Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48632 km
Kellys 39549 km
Esker 22563 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

51-100

Dystans całkowity:40112.91 km (w terenie 526.35 km; 1.31%)
Czas w ruchu:1865:11
Średnia prędkość:21.47 km/h
Maksymalna prędkość:70.77 km/h
Suma podjazdów:62329 m
Maks. tętno maksymalne:196 (107 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:870816 kcal
Liczba aktywności:604
Średnio na aktywność:66.41 km i 3h 05m
Więcej statystyk

#5 | Wieczorny Skorzęcin

Środa, 5 lutego 2014 | dodano: 05.02.2014Kategoria 51-100
Dzisiejszy wyjazd to była właściwie powtórka wczorajszego. Jedyna różnica była taka, że było cieplej i niestety powyżej zera - drogi były mokre, choć nie było tragedii. Wiatr w drodze do Skorzęcina też wiał w plecy. Za Witkowem znów zauważyłem helikopter latający nad jeziorem. Zastanawiałem się jak będzie wyglądała droga w lesie przed ośrodkiem - czy lód już się roztopił i będzie mokro? Na szczęście tam było trochę zimniej. Lodu było minimalnie mniej niż wczoraj, wyjeżdżone koleiny troszkę szersze niż wczoraj, jednak na slickach nadal było trochę niepewnie. Wjechałem do ośrodka, znów musiałem powalczyć na lodzie, na którym było już więcej wody niż wczoraj. Wjechałem na molo, ale dziś lód nie wydawał już żadnych odgłosów. Nie chcąc zmarznąć wróciłem na ląd i zatrzymałem się przy jednej z ławeczek kilkanaście metrów od fontanny. Termos, kawka, a nade mną krążył śmigłowiec.


Kawa się skończyła, więc trzeba było się zwijać. Lekko zmarzłem, ale na razie na rozgrzanie się szybszą jazdą nie było szans, bo jazda przez ośrodek i przez las musiała znów być wolna i ostrożna. Przyspieszyłem dopiero za lasem i praktycznie w Kamionce już było mi ciepło. Niezbyt szybkim tempem dojechałem do Wrześni i w domu byłem kilka minut po 22:00.
Rower:Kross Dane wycieczki: 62.23 km (0.00 km teren), czas: 03:30 h, avg:17.78 km/h, prędkość maks: 33.50 km/h
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1658 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#4 | Wieczorny Skorzęcin, kawa i śmigłowiec

Wtorek, 4 lutego 2014 | dodano: 04.02.2014Kategoria 51-100
Jakiś czas temu, podczas wypadu do Skorzęcina z bobikiem, powiedziałem sobie, że muszę już zmienić opony ze slicków na bieżnikowane. Był wtedy mróz i slicki dość niebiezpiecznie ślizgały się na zamarzniętym asfalcie. Jednak od tamtego czasu pogoda nie pozwalała na jazdę, więc rower stał, a dziś drogi były już suche, więc nie widziałem przeszkód, żeby wyjechać znów na slickach. Tym bardziej, że nie chciało mi się przekładać ogumienia. Wyjechałem kilka minut po 18 w stronę Skorzęcina. Jechało się dość fajnie, z lekkim wiatrem w plecy. Za Witkowem zobaczyłem na niebie jakiś samolot i pomyślałem, że znów trenują nocne loty transportowcem w Powidzu, ale gdy zbliżyłem się do Kamionki i stanąłem na chwilę, to okazało się, że to tylko śmigłowiec. Ale to chyba też były loty treningowe, bo od tego momentu aż do czasu gdy dojechałem do ośrodka, śmigłowiec krążył mi nad głową. Był to dość miły dodatek do ładnego widoku czystego nocnego nieba usianego gwiazdami i ozdobionego sierpem Księżyca. Przed samą Kamionką zobaczyłem w oddali jakieś światło na drodze, coś jak przednie światło roweru, ale po chwili okazało się, że to jakaś parka biegaczy w latarką.
Koło wsi Skorzęcin zatrzymałem się na chwilę, żeby popatrzeć w błyszczące w światłach roweru ślepia trzech saren na polu.
Minąłem wieś Skorzęcin i kawałek przed lasami trochę się zdziwiłem, gdy zobaczyłem śnieg na drodze i przejazd przez niego tylko dla dwóch kół. Zastanawiałem się jak będzie dalej. No i obawy się potwierdziły - o ile wszystkie drogi zdążyły odmarznąć i wyschnąć, tak droga wśród lasów była przykryta na początkowym odcinku na całej szerokości dość luźnym zmarzniętym śniegiem,

a dalej już zbitym i zamarzniętym śniegiem i lodem z wyjeżdżonymi (a to też nie wszędzie) tylko dwoma pasami-koleinami do dwóch kół. Zero piasku, no bo też kto tam miałby ten piasek sypać, skoro właściwie nie jest to żadna ważna droga. A ja na slickach :)



No więc prędkość nie przekraczała 15 km/h, gdzieniegdzie, gdy w koleinach widziałem lód, to 10 km/h. Wypiąłem buty z zamków i starałem się nie naciskać gwałtownie na pedały, delikatnie operowałem kierownicą, bo każdy mocniejszy jej skręt mógłby skończyć się uślizgiem koła i glebą.



