- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#25 | Wielkanoc w Skorzęcinie
Niedziela, 31 marca 2013 | dodano: 31.03.2013
Dzisiejszy plan, zgodnie z kierunkiem wiatru, przewidywał poranną wycieczkę do Skorzęcina. Wycieczkę o tyle ciekawą, że na drogach powinno być raczej pusto z racji Wielkanocy, a moja wycieczka rowerowa wzbudzałaby zaciekawienie podróżnych w samochodach. Miał być mróz i miało być wszystko zamarznięte po nocy. Niestety, nie było...
Budzik zadzwonił o 7 (kilka godzin po zmianie czasu na letni, więc była jakby 6:00 na stary czas). Wstałem, najadłem się, ubrałem się i w trasę. Temp. niestety oscylowała w granicach zera, wiec na ulicach było mokro. Na szczęście na Witkowo wiedzie droga bez poboczy, więc jedzie się tym samym śladem co samochody, które rozjeździły ewentualną wodę (w przeciwieństwie do trasy np. K92, gdzie jedzie się poboczem, które musi samo sobie wyschnąć...). Do niezbyt korzystnej temperatury dołączyła mgła.
Kilka kilometrów przed Witkowem zaczął padać śnieg. Drobny, ale mokry. Bardziej było go czuć na twarzy niż widać. Jednak popsuł nastrój, bo gdy wjeżdżałem do Witkowa, to padał już dość mocno, a że temp. cały czas rosła, to obawiałem się, że zaraz przerodzi się w deszcz i będę musiał skrócić wycieczkę i nie zaliczę Skorzęcina. Jednak brnąłem dalej i na szczęście śnieg sobie odpuścił.
Droga dojazdowa do ośrodka, wiodąca przez las, była w trochę lepszym stanie niż kilka dni temu wieczorem. Część śniegu zdążyła stopnieć, odsłaniając trochę asfaltu, a śnieg i lód lekko się roztopił, przez co opony miały na tym lepszą przyczepność i właściwie nie zaliczyłem dziś na tym żadnego poślizgu. Większość jednak tego odcinka wyglądała tak:
A tak wyglądała jazda:
W końcu dojechałem:
Minąłem pole namiotowe...
...i udałem się główną aleją...
...w kierunku mola.
Jezioro całe skute lodem i przykryte, podobnie jak plaża, dość grubą warstwą śniegu.
Po zrobieniu zdjęć udałem się w drogę powrotną. W lesie, kawałek za ośrodkiem, patrzę - jakiś zwierzak wychodzi z lasu i przechodzi przez drogę. Myślałem, że jakiś kot. Ale kot w lesie? Nie widział mnie. Zwolniłem, patrzę, a to mały lisek. Po drugiej stronie drogi zaczął coś węszyć pod śniegiem i wyskakiwać w górę, lądując pyszczkiem w śniegu. Chyba wyczuł coś smakowitego pod śniegiem. Chciałem podjechać bliżej, żeby zrobić mu zdjęcie, ale w tym momencie on przerwał swoje harce i chciał wrócić na drugą stronę drogi. W tym momencie mnie zobaczył i zaczął uciekać...
Dalsza droga minęła dość miło, bo czułem wiatr w plecy i mogłem trochę podkręcić tempo. Widoki na trasie jednak w żaden sposób nie pokazują, że jest wiosna i że mamy czas letni...
Wróciłem po 11:00.
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1711 (kcal)
Budzik zadzwonił o 7 (kilka godzin po zmianie czasu na letni, więc była jakby 6:00 na stary czas). Wstałem, najadłem się, ubrałem się i w trasę. Temp. niestety oscylowała w granicach zera, wiec na ulicach było mokro. Na szczęście na Witkowo wiedzie droga bez poboczy, więc jedzie się tym samym śladem co samochody, które rozjeździły ewentualną wodę (w przeciwieństwie do trasy np. K92, gdzie jedzie się poboczem, które musi samo sobie wyschnąć...). Do niezbyt korzystnej temperatury dołączyła mgła.
Kilka kilometrów przed Witkowem zaczął padać śnieg. Drobny, ale mokry. Bardziej było go czuć na twarzy niż widać. Jednak popsuł nastrój, bo gdy wjeżdżałem do Witkowa, to padał już dość mocno, a że temp. cały czas rosła, to obawiałem się, że zaraz przerodzi się w deszcz i będę musiał skrócić wycieczkę i nie zaliczę Skorzęcina. Jednak brnąłem dalej i na szczęście śnieg sobie odpuścił.
Droga dojazdowa do ośrodka, wiodąca przez las, była w trochę lepszym stanie niż kilka dni temu wieczorem. Część śniegu zdążyła stopnieć, odsłaniając trochę asfaltu, a śnieg i lód lekko się roztopił, przez co opony miały na tym lepszą przyczepność i właściwie nie zaliczyłem dziś na tym żadnego poślizgu. Większość jednak tego odcinka wyglądała tak:
A tak wyglądała jazda:
W końcu dojechałem:
Minąłem pole namiotowe...
...i udałem się główną aleją...
...w kierunku mola.
Jezioro całe skute lodem i przykryte, podobnie jak plaża, dość grubą warstwą śniegu.
Po zrobieniu zdjęć udałem się w drogę powrotną. W lesie, kawałek za ośrodkiem, patrzę - jakiś zwierzak wychodzi z lasu i przechodzi przez drogę. Myślałem, że jakiś kot. Ale kot w lesie? Nie widział mnie. Zwolniłem, patrzę, a to mały lisek. Po drugiej stronie drogi zaczął coś węszyć pod śniegiem i wyskakiwać w górę, lądując pyszczkiem w śniegu. Chyba wyczuł coś smakowitego pod śniegiem. Chciałem podjechać bliżej, żeby zrobić mu zdjęcie, ale w tym momencie on przerwał swoje harce i chciał wrócić na drugą stronę drogi. W tym momencie mnie zobaczył i zaczął uciekać...
Dalsza droga minęła dość miło, bo czułem wiatr w plecy i mogłem trochę podkręcić tempo. Widoki na trasie jednak w żaden sposób nie pokazują, że jest wiosna i że mamy czas letni...
Wróciłem po 11:00.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
62.39 km (4.00 km teren), czas: 03:08 h, avg:19.91 km/h,
prędkość maks: 41.00 km/hTemperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1711 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj