- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#70 | Gniezno i okolice
Poniedziałek, 19 maja 2014 | dodano: 19.05.2014Kategoria 51-100
I znów był maly dylemat po południu - gdzie dziś jechać? Rzut oka na prognozę zawierającą kierunek wiatru. Wieje z południa, ale z czasem wiatr ma osłabnąć. Bez sensu więc jechać na początku pod wiatr, zmęczyć się, żeby potem w drodze powrotnej nie być pchanym przez wiatr. Wybrałem więc drugą opcję - śmiganie pół trasy z wiatrem w plecy, a potem spokojny powrót. Padło na Gniezno. Chciałem jechać niekoniecznie do samego Gniezna, może gdzieś pod Gniezno, a potem wrócić gdzieś przez Szczytniki Czerniejewskie może.
Jechało się jednak tak dobrze, że śmignąłem do samego Gniezna. Przez pierwszy odcinek, do Gulczewa, był taki mały ruch, że wyprzedziły mnie chyba tylko 4 samochody. Potem było gorzej, bo pojawiły się tiry. Na szczęście nie było wśród nich ani wśród kierowców osobówek żadnych świrów i wszyscy wyprzedzali w sensownej odległości i z normalnymi prędkościami.
W Gnieźnie przed pierwszym skrzyżowaniem zatrzymałem się, żeby napisać sms-a do MarcinaGT z pytaniem, czy może gdzieś się nie kręci w pobliżu. I co? Gdy stałem na krawędzi jezdni, to akurat w tym momencie nadjechała kolumna dwóch wielkich ciężarówek wojskowych, eskortowana z przodu i z tyłu przez busy ŻW, które nie mieściły się na drodze i musiałem się usunąć na trawnik, żeby skubańce mogły przejechać. Założę się, że gdybym zaparkował na trawniku albo postanowił wjechać w pole, żeby np. zrobić zdjęcie, to akurat w tym miejscu chciałby wylądować śmigłowiec...
Ruszyłem dalej i po paru minutach Marcin odpisał, że za pół godziny będzie na rynku. Hmm, pół godziny to sporo czekania, a dojazd na rynek na 6-barowych cienkich oponach po bruku średnio mi się uśmiechało. Do Wrześni postanowiłem wrócić przez Niechanowo. Ulicą Witkowską wyjechałem więc z Gniezna, zlewając po drodze ciąg pieszo-rowerowy z kostki brukowej. Zresztą i tak poruszałem się z taką prędkością jak samochody. Potem wykręciłem w lewo w Leśną. Po jakimś czasie, między Szczytnikami Duchownymi a Kędzierzynem, na trafiłem na fajny odcinek nowego chyba asfaltu. Piszę 'chyba', bo zdaje się, że w zeszłym roku wyglądało tu inaczej.
Za Kędzierzynem było już jak po bombardowaniu, ale za to poza drogą dość malowniczo.
Kiepskiej jakości drogą, w dodatku gdzieniegdzie usraną nawozem i błotem z pól dotarłem do Niechanowa. Za Niechanowem droga była o niebo lepsza i można było przycisnąć. Za to robactwa było tyle, że co chwilę coś wypluwałem, co chwilę wyjmowałem coś spod okularów i strzepywałem z siebie dziesiątki owadów. A gdy zatrzymywałem się na fotkę, to komary chciały mnie pożreć. Grrr, jak ja nie lubię pierwszych cieplejszych dni, gdy to cholerstwo się budzi do życia...
W miarę zbliżania się do Grzybowa droga była coraz gorsza, z kulminacją między Mierzewem a Grzybowem, gdzie trzeba jechać 8 km/h żeby nie pokrzywić obręczy i nie połamać szprych...
W Grzybowie jedna fotka i potem już sprint do domu, do którego dotarłem krótko przed zachodem słońca.
Dzisiejszą wycieczką przekroczyłem 4000 km w tym roku.
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1492 (kcal)
Jechało się jednak tak dobrze, że śmignąłem do samego Gniezna. Przez pierwszy odcinek, do Gulczewa, był taki mały ruch, że wyprzedziły mnie chyba tylko 4 samochody. Potem było gorzej, bo pojawiły się tiry. Na szczęście nie było wśród nich ani wśród kierowców osobówek żadnych świrów i wszyscy wyprzedzali w sensownej odległości i z normalnymi prędkościami.
W Gnieźnie przed pierwszym skrzyżowaniem zatrzymałem się, żeby napisać sms-a do MarcinaGT z pytaniem, czy może gdzieś się nie kręci w pobliżu. I co? Gdy stałem na krawędzi jezdni, to akurat w tym momencie nadjechała kolumna dwóch wielkich ciężarówek wojskowych, eskortowana z przodu i z tyłu przez busy ŻW, które nie mieściły się na drodze i musiałem się usunąć na trawnik, żeby skubańce mogły przejechać. Założę się, że gdybym zaparkował na trawniku albo postanowił wjechać w pole, żeby np. zrobić zdjęcie, to akurat w tym miejscu chciałby wylądować śmigłowiec...
Ruszyłem dalej i po paru minutach Marcin odpisał, że za pół godziny będzie na rynku. Hmm, pół godziny to sporo czekania, a dojazd na rynek na 6-barowych cienkich oponach po bruku średnio mi się uśmiechało. Do Wrześni postanowiłem wrócić przez Niechanowo. Ulicą Witkowską wyjechałem więc z Gniezna, zlewając po drodze ciąg pieszo-rowerowy z kostki brukowej. Zresztą i tak poruszałem się z taką prędkością jak samochody. Potem wykręciłem w lewo w Leśną. Po jakimś czasie, między Szczytnikami Duchownymi a Kędzierzynem, na trafiłem na fajny odcinek nowego chyba asfaltu. Piszę 'chyba', bo zdaje się, że w zeszłym roku wyglądało tu inaczej.
Za Kędzierzynem było już jak po bombardowaniu, ale za to poza drogą dość malowniczo.
Kiepskiej jakości drogą, w dodatku gdzieniegdzie usraną nawozem i błotem z pól dotarłem do Niechanowa. Za Niechanowem droga była o niebo lepsza i można było przycisnąć. Za to robactwa było tyle, że co chwilę coś wypluwałem, co chwilę wyjmowałem coś spod okularów i strzepywałem z siebie dziesiątki owadów. A gdy zatrzymywałem się na fotkę, to komary chciały mnie pożreć. Grrr, jak ja nie lubię pierwszych cieplejszych dni, gdy to cholerstwo się budzi do życia...
W miarę zbliżania się do Grzybowa droga była coraz gorsza, z kulminacją między Mierzewem a Grzybowem, gdzie trzeba jechać 8 km/h żeby nie pokrzywić obręczy i nie połamać szprych...
W Grzybowie jedna fotka i potem już sprint do domu, do którego dotarłem krótko przed zachodem słońca.
Dzisiejszą wycieczką przekroczyłem 4000 km w tym roku.
Rower:Kellys
Dane wycieczki:
56.00 km (0.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:25.07 km/h,
prędkość maks: 43.70 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1492 (kcal)
K o m e n t a r z e
Ten asfalt między Szczytnikami, a Kędzierzynem już chyba z 3-4 lata jest. Przedtem tam była masakra :)
marcingt - 09:24 wtorek, 20 maja 2014 | linkuj
Komentuj