Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48549 km
Kellys 39469 km
Esker 15882 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1143.00 km (w terenie 2.00 km; 0.17%)
Czas w ruchu:51:27
Średnia prędkość:22.22 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Suma kalorii:30445 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:54.43 km i 2h 27m
Więcej statystyk

#58 | Witkowo szosowo

Środa, 30 kwietnia 2014 | dodano: 30.04.2014Kategoria 1-50
Wyjechałem dziś wieczorem później niż zwykle i nie zabrałem oświetlenia, więc dojechałem tylko do Witkowa. Tam objechałem miasto i udałem się w drogę powrotną. Do domu dotarłem praktycznie równo z zachodem słońca.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 43.28 km (0.00 km teren), czas: 01:34 h, avg:27.63 km/h, prędkość maks: 48.20 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1153 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#57 | Skorzęcin szosowo

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 | dodano: 28.04.2014Kategoria 51-100
Kolejny słoneczny dzień i kolejna ta sama trasa po południu - Skorzęcin. Po drodze zatrzymałem się na chwilę przed Witkowem, gdzie płynie strumyczek, a właściwie "strumyczek" - typowo polski.


W Skorzęcinie przyjemnie, miło, słonecznie i kolorowo, więc usiadłem sobie na ławce i podziwiałem widoki.






W końcu jednak trzeba było się zwinąć i wracać do domu.

Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.60 km (0.00 km teren), czas: 02:34 h, avg:24.39 km/h, prędkość maks: 43.70 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1667 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#56 | Królewiec

Czwartek, 24 kwietnia 2014 | dodano: 24.04.2014Kategoria 1-50
Dziś był jakiś taki pechowy dzień - w pracy wszystko się sypało, więc spodziewałem się, że po pracy i podczas jazdy rowerem też coś się schrzani. Zaczęło się od deszczowych chmur - gdy byłem już wieczorem ubrany na rower, spojrzałem przez okno i zanotowałem, że z kierunku, gdzie chcę się udać, nadciągają ciemne chmury. Odczekałem jakieś 15 minut i nic się nie działo. Miałem wrażenie, że chmury lekko odsunęły się na bok. No cóż - jadę. Jeśli mnie deszcz nie złapie, to pewnie przebiję oponę dzisiaj.
Ruszyłem w kierunku Witkowa. Przed Grzybowem minąłem rowerzystę na góralu, jak się potem okazało był to kalorr. Za Grzybowem jakiś jełop wyjechał ciągnikiem z pola, rozlewając po połowie drogi płynne gówno. No masakra... Musiałem zwolnić, przejeżdżając przez tą śmierdzącą maź, żeby nie oblepić sobie pleców gównem.
Kilkaset metrów dalej trwały jakieś prace ziemne w rowach, więc na drodze znów jakieś kawałki ziemi. Do tego z dwóch stron zaczęły na mnie napierać czarne, deszczowe chmury, więc postanowiłem nie ryzykować i w Królewcu - w połowie drogi do Witkowa - zawróciłem i dość szybkim tempem dojechałem do domu. Na szczęście suchy i bez przygód.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 20.73 km (0.00 km teren), czas: 00:47 h, avg:26.46 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 552 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

#55 | Świąteczny trójkąt nadwarciański

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 | dodano: 21.04.2014Kategoria 51-100 Uczestnicy
Dziś dość mocno wiało z południowego wschodu, więc zaproponowałem bobikowi, żeby skoczyć nad Wartę do Czeszewa, a potem zrobić trójkąt i wrócić z wiatrem. Spotkaliśmy się standardowo w Osowie, gdzie stwierdziłem, że nie włożyłem karty pamięci do aparatu, więc będę musiał focić telefonem. Po chwili rozmowy ruszyliśmy na Miłosław w bocznym wiatrem. Przelecieliśmy przez centrum, a potem za Bugajem trochę się namęczyliśmy, bo było pod wiatr i pod górę. Zrobiliśmy mały postój w okolicach Mikuszewa, przed lasem, gdzie minęło nas dwóch chłopaków na rowerach. Po jakimś czasie ruszyliśmy za nimi i dogoniliśmy ich na zjeździe w lesie. Zobaczyli nas i z całej siły starali się, żebyśmy ich nie dogonili. Skubańcy nieźle zasuwali, bo wyprzedziliśmy ich dopiero za 90-stopniowym zakrętem, ale potem zostawiliśmy ich daleko za sobą na prostej przez Czeszewem. W Czeszewie standardowo odwiedziliśmy przystań promową.










