie Bobiko i powiedział, że wyjeżdża z domu i żebyśmy spotkali się na rynku. Ja zaproponowałem jednak, żeby wyjechał mi na spotkanie, bo właśnie wracam z Witkowa. Ruszyłem dalej. Zatrzymałem się ponownie przez Grzybowem, gdzie teren był bardziej odkryty i jeszcze ładniej było widać niebo. Znów podziwiałem Oriona i Plejady. Po tej ostatniej już przerwie pojechałem do Wrześni, wypatrując Bobiko. Spotkałem go jednak dopiero na Witkowskiej. Chwilę porozmawialiśmy, odprowadził mnie do domu i sam udał się do swojego.
Muszę powiedzieć, że trochę zmyliło mnie dzisiejsze słońce i dość wysoka temp. w momencie gdy wyjeżdżałem - ok. 12 stopni. Pod kurtkę założyłem już cieńszą warstwę docieplającą, wziąłem wiosenne rękawiczki, nie założyłem czapki p.wiatrowej pod kask i pokrowców na buty. I to był błąd... Zmarzłem, bo temp. po zmroku spadła do 5 stopni.
Rower:Kross Dane wycieczki: 57.42 km (0.00 km teren), czas: 02:49 h, avg:20.39 km/h, prędkość maks: 38.70 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1574 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)