- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2014
Dystans całkowity: | 949.82 km (w terenie 10.50 km; 1.11%) |
Czas w ruchu: | 41:27 |
Średnia prędkość: | 22.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.50 km/h |
Suma kalorii: | 25302 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 67.84 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
#81 | Witkowo i wiatr
Sobota, 14 czerwca 2014 | dodano: 14.06.2014Kategoria 1-50
Rower:Kellys
Dane wycieczki:
42.95 km (0.00 km teren), czas: 01:34 h, avg:27.41 km/h,
prędkość maks: 46.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1144 (kcal)
#80 | Życiówka - przekroczone 300 km w ciągu jednego dnia
Sobota, 7 czerwca 2014 | dodano: 07.06.2014Kategoria 301-350
W końcu się udało - rekord sprzed 20 lat, dokładnie z 21 lipca 1994 roku, został pobity. Wtedy było to 256,1 km i jakoś od tamtej pory tylko raz przyszło mi na myśl, żeby pokusić się o jego pobicie. Było to 2 lata temu. Nie udało się, bo nieszczęśliwie wybrałem wtedy najgorętszy dzień roku i upał mnie pokonał.
Dziś natomiast, mimo że było dość ciepło, nie było upału. Wstałem o 4, a wyjechałem praktycznie równo ze wschodem słońca, o 4:50. Było wilgotno, na polach unosiła się mgła, a na moście nad Wartą w Pyzdrach widoczność spadła do 30 metrów - jakbym wjechał w jakąś zasłonę dymną. Warty nie było w ogóle widać - cała oblepiona białą parą...
Pierwsze kółeczko Września-Pyzdry-Żerków-Nowe Miasto-Orzechowo-Czeszewo-Miłosław-Września minęło dość miło, bo ruch samochodów był znikomy. Może tylko nierozruszane mięśnie trochę wkurzały, ale w końcu zaczęły współpracować. Takich kółek miało być 3, co dałoby 276, a na deser chciałem dołożyć coś, żeby dobić do 300.
Okazało się, że już drugie kółko tak mnie zmęczyło ilością samochodów, że na trzecie nie miałem ochoty, więc wybrałem dwukrotną wycieczkę do Skorzęcina, tyle że bez wjazdu do ośrodka, żeby nie tracić czasu na przeciskanie się przez setki weekendowiczów. Drugi Skorzęcin to był praktycznie tylko objazd wsi, bez dojeżdżania do ośrodka. I wyszło piękne 300 km z małym haczykiem. Nareszcie trójka z przodu.
Była też przykra sytuacja w czasie jazdy - byłem świadkiem potrącenia i śmierci sarny, która dodatkowo prawie zmiotłaby mnie z drogi. Wyskoczyła jak pocisk z pola z mojej prawej strony, jakieś 30 metrów przede mną, pod kątem 45 stopni do drogi, chcąc chyba przebiec na drugą stronę, ale wybrała zły moment - przecięła mój pas ruchu, zaliczyła poślizg kopytek na asfalcie, przewróciła się przed BMW kończącym manewr wyprzedzania scenica, który zdążył ją ominąć, a ta leżąc została uderzona przez scenica i przeleciała z powrotem na mój pas - sunąc po asfalcie minęła mnie o 30 cm. Wpadła do rowu, chwilę walczyła, żeby się podnieść, ale w końcu się poddała - położyła główkę i zdechła :(
A ilość kierowców, która mogłaby mieć dzisiaj zabrane prawo jazdy z powodu rażącego naruszenia przepisów ruchu, przekroczyła wszelkie granice. Gdzie była policja?? - ja się pytam!!! Na grillu?
Do domu dojechałem o 20:10
I mała statystyka: czas wycieczki to 15h16m, średnia prędkość wycieczki: 20,04 km/h; czas jazdy: 12h03m, średnia jazdy: 25,16 km/h.
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 8157 (kcal)
Dziś natomiast, mimo że było dość ciepło, nie było upału. Wstałem o 4, a wyjechałem praktycznie równo ze wschodem słońca, o 4:50. Było wilgotno, na polach unosiła się mgła, a na moście nad Wartą w Pyzdrach widoczność spadła do 30 metrów - jakbym wjechał w jakąś zasłonę dymną. Warty nie było w ogóle widać - cała oblepiona białą parą...
Pierwsze kółeczko Września-Pyzdry-Żerków-Nowe Miasto-Orzechowo-Czeszewo-Miłosław-Września minęło dość miło, bo ruch samochodów był znikomy. Może tylko nierozruszane mięśnie trochę wkurzały, ale w końcu zaczęły współpracować. Takich kółek miało być 3, co dałoby 276, a na deser chciałem dołożyć coś, żeby dobić do 300.
Okazało się, że już drugie kółko tak mnie zmęczyło ilością samochodów, że na trzecie nie miałem ochoty, więc wybrałem dwukrotną wycieczkę do Skorzęcina, tyle że bez wjazdu do ośrodka, żeby nie tracić czasu na przeciskanie się przez setki weekendowiczów. Drugi Skorzęcin to był praktycznie tylko objazd wsi, bez dojeżdżania do ośrodka. I wyszło piękne 300 km z małym haczykiem. Nareszcie trójka z przodu.
Była też przykra sytuacja w czasie jazdy - byłem świadkiem potrącenia i śmierci sarny, która dodatkowo prawie zmiotłaby mnie z drogi. Wyskoczyła jak pocisk z pola z mojej prawej strony, jakieś 30 metrów przede mną, pod kątem 45 stopni do drogi, chcąc chyba przebiec na drugą stronę, ale wybrała zły moment - przecięła mój pas ruchu, zaliczyła poślizg kopytek na asfalcie, przewróciła się przed BMW kończącym manewr wyprzedzania scenica, który zdążył ją ominąć, a ta leżąc została uderzona przez scenica i przeleciała z powrotem na mój pas - sunąc po asfalcie minęła mnie o 30 cm. Wpadła do rowu, chwilę walczyła, żeby się podnieść, ale w końcu się poddała - położyła główkę i zdechła :(
A ilość kierowców, która mogłaby mieć dzisiaj zabrane prawo jazdy z powodu rażącego naruszenia przepisów ruchu, przekroczyła wszelkie granice. Gdzie była policja?? - ja się pytam!!! Na grillu?
Do domu dojechałem o 20:10
I mała statystyka: czas wycieczki to 15h16m, średnia prędkość wycieczki: 20,04 km/h; czas jazdy: 12h03m, średnia jazdy: 25,16 km/h.
Rower:Kellys
Dane wycieczki:
306.17 km (0.00 km teren), czas: 15:16 h, avg:20.05 km/h,
prędkość maks: 51.50 km/hTemperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 8157 (kcal)
#79 | Dzień szosowca?
Piątek, 6 czerwca 2014 | dodano: 06.06.2014Kategoria 51-100
Dziś był chyba jakiś dzień szosowca - w życiu nie widziałem tylu szosówek w ciągu dwóch i pół godziny, co dzisiaj. Było ich 5, w tym chyba jedna panienka. No, może oprócz Poznania i Malty, ale w tym momencie mówię o Wrześni i okolicach.
Dzisiejsza jazda była spokojna, lajtowa, żeby za bardzo nie zmęczyć mięśni przed jutrzejszym biciem rekordu ilości kilometrów w ciągu dnia. Dojechałem do Witkowa, przejechałem i na zakręcie w lewo, na Skorzęcin, porządnie się wkurwiłem - debile wysmołowali nierówności i posypali tymi asfaltowymi kamyszkami. Co za debil wymyślił taki sposób łatania dziur? I to jeszcze na początku najgorętszego chyba wiosennego tygodnia, żeby ta smoła nie miała szans zgęstnieć?? No brak słów. A to był dopiero początek. Prawie cała prosta za Witkowem w kierunku Skorzęcina była tak połatana. Jednak tam i tak zwykle jadę środkiem, bo żeby dało się jechać normalnie prawym pasem, to musieliby położyć cały dywanik asfaltowy. Kolejny zonk - zakręt w Chłądowie. Nie dość że na nim i za nim też wysmołowano nierówności, to jeszcze kamyszki porozrzucane są praktycznie po całym zakręcie. Baaaardzo bezpiecznie, nie ma co... Pomijając już zabójstwo dla opon szosówek. I pomijając w ogóle sposób łatania dziur w pieprzonej Polsce - dwucentymetrowej głębokości doliny w asfalcie zamienia się na dwucentymetrowej wysokości góry żużlowo-smołowe. Wrrrr...
Im bliżej Skorzęcina, tym większy ruch - okoliczne wioski i miasta ciągną na dyskotekę do ośrodka.
W ośrodku sporo ludu, wyszykowane panienki w miniówkach i na wysokich obcasach, młodzi i jeszcze młodsi na biwakach. Usiadłem na chwilę na ławce na molo, napiłem się i po 10 minutach ruszyłem w drogę powrotną. Na wjeździ do Witkowa kolejny szok - kolejne skrzyżowanie wysypane drobnym żużlem i znów możliwy poślizg na zakręcie. Co za kretynizm...
Słońce chyliło się ku zachodowi, więc z pól podniosło się robactwo i znów jechało się nieciekawie, bo co chwilę trzeba było coś wypluwać albo wyjmować z oczu mimo okularów.
