Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48549 km
Kellys 39469 km
Esker 15882 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1160.93 km (w terenie 12.00 km; 1.03%)
Czas w ruchu:52:23
Średnia prędkość:22.16 km/h
Maksymalna prędkość:54.60 km/h
Suma kalorii:30924 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:61.10 km i 2h 45m
Więcej statystyk

#77 | Poznań - drugi dziś wyjazd, więc łącznie 204 km

Sobota, 31 maja 2014 | dodano: 31.05.2014Kategoria 101-150 Uczestnicy
Przed 15:00 pojechałem po bobika. Po wyjeździe stwierdziłem, że może być ciężko z tą drugą dzisiejszą setką km, bo byłem już trochę zmęczony. Ale każdy kolejny kilometr powodował rozruszanie się mięśni i potem było już łatwiej. Pojechaliśmy przez Bardo, a dalej już naszą standardową trasą na Poznań przez Gułtowy i Gowarzewo.

Po drodze bobiko napomknął o Macu, że chętnie wypiłby kawę z McDrive'a. Przystałem na propozycję, tylko że wymyśliłem sobie cheeseburgera i shake'a. Dojechaliśmy do Poznania, skoczyliśmy na Maltę, gdzie wśród setek rowerzystów, rolkarzy  i biegaczy dojechaliśmy do Galerii Malta. Ja zostałem z rowerami, a bobiko skoczył do McDonalda. Potem rozłożyliśmy się na na trawie przed galerią, na słoneczku i oddaliśmy się konsumpcji i podziwianiu widoków - ruchomych i nieruchomych.

Siedzę sobie:


Ruszyliśmy w drogę powrotną.

Ups, chodnik się zepsuł...

Niestety, bobiko wymyślił sobie, że do domu pojedziemy drogami terenowymi, doliną Cybiny. Cwaniakował przy tym, bo miał w nogach dopiero nieco ponad 60 km, a ja o 100 więcej. Dodatkowo dobijała mnie kiepskiej jakości wkładka w moich spodenkach. Po kilometrach dziur i piachów w końcu wyjechaliśmy na asfalt w Biskupicach i można było przyspieszyć.
Dalej było Promno...

...i Pobiedziska, skąd już spokojnie, z jedną przerwą na ostatnią przekąskę, dotarliśmy do Wrześni przez Wierzyce i Czerniejewo.
Rower:Kross Dane wycieczki: 111.70 km (12.00 km teren), czas: 07:04 h, avg:15.81 km/h, prędkość maks: 41.00 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2976 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#76 | Żerków

Sobota, 31 maja 2014 | dodano: 31.05.2014Kategoria 51-100
Na dziś planowałem pobicie rekordu ilości kilometrów w ciągu dnia. Żeby to zrobić, musiałbym wstać dość wcześnie, żeby potem niepotrzebnie się nie spieszyć przed zmrokiem. Obudziłem się o 4 i pomyślałem - chce mi się wstawać? Odpowiedź brzmiała "nie", więc wróciłem do spania. Obudziłem się przed 8, wstałem, poszedłem na zakupy, przygotowałem prowiant i ok. 9 wyjechałem w stronę Pyzdr z zamysłem dotarcia do Żerkowa. Droga do Pyzdr była w miarę spokojna, to znaczy mój pas był w miarę spokojny, bo z naprzeciwka, od Pyzdr, jechało znacznie więcej samochodów. Jechałem z wiatrem, było przyjemnie chłodno, więc jazda była przednia. Gdyby tylko dziur w nawierzchni było mniej...
Po okolicznych łąkach widać, że mamy sezon deszczowo-powodziowy.


W Pyzdrach chciałem śmignąć na pełnej prędkości przez most, ale przypomniałem sobie, że nawet we Wrześni podniósł się poziom naszej rzeczki Wrześnicy, więc pewnie i Warta nabrała rozmiarów, więc wjechałem na chodnik na moście, żeby pstryknąć parę zdjęć rzeki. Faktycznie - poziom znacząco się podniósł i Warta rozlała się po łąkach. Wodowskaz ledwo wystaje nad poziom wody.




Za Pyzdrami skręciłem na Zamość. Tamte rejony to prawie zerowy ruch samochodów, szczególnie o tak wczesnej porze. Prosna w Rudzie Komorskiej o dziwo mieści się w korycie. A za Rudą droga pusta aż po horyzont...

Dalej były piękne, puste i ciche rejony - Komorze Przybysławskie, Chwałów, Kretków.
I rzeka Lutynia.


Po drodze wysłałem SMS-a do bobika, czy po południu jest chętny na wypad do Poznania.
Dojechałem do Żerkowa. Tam przystanąłem sobie na chwilę w cieniu żeby skonsumować galaretkę i wypić dawkę SuperDrive, po czym ruszyłem w stronę Nowego Miasta. Już niestety pod wiatr. Po kilku km minąłem mikadarka, śmigającego w stronę Żerkowa. Parę km dalej skręciłem na Wolicę, po czym kiepską drogą dojechałem do Nowego Miasta, mijając stawy chronione laserami ;)

Przedmieścia Nowego Miasta to asfalt po którym jedzie się gorzej niż po kocich łbach. A potem dosłownie kocie łby na rynku w Nowym Mieście i po chwili można wyjechać na trasę katowicką. Tą właśnie trasą śmigały w stronę Jarocina policyjne furgonetki na sygnale - 5 sztuk. A po wyjeździe na trasę zaraz kilkuminutowy postój przed mostem, który w dalszym ciągu nie jest skończony, przy czym za każdym razem gdy tam przejeżdżam, wygląda on tak samo...

Ustawiłem się ładnie za TIR-ami, więc gdy kolumna samochodów ruszyła, puściłem się za jednym z nich i jechałem sobie jakiś czas w jego tunelu aerodynamicznym, dobijając prawie do 55 km/h. Pewnie szłoby jeszcze szybciej, ale wiatr wiał z przodu i lekko z lewej i po chwili zacząłem odczuwać niebezpieczne podmuchy i ciężko mi było utrzymać prosty tor jazdy. Zwolniłem więc i zjechałem na prawą stronę. Wyprzedziło mnie jeszcze kilka samochodów i zrobiło się za mną pusto, bo kolejne czerwone światło na moście zatrzymało resztę. Mogłem więc spokojnie dojechać do Krzykos, po czym skręciłem na Orzechowo. Stamtąd dość szybkim tempem dotarłem do Czeszewa. W Czeszewie łąki też zalane.

W Sarnicach przed zakrętem jakiś debil postanowił zamontować progi zwalniające, bo ślepe barany nie widzą zakrętu i wypadają z drogi. A nie ma to jak wpaść szosówką na oponach nadyganych do 6 barów na kilka półcentymetrowej wysokości plastikowych belek...
Do Miłosławia i z Miłosławia do Wrześni walczyłem z wiejącym w twarz wiatrem.
Dojechałem do domu i umówiłem się z bobikiem na wyjazd do Poznania o 15:00 (patrz kolejny wpis).
Rower:Kellys Dane wycieczki: 92.79 km (0.00 km teren), czas: 03:36 h, avg:25.78 km/h, prędkość maks: 54.60 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2472 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

