- Kategorie:
- 1-50.971
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.592
- deszcz.34
- leżący śnieg.11
- mgła.15
- mokro.29
- mżawka.11
- po zmroku.120
- pochmurno.248
- słonecznie.329
- śnieg.16
- trenażer.5
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2013
Dystans całkowity: | 1855.08 km (w terenie 34.00 km; 1.83%) |
Czas w ruchu: | 94:34 |
Średnia prędkość: | 19.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.30 km/h |
Suma kalorii: | 49411 kcal |
Liczba aktywności: | 34 |
Średnio na aktywność: | 54.56 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
#105 | Szosowo - drugi wyjazd
Piątek, 26 lipca 2013 | dodano: 26.07.2013
Dawno nie jeździłem szosówką, więc dziś przyszła na nią pora. Napompowałem opony, poprawiłem lekko mocowanie siodła, bo jarzmo się wytarło i siodełko zmienia kąt podczas jazdy, spakowałem dętki i ruszyłem w kierunku trasy 92 na Poznań. Dojechałem do Zasutowa, gdzie zjechałem na serwisówkę i dojechałem nią do Nekli. Stamtąd trasą wśród lasów do Czerniejewa i dalej na Szczytniki Czerniejewskie. Trasa była w większości ok dla szosówki, choć zdarzały się fragmenty mocno spękane, które trzeba było omijać. W Szczytnikach skręciłem w lewo na Kosowo, tak jak ostatnio. Gdy byłem w Kosowie zorientowałem się, że ściga mnie mocno ciemna chmura, wyglądająca na burzową. Jednak nie zapowiadano deszczu. Gdy wyjechałem w Kosowie na trasę gnieźnieńską... zaczęło padać. Krople były wielkości grochu, ale przyjemnnie mnie chłodziły w tym upale. Przestało padać w Gulczewie.
Przejechałem przez centrum i wróciłem do domu.
Temperatura:34.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1177 (kcal)
Przejechałem przez centrum i wróciłem do domu.
Rower:Santini
Dane wycieczki:
44.18 km (0.00 km teren), czas: 01:45 h, avg:25.25 km/h,
prędkość maks: 43.60 km/hTemperatura:34.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1177 (kcal)
#104 | Terenowo i szosowo w upale - pierwszy wyjazd
Piątek, 26 lipca 2013 | dodano: 26.07.2013
Z dnia na dzień jest coraz cieplej i coraz mniej chce się jeździć. Dziś nie miałem specjalnie pomysłu na trasę. Skoczyłem więc nad zalew, stamtąd do Nowego Folwarku i do lasu na drodze do Czerniejewa, po czym skręciłem do punktu czerpania wody. Chciałem początkowo jechać tak jak wczoraj - do leśniczówki w Czerniejwie, ale pojechałem inną trasą leśną - do Barczyzny. Stamtąd skierowałem się na Neklę i z Nekli, drogą serwisową, udałem się do Wrześni, gdzie objechałem jeszcze jeden park.
Temperatura:34.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 889 (kcal)
Rower:Kross
Dane wycieczki:
33.37 km (5.50 km teren), czas: 01:40 h, avg:20.02 km/h,
prędkość maks: 39.10 km/hTemperatura:34.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 889 (kcal)
#103 | Pod Gniezno wieczorem - drugi dziś wyjazd
Czwartek, 25 lipca 2013 | dodano: 25.07.2013
Pierwszy dziś wyjazd nakręcił zbyt mało kilometrów, więc trzeba było jeszcze pośmigać. Bobiko zaproponował, żebym skoczył po niego do Gniezna, bo pojechał dziś rowerem do pracy. Zgodziłem się i przed 16 wyjechałem w jego kierunku. Najpierw myślałem o jeździe główna drogą do Gniezna, wybrałem jednak boczne, przez Niechanowo. Za Niechanowem w kierunku Gniezna jest nawet całkiem dobry asfalt - można by tam kiedyś szosówką skoczyć, problem jest tylko z dojazdem do samego Niechanowa, bo wiedzie on przez Wódki, a tam nawet dla górala droga jest zbyt kiepska. Z Bobikiem spotkałem się w Szczytnikach Duchownych i pojechaliśmy w kierunku Wrześni. Tam pojechaliśmy na chwilę pod Tesco do bankomatu i po drobne zakupy Kuby, po czym on pojechał do domu, a ja skoczyłem jeszcze na chwilę nad zalew i wróciłem do domu.
Temperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1628 (kcal)
Rower:Kross
Dane wycieczki:
61.11 km (0.00 km teren), czas: 03:20 h, avg:18.33 km/h,
prędkość maks: 38.70 km/hTemperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1628 (kcal)
#102 | Terenowo pierwszy raz od długiego czasu
Czwartek, 25 lipca 2013 | dodano: 25.07.2013
Stęskniłem się za jazdą terenową, lasem, bocznymi drogami. Miałem jeszcze zrobić jedną długą trasę na slickach, ale pogoda nie pozwala na takie długie wojaże, więc dziś rano zmieniłem opony - slicki odpoczną trochę, a ja pośmigami na terenowych. Zmieniłem też łańcuch.
No i ruszyłem w teren. Najpierw udałem się do Marzelewa, żeby odłożyć na miejsce mojego kesza, którego zawiesiłem z powodu prac rozbiórkowych. Prace te jednak zakończyły się na stodole i chyba nic więcej nie będzie burzone. Przynajmniej na razie. Do osady jednak z ledwością dojechałem, bo w lesie jest straszna susza. Jechało się dosłownie jak po plaży - zapadłem się aż po same obręcze, tylne koło kręciło się w miejscu. Dalej było już na szczęście łatwiej - skoczyłem więc lasem do Czerniejewa, a z Czerniejewa już drogą asfaltową do Wrześni.
Temperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 822 (kcal)
No i ruszyłem w teren. Najpierw udałem się do Marzelewa, żeby odłożyć na miejsce mojego kesza, którego zawiesiłem z powodu prac rozbiórkowych. Prace te jednak zakończyły się na stodole i chyba nic więcej nie będzie burzone. Przynajmniej na razie. Do osady jednak z ledwością dojechałem, bo w lesie jest straszna susza. Jechało się dosłownie jak po plaży - zapadłem się aż po same obręcze, tylne koło kręciło się w miejscu. Dalej było już na szczęście łatwiej - skoczyłem więc lasem do Czerniejewa, a z Czerniejewa już drogą asfaltową do Wrześni.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
30.86 km (11.00 km teren), czas: 01:52 h, avg:16.53 km/h,
prędkość maks: 31.70 km/hTemperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 822 (kcal)
#101 | Nadwarciańsko
Środa, 24 lipca 2013 | dodano: 24.07.2013
Z okazji upałów znów miałem zamiar wybrać się gdzieś nad tereny wodne i wybór padł na Wartę. Udałem się więc do Miłosławia, a następnie do Czeszewa, gdzie zajrzałem na chwilę na przystań. Wody było już mało, wydawało się nawet, że mniej niż zwykle, a przecież całkiem niedawno Warta nie mieściła się w korycie...
Z Czeszewa skierowałem się drogą wiodącą dość blisko Warty, przez Szczodrzejewo, do Nowej Wsi Podgórnej, następnie Spławie, Tarnowa i wreszcie Pyzdry. Tam zawitałem na przystań Perkoza, która już wyschła.
Jako że ostatnio rozmawiałem z Kubą o tym, żeby sfotografować pozostałości po wylaniu Warty, a teraz trafiła się taka okazja, udałem się na most. Natura dość szybko poradziła sobie z niedawną powodzią. Pozostało tylko trochę szlamu na łące wzdłuż Warty, ale i ten niedługo zniknie, bo trawa już się przez niego przebiła.
Tutaj widać dokąd sięgała woda...
Po sesji fotograficznej byłem trochę zgrzany...
...więc skierowałem się na Wrześnię. Był spory ruch - samochód za samochodem, TIR z TIR-em. Na szczęście nie spotkałem się z żadną niebezpieczna sytuacją - wszyscy jeździli w miarę grzecznie.
Temperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1637 (kcal)
Z Czeszewa skierowałem się drogą wiodącą dość blisko Warty, przez Szczodrzejewo, do Nowej Wsi Podgórnej, następnie Spławie, Tarnowa i wreszcie Pyzdry. Tam zawitałem na przystań Perkoza, która już wyschła.
Jako że ostatnio rozmawiałem z Kubą o tym, żeby sfotografować pozostałości po wylaniu Warty, a teraz trafiła się taka okazja, udałem się na most. Natura dość szybko poradziła sobie z niedawną powodzią. Pozostało tylko trochę szlamu na łące wzdłuż Warty, ale i ten niedługo zniknie, bo trawa już się przez niego przebiła.
