- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#23 | Nocny wypad do lodowego i śniegowego Skorzęcina
Środa, 27 marca 2013 | dodano: 27.03.2013
Po wczorajszej rezygnacji z dojazdu do Skorzęcina, dzisiaj nie mogłem już tego odpuścić. Pogoda miała sprzyjać i cały dzień czekałem na wieczór i na wyjazd. Dzisiaj dość mocno wiało, ale kierunek wiatru ten sam, co wczoraj, czyli powrót ze Skorzęcina miał być z wiatrem. W Skorzęcinie o tej godzinie rowerem jeszcze chyba nie byłem, a już na pewno o tej godzinie w warunkach zimowych (mimo niby wiosny). Wyjechałem trochę wcześniej niż wczoraj, krótko po 19, po doszlifowaniu dwóch małych bolców na nowej zębatce blatu, które powodowały jakieś dziwne klikanie przy obracaniu pedałami. Dojazd do Witkowa odbył się bez przeszkód, nie licząc wiatru w paszczę. Za Witkowem i Chłądowem, gdy skręciłem w prawo, odczułem dopiero siłę dzisiejszego wiatru. Prędkość spadła do 15-16 km/h, ale jakoś się dokulałem do wsi Skorzęcin. Pozostała teraz wielka niewiadoma - jak bedzie wyglądała droga wiodąca przez las, prowadząca do samego ośrodka. No i obawy się potwierdziły - w 100% była pokryta ubitym śniegiem i lodem, z odciśniętymi śladami opon traktorów. Cały ten odcinek jechałem chyba z 15 minut. Z daleka już zobaczyłem, że ośrodek jest oświetlony, bo obawiałem się, że mogę zastać tam egipskie ciemności. Gdy pokonałem bramę, usłyszałem ujadające psy. Miałem nadzieję, że pozostaną na swoich posesjach i nie żaden nie będzie chciał mnie gonić, bo ucieczka nie wchodziłaby w grę - cała główna aleja również była pokryta lodem i zbitym śniegiem. Na molo już nie wjeżdżałem. Zatrzymałem się na skrzyżowaniu z aleją wiodącą na molo, zawróciłem, zrobiłem zdjęcie i pojechałem z powrotem.
Po wyjeździe z ośrodka skonsumowałem żel energetyczny i znów musiałem zmierzyć się z warunkami gorszymi niż panują na dukcie leśnym w Marzelewie. Ale gdy w końcu wydostałem się z tego lasu, to poczułem wiatr w plecy, usłyszałem w końcu piękny szum opon na czystym wreszcie asfalcie i mogłem pognać w stronę Wrześni. Chwila i byłem w Witkowie, wyludnionym już o tej porze. Przeleciałem je i trasą już prawie bez żadnych samochodów śmignąłem do Wrześni, do której dojechałem ok. 22:10. No i przekroczyłem dziś pierwszy tegoroczny tysiąc kilometrów.
Temperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1710 (kcal)
Po wyjeździe z ośrodka skonsumowałem żel energetyczny i znów musiałem zmierzyć się z warunkami gorszymi niż panują na dukcie leśnym w Marzelewie. Ale gdy w końcu wydostałem się z tego lasu, to poczułem wiatr w plecy, usłyszałem w końcu piękny szum opon na czystym wreszcie asfalcie i mogłem pognać w stronę Wrześni. Chwila i byłem w Witkowie, wyludnionym już o tej porze. Przeleciałem je i trasą już prawie bez żadnych samochodów śmignąłem do Wrześni, do której dojechałem ok. 22:10. No i przekroczyłem dziś pierwszy tegoroczny tysiąc kilometrów.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
62.35 km (5.00 km teren), czas: 03:13 h, avg:19.38 km/h,
prędkość maks: 39.15 km/hTemperatura:-2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1710 (kcal)
K o m e n t a r z e
Właśnie przez ten lód na drodze do ośrodka (w styczniu zaliczyłem tam glebę) zrezygnowaliśmy w niedzielę z wypadu do Skorzęcina i trafiliśmy do Wrześni ;)
marcingt - 21:51 czwartek, 28 marca 2013 | linkuj
Niech tylko dojde do siebie, to takie nocne wypady beda na reke ;)
bobiko - 22:43 środa, 27 marca 2013 | linkuj
Komentuj