#75 | Skorzęcin

Piątek, 30 maja 2014 | dodano: 30.05.2014Kategoria 51-100
Wczoraj dotarł do mnie klucz do rozkręcenia supportu. Zabrałem się więc za kolejny serwis. Wykręciłem łożyska i zauważyłem, że na gwintach było sporo opiłków, ale też trochę pyłu. Wyczyściłem wszystko bardzo dokładnie, zarówno miski jak i gwinty w ramie. Sprawdziłem same łożyska - lewe obraca się idealnie, w prawym czuć minimalne przeskoki, ale to raczej nie jest przyczyna strzelania i skrzypienia. Przy wyjętym supporcie sprawdziłem też samą ramę - czy siły skręcające, takie jak powstają podczas naciskania na pedały, nie powodują jej skrzypienia. Na szczęście okazało się, że nie. Rama reaguje prawidłowo, bez żadnych niepokojących dźwięków. Przed skręceniem supportu przesmarowałem gwinty i ramę pastą zapobiegającą skrzypieniu. Założyłem korby i przeprowadziłem pierwsze testy - nacisk nogą na pedał nie powodował już irytujących dźwięków. Wyczyściłem łańcuch, zębatki, zmontowałem wszystko. Dodatkowo wyjąłem też sztycę podsiodłową, wyczyściłem z pyłu i również przesmarowałem ww. pastą. Wczoraj jednak pogoda nie pozwalała na jazdę.
A dziś przyszedł czas na testy w terenie. Standardowo wybrałem Skorzęcin. I nareszcie nastał spokój w napędzie. Nic już nie strzela... Uff!! Jaka ulga, że można cisnąć w pedały i cieszyć się jazdą, a nie zastanawiać się czy może rama gdzieś nie pękła i że potrzebna będzie jej wymiana.
W Skorzęcinie słonecznie i bardzo miło.




Na dzikiej plaży przy pomoście z rowerami wodnymi kąpała się biwakująca młodzież.


Po kilkunastu minutach odpoczynku i wygrzewania się na słoneczku ruszyłem w drogę powrotną, bo zaczęły się zbierać niebezpiecznie ciężkie chmury. Gdy wyjechałem na otwartą przestrzeń za Skorzęcinem, zauważyłem, że chyba nie uda mi się dojechać na sucho do domu, bo w chmury idą w moją stronę. Przyspieszyłem więc jak mogłem i cała droga do domu była ucieczką przed deszczem i burzą. Chmury były coraz bliżej, na szczęście nie szły na mnie znad samej Wrześni, tylko lekko z boku, co dało mi trochę czasu. A padać zaczęło gdy byłem jakieś 100-200 metrów od domu. Uff, udało mi się. Przestało jednak padać, gdy wszedłem do domu...
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.71 km (0.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:25.60 km/h, prędkość maks: 41.70 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1670 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#74 | Testowo po okolicy

Sobota, 24 maja 2014 | dodano: 24.05.2014Kategoria 1-50
Przed dzisiejszym wyjazdem znów rozebrałem korbę, przeczyściłem. Założyłem z powrotem szosowe pedały SPD. Rozebrałem też stery, mostek, wszystko przesmarowałem, złożyłem. Niestety - próbna jazda potwierdziła, że problem leży raczej w supporcie lub, co gorsza, w samej ramie. Czekam aż przyjedzie klucz do odkręcenia supportu i wtedy się okaże co i jak.
Tymczasem z drogi na Witkowo skręciłem w prawo, na Sędziwojewo i tam jakimiś wioskami dotarłem do drogi 92 Września-Konin, którą wróciłem do Wrześni. Po drodze, gdzieś w okolicach Gutowa Wielkiego, przejechałem przez jakieś wysmołowane i wysypane  pieprzonymi kamyczkami skrzyżowanie, za którym musiałem się zatrzymać i kawałkiem kija zedrzeć poprzyklejane do opon te pieprzone kamyczki, bo jechałem jak na kolcach. Nie wspomnę już o smole na ramie (!).

Rower:Kellys Dane wycieczki: 21.77 km (0.00 km teren), czas: 00:54 h, avg:24.19 km/h, prędkość maks: 37.00 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 580 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#73 | Skorzęcin

Piątek, 23 maja 2014 | dodano: 23.05.2014Kategoria 51-100
I kolejny z wielu, treningowy popołudniowy wypad szosówką do Skorzęcina. Na miejscu chwila odpoczynku na molo i powrót o zachodzie słońca.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.76 km (0.00 km teren), czas: 02:25 h, avg:25.97 km/h, prędkość maks: 42.50 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1672 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#72 | Skorzęcin

Czwartek, 22 maja 2014 | dodano: 22.05.2014Kategoria 51-100
Po południu znów skoczyłem do Skorzęcina. Standardowa jazda, bez przygód, lecz strzelanie w korbach i ramie znów dało znać o osobie.
W Skorzęcinie sporo młodzieży - zaczął się okres biwaków.