Tutaj widać dokąd sięgała woda...
Po sesji fotograficznej byłem trochę zgrzany...
...więc skierowałem się na Wrześnię. Był spory ruch - samochód za samochodem, TIR z TIR-em. Na szczęście nie spotkałem się z żadną niebezpieczna sytuacją - wszyscy jeździli w miarę grzecznie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
61.44 km (0.00 km teren), czas: 03:12 h, avg:19.20 km/h,
prędkość maks: 41.70 km/hTemperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1637 (kcal)
#100 | Jubileuszowy wyjazd do Kosowa ;)
Wtorek, 23 lipca 2013 | dodano: 23.07.2013
To dzisiejszy drugi wyjazd, a setny w tym roku.
Jako że wiatr troszkę się zmienił i wiał z północy, a jedyną trasą wiodącą do Wrześni z północy jest trasa z Gniezna, postanowiłem dojechać gdzieś bokami do niej, a potem wrócić nią do domu, a po drodze odwiedzić Kosowo w ramach niedawno praktykowanych odwiedzin w różnych światowych miejscowościach ;)
Wybrałem więc początkowo drogę na Czerniejewo, aby w lesie skręcić na Marzenin. W Marzeninie odbiłem w lewo na Pakszynek i dojechałem do Szczytnik Czerniejewskich. Tam skręciłem w lewo i dotarłem do Kosowa, jednak nie mogłem nigdzie znaleźć tablicy z nazwą miejscowości, aby zrobić sobie zdjęcie. Od strony Szczytnik jej nie było, na końcu, w stronę Żydowa też nie. Zawróciłem więc i skierowałem się na trasę gnieźnieńską. Przed samym skrzyżowaniem znalazłem wreszcie tablicę z nazwą miejscowości.
Stąd już pięknym, nowym asfaltem dojechałem do Wrześni.
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 828 (kcal)
Jako że wiatr troszkę się zmienił i wiał z północy, a jedyną trasą wiodącą do Wrześni z północy jest trasa z Gniezna, postanowiłem dojechać gdzieś bokami do niej, a potem wrócić nią do domu, a po drodze odwiedzić Kosowo w ramach niedawno praktykowanych odwiedzin w różnych światowych miejscowościach ;)
Wybrałem więc początkowo drogę na Czerniejewo, aby w lesie skręcić na Marzenin. W Marzeninie odbiłem w lewo na Pakszynek i dojechałem do Szczytnik Czerniejewskich. Tam skręciłem w lewo i dotarłem do Kosowa, jednak nie mogłem nigdzie znaleźć tablicy z nazwą miejscowości, aby zrobić sobie zdjęcie. Od strony Szczytnik jej nie było, na końcu, w stronę Żydowa też nie. Zawróciłem więc i skierowałem się na trasę gnieźnieńską. Przed samym skrzyżowaniem znalazłem wreszcie tablicę z nazwą miejscowości.
Stąd już pięknym, nowym asfaltem dojechałem do Wrześni.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
31.10 km (0.00 km teren), czas: 01:15 h, avg:24.88 km/h,
prędkość maks: 41.30 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 828 (kcal)
#99 | Krótko w Powidzu - pierwszy wyjazd tego dnia
Wtorek, 23 lipca 2013 | dodano: 23.07.2013
Dziś, tak jak wczoraj, miało być gorąco, więc postanowiłem znów odwiedzić jakieś jezioro. Wybór padł na Powidzkie, ale z dojazdem bocznymi drogami. Skierowałem się więc na początek na Słupcę, by w Węgierkach skręcić w lewo, na Otoczną. Był tam nawet dobry asfalt, niestety tylko do skrzyżowania, a dalej już do Szemborowa dziura na dziurze. W Szemborowie drogowcy postanowili wylewać asfalt na jakiejś bocznej ulicy, a na głównej, którą jechałem, droga zaczęła mi się przyklejać do opon. Myślałem, że to kawałki asfaltu z tej nowej drogi, ale nie. Okazało się, że było tak gorąco, że drogi zaczynały się rozpuszczać. A dalej było jeszcze gorzej - gdy wyjechałem na główną drogę 260 Witkowo-Wólka, było jeszcze gorzej - trzeba było omijać każdą łatę na drodze, bo nie była to już łata, tylko kałuża smoły, rozjeżdżana przez samochody i ciągnąca się przez kilkanaście metrów. Dojechałem do Mielżyna i zobaczyłem tablicę z informacją o jakimś starym kościele. Skręciłem więc i poszukałem go, ale nie był zbyt interesujący. Wróciłem na trasę i niebawem skręciłem w prawo, na Ruchocinek. Tutaj znów był bardzo dobry asfalt i było tak aż do skrzyżowania w Ruchocinku.
Potem do Wiekowa było trochę gorzej. Po drodze zobaczyłem radary jednostki wojskowej w Powidzu.
Gdy wyjechałem na drogę Witkowo-Powidz, przez pewien odcinek było w porządku, bo jest tam w miarę nowy asfalt, ale za ostatnim przejazdem kolejowym była masakra. Nie dość, że droga strasznie dziurawa, to do tego kałuże smoły, podobnie jak wcześniej dzisiaj. Dojechałem do Powidza, zawitałem na chwilę nad jeziorem w jakimś mało uczęszczanym miejscu, gdzie toczyły się właśnie jakieś prace budowlane, sprawdziłem temp. powietrza...
...i pojechałem dalej, w kierunku Polanowa, czego nie planowałem, bo chciałem jechać na Strzałkowo. Jednak nie żałuję. Mimo że byłem już tam 2 czy 3 razy, to dziś było tam po prostu pięknie - wszechogarniająca cisza, brak samochodów, piękne malownicze tereny...
Zatrzymałem się na chwilę w cieniu na jedzenie i pojechałem dalej.
W pewnym miejscu skręciłem w bok, w kierunku jeziora, mając nadzieję, że dotrę do jakiejś plaży, ale asfalt się skończył po pewnej chwili, a ja nie miałem ochoty brnąć na slickach w piachu. Zawróciłem i pojechałem z powrotem do Powidza.
Tam skręciłem na Strzałkowo. Przez kilka km byłem zachwycony asfaltem i terenami, jednak asfalt po chwili się skończył i zaczęła się betonowa droga z płyt, do tego trochę dziurawych. Zdaje się, że jechałem już tu kiedyś, ale w drugą stronę.
Asfalt pojawił się znów w okolicach skrzyżowania z drogą na Babin-Olędry i był już w miarę ok aż do Strzałkowa. Ze Strzałkowa pojechałem znaną mi już trasą do Wrześni przez Graboszewo i Młodziejewice.
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2117 (kcal)
Potem do Wiekowa było trochę gorzej. Po drodze zobaczyłem radary jednostki wojskowej w Powidzu.
Gdy wyjechałem na drogę Witkowo-Powidz, przez pewien odcinek było w porządku, bo jest tam w miarę nowy asfalt, ale za ostatnim przejazdem kolejowym była masakra. Nie dość, że droga strasznie dziurawa, to do tego kałuże smoły, podobnie jak wcześniej dzisiaj. Dojechałem do Powidza, zawitałem na chwilę nad jeziorem w jakimś mało uczęszczanym miejscu, gdzie toczyły się właśnie jakieś prace budowlane, sprawdziłem temp. powietrza...
...i pojechałem dalej, w kierunku Polanowa, czego nie planowałem, bo chciałem jechać na Strzałkowo. Jednak nie żałuję. Mimo że byłem już tam 2 czy 3 razy, to dziś było tam po prostu pięknie - wszechogarniająca cisza, brak samochodów, piękne malownicze tereny...
Zatrzymałem się na chwilę w cieniu na jedzenie i pojechałem dalej.
W pewnym miejscu skręciłem w bok, w kierunku jeziora, mając nadzieję, że dotrę do jakiejś plaży, ale asfalt się skończył po pewnej chwili, a ja nie miałem ochoty brnąć na slickach w piachu. Zawróciłem i pojechałem z powrotem do Powidza.
Tam skręciłem na Strzałkowo. Przez kilka km byłem zachwycony asfaltem i terenami, jednak asfalt po chwili się skończył i zaczęła się betonowa droga z płyt, do tego trochę dziurawych. Zdaje się, że jechałem już tu kiedyś, ale w drugą stronę.
Asfalt pojawił się znów w okolicach skrzyżowania z drogą na Babin-Olędry i był już w miarę ok aż do Strzałkowa. Ze Strzałkowa pojechałem znaną mi już trasą do Wrześni przez Graboszewo i Młodziejewice.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
79.47 km (0.00 km teren), czas: 04:16 h, avg:18.63 km/h,
prędkość maks: 42.50 km/hTemperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2117 (kcal)
#98 | Upalne zwiedzanie za Pobiedziskami
Dzisiejszy plan znów był zgodny z kierunkiem wiatru - do celu pod wiatr, powrót z wiatrem. A że znów wiało z północnego zachodu, to cel musiał być gdzieś na płn.-zach. od Wrześni. Ale gdzie? Spojrzałem na mapę w okolice Pobiedzisk. Byliśmy już tam wielokrotnie. Ale czy na pewno? Spojrzałem dalej i zobaczyłem jakieś jeziora. A że miało być bardzo ciepło, to pokręcenie się w okolicach jezior było dobrym pomysłem. Trasę mogłem wyznaczyć do Pobiedzisk albo przez Czerniejewo i Wierzyce, albo przez Kostrzyn. Pierwsza trasa wydawała się lepsza, bo w pewnej części wiedzie przez lasy, a druga - krajówka K92 - byłaby dość męcząca w takim upale. Tyle że pierwszą z nich jeżdżę ostatnio za często. Postanowiłem więc dojechać do Kostrzyna od dołu, po drodze zabierając Bobiko. Tyle że Bobiko wrócił do domu nad ranem i nie było pewne czy pojedzie. Po porannym kontakcie zdecydował się jednak na wyjazd. Jako że trasa nie miała być za długa (125 km), to nie spieszyliśmy się specjalnie z wyjazdem. Zaowocowało to wyruszeniem trasy od Bobika dopiero w okolicach południa, co nie jest dobrym pomysłem przy takich wysokich temperaturach. Skierowaliśmy się na Murzynowo Kościelne, przecięliśmy trasę średzką, potem jakieś małe wioski i Dominowo.
Gdzieś w tamtym rejonie okazało się, że zaplanowana trasa wiedzie drogami polnymi, więc trzeba było ją na szybko zmodyfikować. To spowodowało, że zanim dojechaliśmy do Kostrzyna, trzykrotnie przejeżdżaliśmy nad autostradą.
Kolejne ślady w zbożu?
W Kostrzynie zatrzymaliśmy się przy Biedronce, żeby Bobiko kupił prowiant na drogę. Tam też zjedliśmy co nieco. Podczas konsumpcji uświadomiliśmy sobie, że jest już dość późno, a my właściwie jesteśmy... na początku trasy. Do tego temperatura wzrosła do uciążliwego poziomu i nie dało się praktycznie stać w słońcu. Śniadanko dodało nam jednak sił i postanowiliśmy kontynuować jazdę do celu. Znaną nam już trasą przez Promno, przez zjazdy i podjazdy, z małą przerwą na zdjęcia, dojechaliśmy do Pobiedzisk.
Stamtąd wyjechaliśmy na trasę nr 5 z Gniezna do Poznania, którą jechało się całkiem przyjemnie - nawierzchnia prosta i małe pobocze. Po kilku kilometrach, w miejscowości Promno-Stacja, mieliśmy skręcić w prawo, żeby zawitać przy jeziorze Kowalskim. Tak też zrobiliśmy. Tyle, że po kilkuset metrach okazało się, że minęliśmy nasz zaplanowany zjazd w lewo. A zjazd ten był w drogę... bez asfaltu, w piach :/ Trzeba było więc dokonać kolejnej modyfikacji trasy. Powróciliśmy na "piątkę", którą przejechaliśmy kolejnych kilka km i zjechaliśmy w kierunku jezior w Biskupicach.
Nareszcie trafiliśmy nad jezioro, nad którym od razu lepiej się oddychało - chłodniej, wilgotniej i było czuć ten specyficzny zapach jezior, mimo że samo jezioro jest bardzo brudne i jest zakaz kąpieli w nim.
W oddali widać było piękny dom - pewnie jakieś gospodarstwo agroturystyczne.
Ruszyliśmy dalej, do miejscowości Kowalskie, w którym stał wyżej wspomniany dom, jednak miał tak wysoki mur, że z drogi nie dało się go sfotografować.
Kawałek dalej stała jednak malownicza stodoła.
Po kilkuset metrach dotarło do mnie, że po naszej lewej stronie, gdzieś za zasłoną lasu, nadal jest jezioro, które było przecież celem naszego wypadu, a my na razie tylko na chwilę się przy nim zatrzymaliśmy. Wjechaliśmy więc w pierwszy napotkany wjazd w lewo, ale okazało się, że uliczka jest ślepa i nie dochodzi do jeziora. Wybraliśmy więc kolejną, kilkadziesiąt metrów dalej i tędy, ciasnym leśnym, zarośniętym duktem, po betonowych płytach, dotarliśmy na brzeg jeziora.
Zjedliśmy, wypiliśmy, spojrzeliśmy na zegarki i postanowiliśmy, że skrócimy trasę - nie będziemy objeżdżać jeziora lednickiego, tylko zaraz po objeździe następnego zaplanowanego jeziora - Stęszewskiego - pojedziemy na Lednicę i Czerniejewo. Wyjechaliśmy więc na trasę wiodącą do Tuczna, w którym trafiliśmy na istny wysyp turystów i plażowiczy z pobliskiego jeziora Tuczno i Stęszewskiego. Dalsza trasa, wiodąca lasem wzdłuż większego z nich - Jeziora Stęszewskiego, usiana była zaparkowanymi wzdłuż samochodami. Nawierzchnia była masakryczna - łata na łacie, dziura na dziurze. Na szczęście w końcu zaczął się dobry asfalt i można było przyspieszyć. Dojechaliśmy do odcinka, którym już kiedyś jechaliśmy, wracając z Puszczy Zielonka, i dojechaliśmy do Krześlic, w których zatrzymaliśmy się przy jakimś pałacyku.
Na następnym skrzyżowaniu spotkaliśmy rowerzystkę, z którą chwilę porozmawialiśmy. Potem trzeba było podjąć decyzję - czy jedziemy trasą, ale dłuższą, dookoła, czy prosto, polną piaszczystą drogą, wprost na Węglewo i Latalice, co zaoszczędzi ładnych kilka km. Pytanie - czy moje slicki dadzą radę w takim wyschniętym piachu? Ryzykujemy i okazuje się, że nie jest tak źle. Środek duktu jest porośnięty trawą i da się jakoś przejechać, bo lewa i prawa to istna plaża. Po prawie 2 km terenu wyjeżdżamy na asfalt i znaną nam już trasą przez Latalice dojeżdżamy nad Jezioro Lednica i widzimy przed sobą czynny sklep. Całe szczęście, bo obu nam skończyła się już woda. Co dziwne - w sklepie mieli nawet lodówkę, więc Bobiko nabył dla nas po 1,5-litrowej butelce wody, którą napełniliśmy bidony i nasze zaschnięte mordy ;)
Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Wyjeżdżamy znów na "piątkę", którą dojeżdżamy do Łubowa, gdzie skręcamy w prawo i malowniczymy terenami dojeżdżamy do Czerniejewa i do Wrześni.
Temperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3529 (kcal)
Gdzieś w tamtym rejonie okazało się, że zaplanowana trasa wiedzie drogami polnymi, więc trzeba było ją na szybko zmodyfikować. To spowodowało, że zanim dojechaliśmy do Kostrzyna, trzykrotnie przejeżdżaliśmy nad autostradą.
Kolejne ślady w zbożu?
W Kostrzynie zatrzymaliśmy się przy Biedronce, żeby Bobiko kupił prowiant na drogę. Tam też zjedliśmy co nieco. Podczas konsumpcji uświadomiliśmy sobie, że jest już dość późno, a my właściwie jesteśmy... na początku trasy. Do tego temperatura wzrosła do uciążliwego poziomu i nie dało się praktycznie stać w słońcu. Śniadanko dodało nam jednak sił i postanowiliśmy kontynuować jazdę do celu. Znaną nam już trasą przez Promno, przez zjazdy i podjazdy, z małą przerwą na zdjęcia, dojechaliśmy do Pobiedzisk.
Stamtąd wyjechaliśmy na trasę nr 5 z Gniezna do Poznania, którą jechało się całkiem przyjemnie - nawierzchnia prosta i małe pobocze. Po kilku kilometrach, w miejscowości Promno-Stacja, mieliśmy skręcić w prawo, żeby zawitać przy jeziorze Kowalskim. Tak też zrobiliśmy. Tyle, że po kilkuset metrach okazało się, że minęliśmy nasz zaplanowany zjazd w lewo. A zjazd ten był w drogę... bez asfaltu, w piach :/ Trzeba było więc dokonać kolejnej modyfikacji trasy. Powróciliśmy na "piątkę", którą przejechaliśmy kolejnych kilka km i zjechaliśmy w kierunku jezior w Biskupicach.