Dojechałem do ośrodka, wjechałem, a tam... cała aleja w lodzie :) W pewnym miejscu lód się roztopił i zostały kałuże, ale jak się okazało - na ich dnie został jeszcze lód, więc jechałem... jak po lodzie ;). Na tej głównej alejce było jeszcze w miarę bezpiecznie, bo lód był lekko chropowaty, w większości od bieżników aut.

Ale aleja wiodąca na molo to już czyste lodowisko - prawie idealna tafla lodu do jazdy na łyżwach. Tak więc tam asekurowałem się nogami.

Udało mi się dojechać na molo i zabrałem się za kawę z termosu. Spojrzałem na jezioro - całe skute lodem. I nagle to usłyszałem... W pierwszej sekundzie myślałem, że słyszę jakiś ostrzał rakietowy z poligonu w Powidzu, ale w następnej sekundzie dotarło do mnie, że to lód się rozpręża. Ależ piękne efekty dźwiękowe! Wiele razy byłem nad zamarzniętymi jeziorami i słyszałem te dźwięki, ale takiego jak dziś jeszcze nie. Pewnie dlatego, że jezioro zaczynało odmarzać i były spore naprężenia pod lodem. Dźwięki dochodziły raz z prawej, raz z lewej strony mola. Pojedyncze i przenoszące się z lewej na prawą i z powrotem. Naprawdę świetne doznania.
Wyjąłem z plecaka drugą kurtkę, założyłem na grzbiet żeby nie zmarznąć i zabrałem się za kawę z termosu. Gdy piłem, zobaczyłem samochód. Nadjechał od strony zjeżdżalni i... zaparkował na plaży, przodem do jeziora. Chyba po chwili kierowca zauważył, że ktoś jest na molo i oświetlił mnie długimi światłami. Dopiłem kawę i ruszyłem w drogę powrotną. Spojrzałem na samochód, a w środku parka. Ciekawe po co przyjechali na plażę ;) Znów powalczyłem z lodem i gdy wyjechałem z ośrodka minąłem się z kolejnym samochodem. Kurtki nie zdejmowałem, bo przyznam, że trochę zmarzłem na tym molo. Jednak zanim dojechałem do Witkowa byłem już na tyle rozgrzany, że zatrzymałem się na przystanku autobusowym, zdjąłem kurtkę i włożyłem do plecaka.
Powrót był trochę gorszy, bo wiało w twarz. W dodatku kondycja siadła - miesiąc bez jeżdżenia zrobił swoje. Dojechałem do domu przed 22.00.
Rower:Kross Dane wycieczki: 62.18 km (0.00 km teren), czas: 03:37 h, avg:17.19 km/h, prędkość maks: 32.60 km/h
Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1656 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#2 | Skorzęcin przed południem

Sobota, 11 stycznia 2014 | dodano: 12.01.2014Kategoria 51-100
Zaproponowałem dziś wyjazd bobikowi, ale odmówił, bo miał kolędę. Przygotowałem więc rower, energetyka, spakowałem do plecaka kurtkę przeciwdeszczową, bo pogoda była niepewna i po 10:00 wyjechałem w kierunku Skorzęcina. Jechałem z wiatrem, a nade mną kłębiły się ciemne chmury. W Witkowie bardzo duży ruch - chyba wszyscy wyszli do centrum na zakupy. Dalej było już spokojnie, choć w lesie, na dojeździe do ośrodka, minąłem dwa samochody. W samym ośrodku pusto, nie widziałem ani jednego człowieka, tylko 2 samochody chwilę przed wyjazdem. Wjechałem na molo, skonsumowałem batonika, wypiłem energetyka, pstryknąłem kilka zdjęć i gdy już mocno mnie przewiało, zebrałem się na powrót.