Powrót do domu wśród malowniczych widoków na niebie.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 62.69 km (0.00 km teren), czas: 02:23 h, avg:26.30 km/h, prędkość maks: 43.70 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1670 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#71 | Wyjazd, awaria, powrót, naprawa, wyjazd - Witkowo

Wtorek, 20 maja 2014 | dodano: 20.05.2014Kategoria 51-100 Uczestnicy
Wyjechałem dzisiaj po południu szosówką i od samego wyjazdu coś strzelało w pedałach. Nie mogłem zlokalizować przyczyny - czy to oba pedały, czy korby. Udałem się w kierunku Witkowa, ale strzelanie i skrzeczenie dochodzące z napędu i roznoszące się po ramie było coraz wyraźniejsze i aż wstyd było jechać, bo czułem się, jakbym jechał jakąś "ukrainą".

Zawróciłem więc przed Stanisławowem i wróciłem do domu. Tam zdjąłem korbę (udało się to bez specjalistycznego klucza) i zauważyłem, że miedzy korbą a miskami supportu było trochę piachu (zapewne po niedawnym powrocie w deszczu). Wyczyściłem, zmontowałem, założyłem drugi komplet pedałów SPD i ruszyłem w tę samą trasę. Po drodze minąłem stojącego na poboczu rowerzystę. Po chwili telefon. Zatrzymuję się, odbieram, a to bobiko. Okazało się, że ten stojący na poboczu to był właśnie on, tylko że był inaczej ubrany niż zwykle, a ja jechałem zbyt szybko i na drodze było zbyt dużo dziur, żebym skupił się na jego rozpoznaniu. Ruszyliśmy więc dalej razem. Po paru km zadzwonił mój telefon. Zatrzymałem się, żeby odebrać, bobiko krzyknął, że on jedzie dalej i go dogonię. Tyle że rozmowa tel. się przedłużyła do 5 czy 6 minut i do samego Witkowa już bobika nie dogoniłem. Zatrzymał się w centrum, tam chwilę pogadaliśmy i ruszyłem w drogę powrotną, bo nie zabrałem dziś oświetlenia, a słońce wisiało już nad horyzontem. Bobiko planował skoczyć jeszcze do Skorzęcina.
Do domu wróciłem równo z zachodem.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 61.11 km (0.00 km teren), czas: 03:16 h, avg:18.71 km/h, prędkość maks: 43.30 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1628 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#70 | Gniezno i okolice

