- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#76 | Żerków
Sobota, 31 maja 2014 | dodano: 31.05.2014Kategoria 51-100
Na dziś planowałem pobicie rekordu ilości kilometrów w ciągu dnia. Żeby to zrobić, musiałbym wstać dość wcześnie, żeby potem niepotrzebnie się nie spieszyć przed zmrokiem. Obudziłem się o 4 i pomyślałem - chce mi się wstawać? Odpowiedź brzmiała "nie", więc wróciłem do spania. Obudziłem się przed 8, wstałem, poszedłem na zakupy, przygotowałem prowiant i ok. 9 wyjechałem w stronę Pyzdr z zamysłem dotarcia do Żerkowa. Droga do Pyzdr była w miarę spokojna, to znaczy mój pas był w miarę spokojny, bo z naprzeciwka, od Pyzdr, jechało znacznie więcej samochodów. Jechałem z wiatrem, było przyjemnie chłodno, więc jazda była przednia. Gdyby tylko dziur w nawierzchni było mniej...
Po okolicznych łąkach widać, że mamy sezon deszczowo-powodziowy.
W Pyzdrach chciałem śmignąć na pełnej prędkości przez most, ale przypomniałem sobie, że nawet we Wrześni podniósł się poziom naszej rzeczki Wrześnicy, więc pewnie i Warta nabrała rozmiarów, więc wjechałem na chodnik na moście, żeby pstryknąć parę zdjęć rzeki. Faktycznie - poziom znacząco się podniósł i Warta rozlała się po łąkach. Wodowskaz ledwo wystaje nad poziom wody.
Za Pyzdrami skręciłem na Zamość. Tamte rejony to prawie zerowy ruch samochodów, szczególnie o tak wczesnej porze. Prosna w Rudzie Komorskiej o dziwo mieści się w korycie. A za Rudą droga pusta aż po horyzont...
Dalej były piękne, puste i ciche rejony - Komorze Przybysławskie, Chwałów, Kretków.
I rzeka Lutynia.
Po drodze wysłałem SMS-a do bobika, czy po południu jest chętny na wypad do Poznania.
Dojechałem do Żerkowa. Tam przystanąłem sobie na chwilę w cieniu żeby skonsumować galaretkę i wypić dawkę SuperDrive, po czym ruszyłem w stronę Nowego Miasta. Już niestety pod wiatr. Po kilku km minąłem mikadarka, śmigającego w stronę Żerkowa. Parę km dalej skręciłem na Wolicę, po czym kiepską drogą dojechałem do Nowego Miasta, mijając stawy chronione laserami ;)
Przedmieścia Nowego Miasta to asfalt po którym jedzie się gorzej niż po kocich łbach. A potem dosłownie kocie łby na rynku w Nowym Mieście i po chwili można wyjechać na trasę katowicką. Tą właśnie trasą śmigały w stronę Jarocina policyjne furgonetki na sygnale - 5 sztuk. A po wyjeździe na trasę zaraz kilkuminutowy postój przed mostem, który w dalszym ciągu nie jest skończony, przy czym za każdym razem gdy tam przejeżdżam, wygląda on tak samo...
Ustawiłem się ładnie za TIR-ami, więc gdy kolumna samochodów ruszyła, puściłem się za jednym z nich i jechałem sobie jakiś czas w jego tunelu aerodynamicznym, dobijając prawie do 55 km/h. Pewnie szłoby jeszcze szybciej, ale wiatr wiał z przodu i lekko z lewej i po chwili zacząłem odczuwać niebezpieczne podmuchy i ciężko mi było utrzymać prosty tor jazdy. Zwolniłem więc i zjechałem na prawą stronę. Wyprzedziło mnie jeszcze kilka samochodów i zrobiło się za mną pusto, bo kolejne czerwone światło na moście zatrzymało resztę. Mogłem więc spokojnie dojechać do Krzykos, po czym skręciłem na Orzechowo. Stamtąd dość szybkim tempem dotarłem do Czeszewa. W Czeszewie łąki też zalane.
W Sarnicach przed zakrętem jakiś debil postanowił zamontować progi zwalniające, bo ślepe barany nie widzą zakrętu i wypadają z drogi. A nie ma to jak wpaść szosówką na oponach nadyganych do 6 barów na kilka półcentymetrowej wysokości plastikowych belek...