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1672 (kcal)
Dzisiejsza jazda była spokojna, lajtowa, żeby za bardzo nie zmęczyć mięśni przed jutrzejszym biciem rekordu ilości kilometrów w ciągu dnia. Dojechałem do Witkowa, przejechałem i na zakręcie w lewo, na Skorzęcin, porządnie się wkurwiłem - debile wysmołowali nierówności i posypali tymi asfaltowymi kamyszkami. Co za debil wymyślił taki sposób łatania dziur? I to jeszcze na początku najgorętszego chyba wiosennego tygodnia, żeby ta smoła nie miała szans zgęstnieć?? No brak słów. A to był dopiero początek. Prawie cała prosta za Witkowem w kierunku Skorzęcina była tak połatana. Jednak tam i tak zwykle jadę środkiem, bo żeby dało się jechać normalnie prawym pasem, to musieliby położyć cały dywanik asfaltowy. Kolejny zonk - zakręt w Chłądowie. Nie dość że na nim i za nim też wysmołowano nierówności, to jeszcze kamyszki porozrzucane są praktycznie po całym zakręcie. Baaaardzo bezpiecznie, nie ma co... Pomijając już zabójstwo dla opon szosówek. I pomijając w ogóle sposób łatania dziur w pieprzonej Polsce - dwucentymetrowej głębokości doliny w asfalcie zamienia się na dwucentymetrowej wysokości góry żużlowo-smołowe. Wrrrr...
Im bliżej Skorzęcina, tym większy ruch - okoliczne wioski i miasta ciągną na dyskotekę do ośrodka.
W ośrodku sporo ludu, wyszykowane panienki w miniówkach i na wysokich obcasach, młodzi i jeszcze młodsi na biwakach. Usiadłem na chwilę na ławce na molo, napiłem się i po 10 minutach ruszyłem w drogę powrotną. Na wjeździ do Witkowa kolejny szok - kolejne skrzyżowanie wysypane drobnym żużlem i znów możliwy poślizg na zakręcie. Co za kretynizm...
Słońce chyliło się ku zachodowi, więc z pól podniosło się robactwo i znów jechało się nieciekawie, bo co chwilę trzeba było coś wypluwać albo wyjmować z oczu mimo okularów.
Rower:Kellys
Dane wycieczki:
62.75 km (0.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:25.61 km/h,
prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1672 (kcal)
#78 | Witkowo
Czwartek, 5 czerwca 2014 | dodano: 05.06.2014Kategoria 1-50
I znów problem przed wyjazdem: jechać, czy nie jechać? Będzie padać, czy nie będzie? Prognoza mówiła, że 53% szans na deszcz, na niebie coraz ciemniejsze chmury. W końcu decyzja: jadę, najwyżej wrócę, gdy zacznie się robić jeszcze ciemniej na niebie. Na szczęście jednak wiatr chyba się zatrzymał, więc chmury też i nie padało, a ja zdążyłem dojechać do Witkowa, objechałem rondo i wróciłem. Na przedmieściach Witkowa, obok stadionu, kilkanaście panienek tańczyło zumbę. Wcześniej, przed Grzybowem, wyprzedziło mnie dwóch szosowców. Próbowałem puścić się za nimi, ale nie dałem rady. Chyba jacyś profesjonaliści - widać to było po ich łydkach i jakichś numerach startowych, przyczepionych do sztyc podsiodłowych.
Niestety - dzisiejsza jazda to była mordęga. Chyba wolałbym już deszcz niż... miliony much, robaków, owadów i cholera wie czego jeszcze. Ostatni raz przez taką plagę przebijałem się chyba w zeszłym roku, gdy jechałem na spotkanie z chłopakami z Gniezna w Skorzęcinie. Cholerstwo właziło wszędzie - do ust, do krtani, nosa, uszu, oczu mimo okularów. Ręce i nogi oblepione owadami, owady nawet miałem rozsmarowane pod rękawiczkami na chwytach kierownicy. Rozbijały się one też na ciuchach, zostawiając białe plamki jakby z jakiegoś pyłku, podobnie na czarnych rurach kierownicy i sztycy... Masakra...
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1082 (kcal)
Niestety - dzisiejsza jazda to była mordęga. Chyba wolałbym już deszcz niż... miliony much, robaków, owadów i cholera wie czego jeszcze. Ostatni raz przez taką plagę przebijałem się chyba w zeszłym roku, gdy jechałem na spotkanie z chłopakami z Gniezna w Skorzęcinie. Cholerstwo właziło wszędzie - do ust, do krtani, nosa, uszu, oczu mimo okularów. Ręce i nogi oblepione owadami, owady nawet miałem rozsmarowane pod rękawiczkami na chwytach kierownicy. Rozbijały się one też na ciuchach, zostawiając białe plamki jakby z jakiegoś pyłku, podobnie na czarnych rurach kierownicy i sztycy... Masakra...
Rower:Kellys
Dane wycieczki:
40.61 km (0.00 km teren), czas: 01:24 h, avg:29.01 km/h,
prędkość maks: 42.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1082 (kcal)