Po ok. 20 minutach ruszyliśmy dalej. Na wsiach sporo ludzi sobie spacerowało, bo dziś święto i ładna pogoda. Na końcu Czeszewa jeszcze raz odbiliśmy w prawo, na wały.


Kolejny przystanek zrobiliśmy przed Nową Wsią Podgórną, gdzie zawsze chciałem zrobić zdjęcie, ale zwykle jechałem tutaj w drugą stronę, z górki. Teraz było pod górkę, wolno, więc chwilowy postój był nawet wskazany.




Następny odcinek mieliśmy pod wiatr i jeszcze w większości pod górę, ale w końcu dokulaliśmy się do Pyzdr.


Tam wykręciliśmy na przystań, na której odbywała się chyba niezła impreza.



Zrobiło się dość chłodno, więc trzeba było ruszyć tyłki w drogę powrotną. Wspięliśmy się do centrum, gdzie zaproponowałem bobikowi, że skoro już tu jesteśmy, to skoczymy standardowo na most. Tam pyknęliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy jeszcze na drugą stronę Warty, gdzie zjechaliśmy pod most, nad samą rzekę. Bobiko pyknął tam fotę i pojechaliśmy z powrotem. Zatrzymaliśmy się jeszcze w Borzykowie przy drewnianych strażnikach, gdzie bobiko spotkał kolegę. Kilka minut później śmigaliśmy już dość mocnym tempem w stronę Wrześni i niedługo potem byliśmy u celu. Skoczyliśmy jeszcze kawałek wzdłuż Wrześnicy i rozstaliśmy się na ul. Miłosławskiej. Ja przeleciałem jeszcze przez centrum i pojechałem do domu.
Rower:Kross Dane wycieczki: 63.41 km (0.00 km teren), czas: 03:36 h, avg:17.61 km/h, prędkość maks: 44.90 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1689 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