Nareszcie trafiliśmy nad jezioro, nad którym od razu lepiej się oddychało - chłodniej, wilgotniej i było czuć ten specyficzny zapach jezior, mimo że samo jezioro jest bardzo brudne i jest zakaz kąpieli w nim.
W oddali widać było piękny dom - pewnie jakieś gospodarstwo agroturystyczne.
Ruszyliśmy dalej, do miejscowości Kowalskie, w którym stał wyżej wspomniany dom, jednak miał tak wysoki mur, że z drogi nie dało się go sfotografować.
Kawałek dalej stała jednak malownicza stodoła.
Po kilkuset metrach dotarło do mnie, że po naszej lewej stronie, gdzieś za zasłoną lasu, nadal jest jezioro, które było przecież celem naszego wypadu, a my na razie tylko na chwilę się przy nim zatrzymaliśmy. Wjechaliśmy więc w pierwszy napotkany wjazd w lewo, ale okazało się, że uliczka jest ślepa i nie dochodzi do jeziora. Wybraliśmy więc kolejną, kilkadziesiąt metrów dalej i tędy, ciasnym leśnym, zarośniętym duktem, po betonowych płytach, dotarliśmy na brzeg jeziora.
Zjedliśmy, wypiliśmy, spojrzeliśmy na zegarki i postanowiliśmy, że skrócimy trasę - nie będziemy objeżdżać jeziora lednickiego, tylko zaraz po objeździe następnego zaplanowanego jeziora - Stęszewskiego - pojedziemy na Lednicę i Czerniejewo. Wyjechaliśmy więc na trasę wiodącą do Tuczna, w którym trafiliśmy na istny wysyp turystów i plażowiczy z pobliskiego jeziora Tuczno i Stęszewskiego. Dalsza trasa, wiodąca lasem wzdłuż większego z nich - Jeziora Stęszewskiego, usiana była zaparkowanymi wzdłuż samochodami. Nawierzchnia była masakryczna - łata na łacie, dziura na dziurze. Na szczęście w końcu zaczął się dobry asfalt i można było przyspieszyć. Dojechaliśmy do odcinka, którym już kiedyś jechaliśmy, wracając z Puszczy Zielonka, i dojechaliśmy do Krześlic, w których zatrzymaliśmy się przy jakimś pałacyku.
Na następnym skrzyżowaniu spotkaliśmy rowerzystkę, z którą chwilę porozmawialiśmy. Potem trzeba było podjąć decyzję - czy jedziemy trasą, ale dłuższą, dookoła, czy prosto, polną piaszczystą drogą, wprost na Węglewo i Latalice, co zaoszczędzi ładnych kilka km. Pytanie - czy moje slicki dadzą radę w takim wyschniętym piachu? Ryzykujemy i okazuje się, że nie jest tak źle. Środek duktu jest porośnięty trawą i da się jakoś przejechać, bo lewa i prawa to istna plaża. Po prawie 2 km terenu wyjeżdżamy na asfalt i znaną nam już trasą przez Latalice dojeżdżamy nad Jezioro Lednica i widzimy przed sobą czynny sklep. Całe szczęście, bo obu nam skończyła się już woda. Co dziwne - w sklepie mieli nawet lodówkę, więc Bobiko nabył dla nas po 1,5-litrowej butelce wody, którą napełniliśmy bidony i nasze zaschnięte mordy ;)
Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Wyjeżdżamy znów na "piątkę", którą dojeżdżamy do Łubowa, gdzie skręcamy w prawo i malowniczymy terenami dojeżdżamy do Czerniejewa i do Wrześni.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
132.47 km (2.00 km teren), czas: 08:31 h, avg:15.55 km/h,
prędkość maks: 44.80 km/hTemperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3529 (kcal)
#97 | Drugi dziś wyjazd - popołudniowy trójkąt
Sobota, 20 lipca 2013 | dodano: 20.07.2013
88 km z dzisiejszego południowego wyjazdu, to trochę mało jak na sobotę, szczególnie, że pogoda piękna, więc po obiedzie i podwieczorku postanowiłem wyjechać drugi raz. Standardowo na trójkąt. Najpierw Nekla, potem Czerniejewo i Września. Myślałem, że przy takiej pogodzie i przy sobocie spotkam dziesiątki rowerzystów, ale było jakoś szczególnie pusto dzisiaj... Przed wyjazdem wypiłem sobie energy shota Olimpa, więc kręciłem jak szalony. Ostatni odcinek, między Czerniejewem a Wrześnią psuło trochę latające robactwo, z którym zderzałem się kilka razy na każdą sekundę.