Poniedziałek, 19 maja 2014 | dodano: 19.05.2014Kategoria 51-100
I znów był maly dylemat po południu - gdzie dziś jechać? Rzut oka na prognozę zawierającą kierunek wiatru. Wieje z południa, ale z czasem wiatr ma osłabnąć. Bez sensu więc jechać na początku pod wiatr, zmęczyć się, żeby potem w drodze powrotnej nie być pchanym przez wiatr. Wybrałem więc drugą opcję - śmiganie pół trasy z wiatrem w plecy, a potem spokojny powrót. Padło na Gniezno. Chciałem jechać niekoniecznie do samego Gniezna, może gdzieś pod Gniezno, a potem wrócić gdzieś przez Szczytniki Czerniejewskie może.
Jechało się jednak tak dobrze, że śmignąłem do samego Gniezna. Przez pierwszy odcinek, do Gulczewa, był taki mały ruch, że wyprzedziły mnie chyba tylko 4 samochody. Potem było gorzej, bo pojawiły się tiry. Na szczęście nie było wśród nich ani wśród kierowców osobówek żadnych świrów i wszyscy wyprzedzali w sensownej odległości i z normalnymi prędkościami.
W Gnieźnie przed pierwszym skrzyżowaniem zatrzymałem się, żeby napisać sms-a do MarcinaGT z pytaniem, czy może gdzieś się nie kręci w pobliżu. I co? Gdy stałem na krawędzi jezdni, to akurat w tym momencie nadjechała kolumna dwóch wielkich ciężarówek wojskowych, eskortowana z przodu i z tyłu przez busy ŻW, które nie mieściły się na drodze i musiałem się usunąć na trawnik, żeby skubańce mogły przejechać. Założę się, że gdybym zaparkował na trawniku albo postanowił wjechać w pole, żeby np. zrobić zdjęcie, to akurat w tym miejscu chciałby wylądować śmigłowiec...
Ruszyłem dalej i po paru minutach Marcin odpisał, że za pół godziny będzie na rynku. Hmm, pół godziny to sporo czekania, a dojazd na rynek na 6-barowych cienkich oponach po bruku średnio mi się uśmiechało. Do Wrześni postanowiłem wrócić przez Niechanowo. Ulicą Witkowską wyjechałem więc z Gniezna, zlewając po drodze ciąg pieszo-rowerowy z kostki brukowej. Zresztą i tak poruszałem się z taką prędkością jak samochody. Potem wykręciłem w lewo w Leśną. Po jakimś czasie, między Szczytnikami Duchownymi a Kędzierzynem, na trafiłem na fajny odcinek nowego chyba asfaltu. Piszę 'chyba', bo zdaje się, że w zeszłym roku wyglądało tu inaczej.

Za Kędzierzynem było już jak po bombardowaniu, ale za to poza drogą dość malowniczo.

Kiepskiej jakości drogą, w dodatku gdzieniegdzie usraną nawozem i błotem z pól dotarłem do Niechanowa. Za Niechanowem droga była o niebo lepsza i można było przycisnąć. Za to robactwa było tyle, że co chwilę coś wypluwałem, co chwilę wyjmowałem coś spod okularów i strzepywałem z siebie dziesiątki owadów. A gdy zatrzymywałem się na fotkę, to komary chciały mnie pożreć. Grrr, jak ja nie lubię pierwszych cieplejszych dni, gdy to cholerstwo się budzi do życia...



W miarę zbliżania się do Grzybowa droga była coraz gorsza, z kulminacją między Mierzewem a Grzybowem, gdzie trzeba jechać 8 km/h żeby nie pokrzywić obręczy i nie połamać szprych...
W Grzybowie jedna fotka i potem już sprint do domu, do którego dotarłem krótko przed zachodem słońca.


Dzisiejszą wycieczką przekroczyłem 4000 km w tym roku.
Rower:Kellys Dane wycieczki: 56.00 km (0.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:25.07 km/h, prędkość maks: 43.70 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1492 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

#69 | Niedzielny Skorzęcin

Niedziela, 18 maja 2014 | dodano: 19.05.2014Kategoria 51-100 Uczestnicy
Bobiko zaproponował dzisiaj wyjazd do Skorzęcina, by potem udać się do Powidza. Pogoda była dzisiaj dziwna - raz były gęste, ciemne, chmury, za chwilę czyste niebo. Prognoza przewidywała poprawę pogody z godziny na godzinę i rozpogodzeniem od 17:00.
Przed wyjazdem musiałem jeszcze wysuszyć ciuchy i buty po wczorajszym rajdzie w deszczu.
Gdzieś w okolicach godziny 17:00 umówiliśmy się z bobikiem na spotkanie. Chwilę przedtem wyjrzałem na dwór, żeby sprawdzić temperaturę. Wyszło słońce i zrobiło się naprawdę ciepło (żałowałem potem, że nie założyłem krótkich spodenek).
Przyjechał bobiko, ale przyciągnął też za sobą kolejne ciemne chmury. No ale nic - skoro zaplanowaliśmy, to jedziemy. Zwątpiliśmy jednak przed Grzybowem, bo jechaliśmy dokładnie na spotkanie deszczowych chmur, które napierały na nas znad Witkowa.

Postanowiliśmy śmignąć za Grzybowo, na otwartą przestrzeń, żeby tam ocenić nasze szanse na suchą jazdę.



Ustaliliśmy razem z naszymi smartfonowymi prognozami, że jedziemy dalej, bo padać nie będzie. Faktycznie - z minuty na minutę niebo robiło się coraz czystsze, chociaż w niektórych miejscach sytuacja wyglądała jeszcze groźnie.

Nie byłem dzisiaj w formie po wczorajszych rajdach i bobiko coraz bardziej się ode mnie oddalał. Jakoś jednak dokulaliśmy się do Skorzęcina, w którym oczywiście znów było sporo ludzi. Rozsiedliśmy się na parę minut na ławce na molo.

Bobiko chciał wyciągnąć mnie do Powidza, ale odmówiłem, bo chciałem być w domu przed 20 i obejrzeć film, poza tym mój brak formy nie pozwolił mi na wydłużenie trasy i wolałem udać w stronę domu najkrótszą możliwą trasą. Odprowadziłem jednak bobika przez ośrodek, a po drodze natknęliśmy się nowy budynek ośrodka wypoczynkowego wśród drzew.

Obok tego budynku się pożegnaliśmy - bobiko pojechał w swoją stronę, a ja pozwiedzałem jeszcze ośrodek i uświadomiłem sobie jego ogrom, po czym wyjechałem na drogę i zacząłem walkę z wiatrem.

Po dużo dłuższym czasie niż zwykle dokulałem się do Wrześni.
Rower:Kross Dane wycieczki: 63.90 km (0.00 km teren), czas: 03:38 h, avg:17.59 km/h, prędkość maks: 35.50 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1702 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#68 | Witkowo w deszczu

Sobota, 17 maja 2014 | dodano: 17.05.2014Kategoria 1-50
Szlag mnie już trafiał od tego siedzenia w domu i wypatrywania za oknem czy pada czy nie. Postanowiłem więc zlać pogodę, założyłem kurtkę, błotniki i pojechałem w stronę Skorzęcina. Prognoza mówiła o opadach. Niebo było z tą prognozą dość zgodne, bo cały czas nade mną kłębiły się deszczowe chmury. Już parę km za Wrześnią poczułem na sobie pierwsze krople deszczu i tak sobie kropiło aż do Gorzykowa. Tam zaczęło już padać i po chwili droga była mokra i zaczęło się chlapanie spod kół. Nie zamierzałem jednak się poddać i jechałem dalej. Okulary powędrowały do kieszeni, bo niewiele już przez nie widziałem. Przed Witkowem deszcz trochę osłabł, jednak zobaczyłem napierające w moją stronę znad Skorzęcina chmury, więc po osiągnięciu granic Witkowa zawróciłem i już z wiatrem w plecy pognałem w kierunku Wrześni. Niestety chmury z łatwością mnie dogoniły z kilometra na kilometr byłem coraz bardziej mokry. Z kasku woda kapała na oczy, GPS w kieszeni kurtki wyglądał jakbym wyjął go z jeziora. Na szczęście wziąłem ze sobą woreczek foliowy, w którym umieściłem telefon, bo chyba by tego nie przeżył. Przed Wrześnią i w samej Wrześni była już ulewa, więc ulica Witkowska wyglądała jak rzeka i musiałem jechać środkiem, żeby chociaż trochę osłabić fontanny wody, które lądowały na butach i spodniach. Mimo to w butach było już tak mokro, że prawie słyszałem, a na pewno czułem chlupanie.
I co? Gdy dojechałem i wszedłem do domu, to przestało padać i po niedługim czasie wyszło słońce.
Rower:Kross Dane wycieczki: 38.03 km (0.00 km teren), czas: 01:39 h, avg:23.05 km/h, prędkość maks: 42.10 km/h
Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1013 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)