#54 | Świąteczny Skorzęcin szosowo

Niedziela, 20 kwietnia 2014 | dodano: 20.04.2014Kategoria 51-100
Rano znów miałem dylemat gdzie się dziś udać. Okazało się, że wiatr od wczoraj niewiele osłabł (jeśli w ogóle), więc nie miałem ochoty na kulanie się ciężkim (mimo wszystko) góralem, więc znów wybrałem szosówkę. Wyczyściłem jednak przed wyjazdem połączenia elementów (sztyca, mostek, rura sterowa).
Było ciut chłodniej niż wczoraj, wiatr minimalnie zmienił kierunek, w związku z tym więcej odcinków było z wiatrem bocznym i jechało się nieciekawie. Myślałem, że z racji Wielkanocy będzie mniejszy ruch na drogach, ale gdzie tam - samochodów było znacznie więcej niż zwykle. Jakoś dobrnąłem do wsi Skorzęcin i wjechałem na ostatni odcinek wśród lasów. Przed długim, prawie 180-stopniowym zakrętem spojrzałem za siebie i zauważyłem jakiegoś vana. Jadę dalej, a ten na zakręcie mnie wyprzedza w odległości niecałe pół metra i jeszcze zbliżając się do mnie, gdy już mnie wyprzedził. Pokazałem mu oczywiście co myślę o tym manewrze, waląc się wymownie ręką w łeb, ale nie wiem czy w ogóle spojrzał w lusterko. Jednak w tym momencie wyzwoliła się we mnie taka agresja, że postanowiłem tym razem gnojowi nie odpuścić. Facet miał pecha - po pierwsze byłem na szosówce, więc zmieniłem bieg na wyższy i puściłem się za nim w pogoń. Po drugie byliśmy już niedaleko ośrodka, więc nie mógł mi daleko uciec i dość łatwo mogłem go w ośrodku znaleźć. Gdy wjeżdżałem na ostatnią prostą, on dojeżdżał do jej końca. Gdy wjechałem na główną aleję, zobaczyłem, że wjeżdża na teren pola namiotowego. Pojechałem więc za nim i zatrzymałem się koło niego. Był to ok. 55-letni facet z żoną. Mówię do niego: "przepraszam, a pan to nie wie w jakiej odległości wyprzedza się rowerzystę??!!" Trochę go zamurowało, bo nie bardzo wiedział co powiedzieć. Pytam więc ponownie i pytam czy wie w jakiej odległości mnie wyprzedził. Coś tam burknął, ale dołączyła się żona i mówi do mnie: "ale przecież pan nas widział". Co za głupie babsko. I co z tego?? Czy to, że ja widzę zbliżający się do mnie od tyłu samochód upoważnia jego kierowcę do stwarzania zagrożenia na drodze i spychania mnie do rowu? Mówię do nich, że wyprzedzili mnie w odległości 20 centymetrów, a powinien to być przynajmniej metr. Metr!! Ależ mieli miny. 
Wyjechałem w pola namiotowego i udałem się na molo. Dżizas jaki tam był ruch dzisiaj. Co trzecia ławka zajęta. Rozsiadłem się na chwilę, zjadłem batona i po ok. 20 minutach ruszyłem w drogę powrotną. Znów spojrzałem na zegarek przy wyjeździe z ośrodka, ale dzisiejsza jazda do Wrześni zabrała mi już 53 minuty.
Przeczyszczenie elementów roweru z pyłu to było to, czego mu było trzeba - przestało strzelać. Pozostaje jednak nadal pytanie jak przymocować do siebie linki lub co na nie nakleić, żeby nie obijały się o siebie na nierównościach, bo to też generuje dość znaczny hałas. Ten sam problem miałem z nowym góralem i dopiero po jakimś czasie udało mi się wyciszyć stukające elementy wyposażenia. W szosówce będzie to trudniejsze.
Myślałem, żeby jeszcze pod wieczór gdzieś wyskoczyć, ale o 18 zaczęło padać.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.31 km (0.00 km teren), czas: 02:41 h, avg:23.22 km/h, prędkość maks: 46.50 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1660 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

#53 | Walka z wiatrem i piasek między zębami

Sobota, 19 kwietnia 2014 | dodano: 19.04.2014Kategoria 51-100
Dzisiaj na trasie zapowiadała się niezła orka - zapowiadany był wiatr wiejący ze wschodu z prędkością 7-9 m/s. Skoro ze wschodu, to wypadałoby skoczyć znów do Skorzęcina, żeby wracać z wiatrem. Jednak na pewno część odcinków będzie z wiatrem bocznym. Bobiko znów odmówił mi towarzystwa, więc po śniadaniu przygotowałem rower. Okazało się, że czyszczenie napędu nic nie dało, więc zdjąłem nowe pedały szosowe i założyłem stare, górskie spd-ki. I ruszyłem.
Oj, było ciężko... Prosto pod wiatr ciężko było utrzymać prędkość powyżej 20 km/h, a na odcinkach z bocznym wiatrem miałem problemy, żeby w ogóle utrzymać się na rowerze. Było za to całkiem ciepło.

Miałem jednak na sobie bluzę, bo mimo wszystko przy tym wietrze było za zimno na krótki rękaw. Brnąłem, brnąłem i w końcu po nierównej walce dobrnąłem do Skorzęcina. Przed ośrodkiem wyprzedziło mnie trzech motocyklistów, a właściwie dwóch + motocyklistka, którą nieraz już widywałem na tej trasie - w biało-czarnym kombinezonie. Gdy wjechałem na molo, zauważyłem, że zaparkowali sobie motocykle na molo, na samym końcu i usiedli sobie na ławkach. Ja rozsiadłem się kawałek wcześniej i zacząłem konsumpcję batonika.