A tak wiało dzisiaj:


Pomyślałem jednak, że trzeba by jakoś ułatwić sobie jazdę pod wiatr, więc zatrzymałem się na chwilę i dopompowałem obie opony. 
Gdy wyjechałem z lasu, to uświadomiłem sobie, że powrót nie będzie łatwy. Kawałek za wsią Skorzęcin patrzę - a przede mną dwóch rowerzystów jedzie w stronę Witkowa. Myślałem, że to jacyś sportowcy, ale okazało się, że było to jakichś dwóch mężczyzn na zwykłych rowerach. Wyprzedziłem ich, jadę dalej, patrzę, a w moją stronę zbliża się kolejny rower, od strony Witkowa. Czerwony ubiór. Patrzę, a to jakaś dziewczyna sobie śmiga. Uśmiechnąłem się, pomachałem jej, ona to samo :)
W Witkowie było już trochę mniej ludzi na ulicach. Po niedługim czasie niebo się wypogodziło, wyszło słońce i strasznie raziło po oczach, bo było nisko, jechałem prawie idealnie w jego stronę i nie miałem na oczach przyciemnianych szkieł. Świeciło już do samego końca trasy. 
Rower:Kross Dane wycieczki: 61.93 km (0.00 km teren), czas: 02:53 h, avg:21.48 km/h, prędkość maks: 34.80 km/h
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1650 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

#1 | Rozpoczęcie sezonu 2014 - Skorzęcin

Środa, 1 stycznia 2014 | dodano: 01.01.2014Kategoria 51-100 Uczestnicy
Nie mogłem odmówić sobie przyjemności rozpoczęcia sezonu rowerowego 2014 już 1 stycznia, więc po południu zaproponowałem wyjazd bobikowi. Początkowo miał opory, bo obawiał się swojej słabej kondycji i promili w organizmie po imprezie sylwestrowej, ale pod wieczór podjął pierwszą męską decyzję w tym roku i przyjechał do Wrześni, skąd ruszyliśmy po 18:00 w stronę Skorzęcina. Jechaliśmy z lekkim wiatrem w plecy. Bobiko, mimo że narzekał dziś na swoją kondycję, gdy tylko znalazł się przede mną, to wyrywał do przodu na 100-200 metrów, nie bacząc na mnie ani na to, że będzie musiał dziś jeszcze wrócić do domu pod wiatr. Za Witkowem stanęliśmy na chwilę, aby skonsumować EnergyShota Olimpa, który zaczyna działać po jakichś 30 minutach, a więc zacznie wtedy, gdy będziemy się zbierali na powrót. W lesie na dojeździe do ośrodka było jak zwykle ciemno jak w piekle i o dziwo minęliśmy tam jeden samochód. Wjechaliśmy do ośrodka, potem na molo i szukaliśmy śladów wczorajszej imprezy sylwestrowej. Nic. Ani pozostałości fajerwerków, ani rozbitego szkła. Tak spokojnie i kulturalnie tu było? A może nikogo tu nie było? Jednak na końcu mola ze śmietnika wystawało kilka zużytych fajerwerków, więc jednak ktoś tu był, ale posprzątał po sobie. Miło.
Zabraną w termosach kawę i herbatę postanowiliśmy wypić gdzieś na lądzie, w osłoniętym miejscu, żeby się za bardzo nie wychłodzić na wietrze wiejącym od jeziora. Zjechaliśmy więc z mola i zatrzymaliśmy się koło budki telefonicznej przy "Piekle". Wypiliśmy kawę i herbatę, ja skonsumowałem prawie zamarzniętego batonika i po jakichś 30 minutach ruszyliśmy w drogę powrotną. Na termometrze było -2, w lesie za ośrodkiem mgła. Za ośrodkiem droga była już biała, pokryta szronem, temp. -1 st. C. Kawałek za wsią Skorzęcin zatrzymaliśmy się, aby przez chwilę spojrzeć w niebo i na horyzont, skąd odpalano jeszcze sztuczne ognie. Ruszyliśmy dalej. Jechało się przyjemnie, bo wiatr chyba całkiem ustał. Ruch był znikomy. Po porannych informacjach dotyczących wypadków na drogach po imprezie sylwestrowej trochę się obawiałem o bezpieczeństwo, ale kierowcy jeździli tak ostrożnie, że nie mogłem w to uwierzyć. Niektórzy gdy nas wyprzedzali czy mijali, jechali jakieś 30-40 km/h. Lekkie zagrożenie bezpieczeństwa pojawiło się z innej strony - od zaszronionego asfaltu, po którym toczyły się moje slicki. Za Witkowem zaliczyłem pierwszy uślizg tylnego koła na gładkiej łacie asfaltowej w momencie naciśnięcia nogą na pedał. Upss, trzeba uważać. Potem w Gorzykowie, gdzie droga była lekko po skosie na zakręcie, znów tylne koło zaczęło mi uciekać. Potem w Gutowie na zakręcie - to samo. Chyba najwyższy czas założyć opony z bieżnikiem, bo jazda zimą na slickach to proszenie się o kłopoty. Spokojnym tempem dojechaliśmy do Wrześni. Bobiko odprowadził mnie pod dom i pojechał do siebie. Było po 21:00.
Rower:Kross Dane wycieczki: 62.08 km (0.00 km teren), czas: 03:31 h, avg:17.65 km/h, prędkość maks: 28.10 km/h
Temperatura:-1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1654 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)