Do domu dojechałem około 20.30.
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 972 (kcal)
Do domu dojechałem około 20.30.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
36.49 km (0.00 km teren), czas: 01:29 h, avg:24.60 km/h,
prędkość maks: 42.10 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 972 (kcal)
#96 | Taki tam bucik
Dzisiejszy cel, to trasa, którą dość dawno nie jechałem. Pogoda była idealna, wiatr słabszy niż wczoraj, 20 stopni.
Najpierw Grzybowo, z którego pojechałem w kierunku Arcugowa. Tam skręciłem w lewo, żeby przez Potrzymowo i Jelitowo dojechać do Czerniejewa, a potem Nekla i Września. Jednak gdy byłem w okolicach Drachowa, odebrałem telefon od Bobiko, który od rana wyskoczył do Poznania i właśnie z niego wracał. Zaproponował spotkanie w Pobiedziskach. Ok, zgodziłem się - w Czerniejewie pojadę prosto zamiast skręcić w lewo. Jednak trasa stawała się coraz trudniejsza, bo za Szczytnikami Czerniejewskimi skręciła w prawo, prosto pod wiatr. Jednak dość sprawnie dojechałem do Wierzyc, a potem Pobiedzisk. Myślałem, że to Bobiko będzie pierwszy, ale jednak nie. Dojechał jakieś 10 minut po mnie. Chciał jechać na Wrześnię trasą, którą ja właśnie wróciłem, przez Czerniejewo, ale zaproponowałem trasę na Kostrzyn Wlkp. przez Promno, bo w tym kierunku było z wiatrem. No i ruszyliśmy zjazdami i podjazdami, w ciepłych promieniach słońca (ponad 30 stopni w słońcu).
W Kostrzynie zatrzymaliśmy się przy "Stonce", Bobiko kupił picie i kanapkę, posililiśmy się, napiliśmy i trasą K92 pojechaliśmy do Wrześni.
A kształt dzisiejszej trasy ułożył się w fajny bucik ;)
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2352 (kcal)
Najpierw Grzybowo, z którego pojechałem w kierunku Arcugowa. Tam skręciłem w lewo, żeby przez Potrzymowo i Jelitowo dojechać do Czerniejewa, a potem Nekla i Września. Jednak gdy byłem w okolicach Drachowa, odebrałem telefon od Bobiko, który od rana wyskoczył do Poznania i właśnie z niego wracał. Zaproponował spotkanie w Pobiedziskach. Ok, zgodziłem się - w Czerniejewie pojadę prosto zamiast skręcić w lewo. Jednak trasa stawała się coraz trudniejsza, bo za Szczytnikami Czerniejewskimi skręciła w prawo, prosto pod wiatr. Jednak dość sprawnie dojechałem do Wierzyc, a potem Pobiedzisk. Myślałem, że to Bobiko będzie pierwszy, ale jednak nie. Dojechał jakieś 10 minut po mnie. Chciał jechać na Wrześnię trasą, którą ja właśnie wróciłem, przez Czerniejewo, ale zaproponowałem trasę na Kostrzyn Wlkp. przez Promno, bo w tym kierunku było z wiatrem. No i ruszyliśmy zjazdami i podjazdami, w ciepłych promieniach słońca (ponad 30 stopni w słońcu).
W Kostrzynie zatrzymaliśmy się przy "Stonce", Bobiko kupił picie i kanapkę, posililiśmy się, napiliśmy i trasą K92 pojechaliśmy do Wrześni.
A kształt dzisiejszej trasy ułożył się w fajny bucik ;)
Rower:Kross
Dane wycieczki:
88.31 km (0.00 km teren), czas: 04:27 h, avg:19.84 km/h,
prędkość maks: 53.10 km/hTemperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2352 (kcal)