Faceci siedzieli po lewej stronie mola, na jednej ławce, a dziewczyna naprzeciwko nich. Spoglądałem w jej stronę i zauważyłem, że ona cały czas patrzy w moją stronę. Po chwili przyjechał rowerzysta na Cubie i zaparkował sobie też na końcu mola, opierając rower o maszt ratownika. Motocykliści w końcu się zwinęli i odjechali, a ja dopiero w drodze powrotnej wpadłem na to, że dziewczyna wśród nich, to mogła być moja koleżanka, siostra mojego kolegi z podstawówki.
Ależ wiało na tym molo... Koleś od Cube'a usiadł sobie na molo i rozmawiał przez telefon i nagle zobaczył, że rower mu odjeżdża. Normalnie wiatr go porwał i w ostatniej chwili koleś go złapał, ratując przed poodzieraniem się. Po chwili przytrafiło się to mojej szosówce - też w ostatniej chwili ją złapałem, gdy zaczynała się już przewracać po kolejnym podmuchu.

Plecak miałem położony na ławce, na plecaku kask, w nim okulary rękawiczki i bidon, żeby go obciążyć. Potem chciałem się ubrać. Wziąłem bidon i postawiłem na molo. Bidon jednak zaczął odlatywać razem z wiatrem. Podobnie odciążony kask - też chciał sobie odfrunąć. Musiałem się trochę z nim posiłować, żeby uratować wszystkie moje rzeczy, ale udało się i w komplecie opuściłem ośrodek.
Spojrzałem na zegarek przy wyjeździe z ośrodka, włączyłem wyższy bieg i ruszyłem. Ależ pięknie się jechało. Gdyby jeszcze nawierzchnia pozwalała na szybszą jazdę... Mimo wszytko między wsią Skorzęcin a Kamionką sunąłem 45-50 km/h. Potem zaczęły się dziury. Zdaje się jednak, że pobiłem swój rekord jazdy między ośrodkiem a Wrześnią - jechałem 46 minut.
Tak jednak zmęczyłem rower tym szaleństwem po polskich dziurach, że tym razem wszystko oprócz pedałów zaczęło w nim strzelać... WTF? Mam nadzieję, że to tylko pył na połączeniach elementów zgrzyta - między ramą a sztycą i na połączeniach kierownica-mostek i mostek-rura sterowa.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.12 km (0.00 km teren), czas: 02:42 h, avg:23.01 km/h, prędkość maks: 50.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1655 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#51 | Trójkąt wieczorny i przekroczone 3000 km

Piątek, 18 kwietnia 2014 | dodano: 18.04.2014Kategoria 1-50
Przebrałem się, wziąłem górala i ruszyłem na standardowy trójkąt. Na drodze do Czerniejewa jakiś palant w starej corsie postanowił oślepiać mnie długimi światłami i nie pomagał nawet mój odwet w postaci 5 cree święcących na niego. Nawet tryb strobo nie przemówił debilowi do jego tępego łba. Cóż, na takich pozostaje tylko bejzbol...
Po drodze do Nekli jeszcze dwóch czy trzech kierowców musiałem upominać, żeby zmienili światła z drogowych na mijania. Przeleciałem przez Neklę, a w drodze do Wrześni zatrzymałem się koło komisu, żeby pobawić się z pieskiem. O dziwo - dzisiaj biegał sobie również drugi piesek, który zwykle jest przywiązany przy budzie. Posmerałem oba, po czym udałem się do domu.