Do Miłosławia i z Miłosławia do Wrześni walczyłem z wiejącym w twarz wiatrem.
Dojechałem do domu i umówiłem się z bobikiem na wyjazd do Poznania o 15:00 (patrz kolejny wpis).
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2472 (kcal)
Po okolicznych łąkach widać, że mamy sezon deszczowo-powodziowy.
W Pyzdrach chciałem śmignąć na pełnej prędkości przez most, ale przypomniałem sobie, że nawet we Wrześni podniósł się poziom naszej rzeczki Wrześnicy, więc pewnie i Warta nabrała rozmiarów, więc wjechałem na chodnik na moście, żeby pstryknąć parę zdjęć rzeki. Faktycznie - poziom znacząco się podniósł i Warta rozlała się po łąkach. Wodowskaz ledwo wystaje nad poziom wody.
Za Pyzdrami skręciłem na Zamość. Tamte rejony to prawie zerowy ruch samochodów, szczególnie o tak wczesnej porze. Prosna w Rudzie Komorskiej o dziwo mieści się w korycie. A za Rudą droga pusta aż po horyzont...
Dalej były piękne, puste i ciche rejony - Komorze Przybysławskie, Chwałów, Kretków.
I rzeka Lutynia.
Po drodze wysłałem SMS-a do bobika, czy po południu jest chętny na wypad do Poznania.
Dojechałem do Żerkowa. Tam przystanąłem sobie na chwilę w cieniu żeby skonsumować galaretkę i wypić dawkę SuperDrive, po czym ruszyłem w stronę Nowego Miasta. Już niestety pod wiatr. Po kilku km minąłem mikadarka, śmigającego w stronę Żerkowa. Parę km dalej skręciłem na Wolicę, po czym kiepską drogą dojechałem do Nowego Miasta, mijając stawy chronione laserami ;)
Przedmieścia Nowego Miasta to asfalt po którym jedzie się gorzej niż po kocich łbach. A potem dosłownie kocie łby na rynku w Nowym Mieście i po chwili można wyjechać na trasę katowicką. Tą właśnie trasą śmigały w stronę Jarocina policyjne furgonetki na sygnale - 5 sztuk. A po wyjeździe na trasę zaraz kilkuminutowy postój przed mostem, który w dalszym ciągu nie jest skończony, przy czym za każdym razem gdy tam przejeżdżam, wygląda on tak samo...
Ustawiłem się ładnie za TIR-ami, więc gdy kolumna samochodów ruszyła, puściłem się za jednym z nich i jechałem sobie jakiś czas w jego tunelu aerodynamicznym, dobijając prawie do 55 km/h. Pewnie szłoby jeszcze szybciej, ale wiatr wiał z przodu i lekko z lewej i po chwili zacząłem odczuwać niebezpieczne podmuchy i ciężko mi było utrzymać prosty tor jazdy. Zwolniłem więc i zjechałem na prawą stronę. Wyprzedziło mnie jeszcze kilka samochodów i zrobiło się za mną pusto, bo kolejne czerwone światło na moście zatrzymało resztę. Mogłem więc spokojnie dojechać do Krzykos, po czym skręciłem na Orzechowo. Stamtąd dość szybkim tempem dotarłem do Czeszewa. W Czeszewie łąki też zalane.
W Sarnicach przed zakrętem jakiś debil postanowił zamontować progi zwalniające, bo ślepe barany nie widzą zakrętu i wypadają z drogi. A nie ma to jak wpaść szosówką na oponach nadyganych do 6 barów na kilka półcentymetrowej wysokości plastikowych belek...
Do Miłosławia i z Miłosławia do Wrześni walczyłem z wiejącym w twarz wiatrem.
Dojechałem do domu i umówiłem się z bobikiem na wyjazd do Poznania o 15:00 (patrz kolejny wpis).
Rower:Kellys
Dane wycieczki:
92.79 km (0.00 km teren), czas: 03:36 h, avg:25.78 km/h,
prędkość maks: 54.60 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2472 (kcal)
K o m e n t a r z e
Trochę mi zajęło przetrawienie informacji wzrokowej że to byłeś Ty :P
mikadarek - 15:55 niedziela, 1 czerwca 2014 | linkuj
Komentuj