Po powrocie do domu zdjąłem łańcuch w szosówce (pierwszy raz od zakupu), wyczyściłem. Wyczyściłem też pozostałe części napędu, bo pomyślałem, że one też mogą lekko zgrzytać - zębatki korby, kasetę i kółka przerzutki. Jutro się okaże, czy to coś dało...
Rower:Kross Dane wycieczki: 37.33 km (0.00 km teren), czas: 02:04 h, avg:18.06 km/h, prędkość maks: 37.50 km/h
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 994 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#50 | Skorzęcin szosowo

Piątek, 18 kwietnia 2014 | dodano: 18.04.2014Kategoria 51-100
Dziś postanowiłem dobić do 3000 km w tym roku, więc musiałem pyknąć przynajmniej 80 km. Zacząłem od Skorzęcina. Wcześniej jednak wykręciłem prawy pedał i wymyłem w benzynie cały zatrzask SPD, bo pomyślałem, że może on się lekko zapiaszczył i coś tam zgrzyta podczas naciskania.Odkręciłem też blok z prawego buta i wyczyściłem z piasku i kurzu. Ciekawe.
Okazało się jednak, że o ile na początku trasy przestało strzelać, to po niedługim czasie znów zaczęło. A więc to nie zatrzask. Pozostaje oś pedału lub wcześniej wspomniany support.
W Skorzęcinie standardowo pustki...



A to co za cholera?

Po powrocie do domu obliczyłem, że zostało jeszcze przynajmniej 20 km do przejechania, żeby osiągnąć zamierzony cel. Zaczynało się ściemniać, więc kolejną trasę postanowiłem zrobić góralem (patrz kolejny wpis).
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.39 km (0.00 km teren), czas: 02:29 h, avg:25.12 km/h, prędkość maks: 46.90 km/h
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1662 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#49 | Skorzęcin szosowo

Czwartek, 17 kwietnia 2014 | dodano: 17.04.2014Kategoria 51-100
I kolejny popołudniowo-wieczorny wyjazd szosówką do Skorzęcina. Wyjeżdżam codziennie prawie o tej samej porze, ale widać wyraźnie, że dni są coraz dłuższe, bo coraz wyżej jest słońce nad jeziorem, gdy tam docieram. Standardowo kilka zdjęć i jadę z powrotem.




Do domu docieram krótko po zachodzie słońca.
Coś mi zaczyna strzelać w pedałach. I teraz pytanie: padł sam pedał, prawy, czy łożysko supportu. Te są podobno bardzo słabe. Teoretycznie miały być dużo mocniejsze (zewnętrzne), ale praktyka pokazuje, że są kiepskie w porównaniu ze standardowym wewnętrznym wkładem supportu. Fora mówią, że takie łożysko zewnętrzne potrafi paść już po kilkuset km, a ja mam wkład wewn. w rowerze górskim i po ponad 20 tysiącach km nie widać oznak zużycia, ani nie słychać z niego żadnych podejrzanych dźwięków.
A nowa szosówka strzela, gdy naciskam na prawy pedał, a przejechane ma trochę ponad 800 km. Trzeba będzie coś zadziałać w tym kierunku.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.63 km (0.00 km teren), czas: 02:18 h, avg:27.23 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1668 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

#48 | Skorzęcin szosowo

Środa, 16 kwietnia 2014 | dodano: 16.04.2014Kategoria 51-100
Prawie standardowy wieczorny wypad szosówką. Dlaczego prawie? Ano dlatego, że zwykle jadę tylko do Witkowa i wracam. Tym razem jednak, gdy dotarłem do Witkowa, to świeciło jeszcze słońce. Do zachodu pozostała jakaś godzina, więc postanowiłem jeszcze skoczyć do Skorzęcina. Jechałem pod wiatr (5-6 m/s), więc trochę się zdygałem.
W ośrodku prawie całkowicie pusto, nie licząc trzech robotników i kretyna, który zaparkował BMW z rejestracją PGN centralnie na wjeździe na molo. Ledwo się przecisnąłem. Na molo cyknąłem zdjęcia i udałem się w drogę powrotną.


Zgodnie z prognozą wiatr osłabł do 2 m/s, więc nie można było liczyć na jego pomoc (wiał teraz w plecy). Mimo wszystko jechało się całkiem fajnie. 
Do Wrześni dotarłem po zachodzie słońca.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.33 km (0.00 km teren), czas: 02:22 h, avg:26.34 km/h, prędkość maks: 47.30 km/h
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1660 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)