Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48611 km
Kellys 39549 km
Esker 20460 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1855.08 km (w terenie 34.00 km; 1.83%)
Czas w ruchu:94:34
Średnia prędkość:19.62 km/h
Maksymalna prędkość:57.30 km/h
Suma kalorii:49411 kcal
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:54.56 km i 2h 46m
Więcej statystyk

#85 | Rowerowe zwiedzanie Europy, czyli Mielno, Rzym, Paryż...

Sobota, 6 lipca 2013 | dodano: 06.07.2013 Uczestnicy
Decyzja o wyjeździe na północ była szybka. Wprawdzie mówiliśmy o niej już jakiś czas temu, ale dziś spojrzałem na prognozę - wiatr z północy. Tak więc szybki SMS do Bobiko, ten potwierdza i zaczynamy przygotowania do wyjazdu do Wapna - miejsca, w którym byłem 18 lat temu, pokonując wtedy moją najdłuższą trasę w ciągu jednego dnia - 256 km. Szybko wyrysowałem trasę. Myk myk i Bobiko jedzie w moją stronę. Wyjechaliśmy ok. 10.30, zahaczając po drodze o Biedronkę. Potem szybki przejazd do Gniezna, na którym chciał nas staranować volvo na zagranicznych numerach, wyprzedzający na trzeciego. W Gnieźnie spotkaliśmy się z Marcinem, który był niedawno w tamtych rejonach. Bocznymi drogami wyprowadził nas na wylot z Gniezna - ulicę Powstańców Wielkopolskich, na której końcu roztaczają się takie widoki:



I zaczęły się moje wspomnienia - wszystkie te widoki, które mocno utkwiły w mojej pamięci, odświeżały się. Niewiele też się zmieniło. Większość trasy wyglądała niemal identycznie jak wtedy.
W końcu trzeba było stanąć, aby coś zjeść...



Potem znaleźliśmy fajną remizę strażacką.



W Janowcu Wielkopolskim trafiliśmy na rozkopaną ulicę i kierowano nas objazdem. Postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy nie da się jechać normalnie, bez objazdu, i udało się, więc po chwilowym postoju na rynku...



...wyjechaliśmy z miasta, kierując się na Damasławek.



Potem już tylko kilka km fajną, prostą drogą...




...i byliśmy w Wapnie.

Przejechaliśmy je całe wzdłuż, na chwilę po drodze zatrzymując się przy nieczynnej kopalni soli, którą w 1977 nawiedziła katastrofa, rujnująca sporą część miasta.




18 lat temu, gdy tam byłem, na niektórych budynkach można było jeszcze zobaczyć klamry spinające popękane ściany. Dziś nie znalazłem ani jednej takiej. Na obrzeżach Wapna zawróciliśmy...





...i dojechaliśmy znów do kopalni, ale tym razem wjechaliśmy na jej teren i zrobiliśmy dość sporą sesję foto.










Bobiko wspiął się na okno jednego z budynków, który okazał się budynkiem z urządzeniem wyciągowym - z wielki kołem windy.




Potem dołączył do niego Marcin.



...i ja.







Gdy mieliśmy odjeżdżać, z drugiej strony tegoż budynku zobaczyliśmy schody i otwarte drzwi, więc już wszyscy spokojnie, bez wspinania się po ścianach, weszliśmy do środka.




Zajrzeliśmy jeszcze przez szpary do innego budynku...



...i ruszyliśmy w drogę powrotną.



W drodze powrotnej mieliśmy plan zaliczyć dwa "europejskie" miasta - Paryż i Rzym. Na szczęście z pomocą przyszedł Marcin, bo okazało się, że trasa, którą wyznaczyłem, wiodła drogami terenowymi, a ja miałem slicki. Marcin natomiast szybko i sprawnie doprowadził nas najpierw do Paryża...



...potem do Rzymu.



Po drodze zatrzymaliśmy się przy jednym sklepie, aby uzupełnić zapasy wody, ale sklep był zamknięty. Po kilku km znaleźliśmy kolejny i z pełnymi butlami wody mogliśmy ruszyć dalej. Po drodze zaliczyliśmy plażę nad pewnym jeziorem, w którym Bobiko postanowił wymoczyć nogi.



Minęliśmy też park z dinozaurami w Rogowie.






Potem odwiedziliśmy wybrzeże ;) - miejscowość Mielno.



Tamte rejony obfitowały w drogi z nowiutkimi nawierzchniami asfaltowymi, a do tego praktycznie bez ruchu samochodowego. Nie przypominam sobie, żebym w ostatnim czasie jeździł w takich warunkach, że można sobie było w trójkę jechać obok siebie całą szerokością jezdni, bo napotkanie tam samochodu graniczyło z cudem.





Następnie Marcin wprowadził nas w las, gdzie pokazał nam kolejne jeziorko z piaszczystą plażą, gdzie było dość dużo kąpiących się ludzi.





Potem skierowaliśmy się już na Trzemeszno, w którym trzeba było coś zjeść. Zatrzymaliśmy się więc przy budce z jedzeniem koło marketu i skonsumowaliśmy hot-dogi, a Bobiko chyba jakąś pitę. Na wylocie z Trzemeszna stanąliśmy chwilę na zdjęcia zachodu słońca.



Między Trzemesznem a Witkowem odłączył się od nas Marcin, który skierował się na Gniezno, a ja z Bobikiem na Wrześnię. Minęliśmy Witkowo. Robiło się już ciemno. 2 km za Witkowem natknęliśmy się na jakąś plagę egipską - deszcz, a właściwie ściana robactwa. Nie wiem czy kiedykolwiek przejeżdżałem rowerem przez coś takiego. Wyglądało to jak szarańcza w USA, z tym że z mniejszymi owadami. Na szczęście nie trwało to długo. Gorsza rzecz spotkała nas jednak w Gorzykowie. Jedziemy sobie spokojnie, nagle widzę, że z pola z lewej strony biegną w naszą stronę i ujadają 3 psy, z czego jeden to jakiś mieszaniec bernardyna. Zatrzymaliśmy się, żeby nie drażnić kundli obracającymi się na pedałach nogami i nie dać im szansy na ugryzienie. Pozostałe dwa były niegroźne, tylko sobie szczekały, natomiast ten duży był wyjątkowo wściekły. Ślepia miał jak jakiś cholerny bazyliszek, kły na wierzchu. Gdy tylko chcieliśmy ruszyć, to zaczynał się zbliżać. Spróbowałem więc innej metody - przykucnąłem i zacząłem go wołać. Zwątpił i zaczął się cofać. Ale gdy tylko wstałem i zacząłem iść, trzymając rower między mną a nim, to on znów zaczynał się zbliżać. Mieliśmy włączone lampy przednie w rowerach i co jakiś czas kierowałem mu w ślepia snop światła. To też go powstrzymywało. Natomiast mój 120-decybelowy klakson nie robił na nim większego wrażenia. Gdy ja się nim zajmowałem, Bobiko doszedł do pobliskiego domu i zaczął wołać ludzi tam mieszkających, bo wyglądało na to, że psy mogą pochodzić z tego gospodarstwa - wszak wyleciały z pola obok. Nikogo w domu nie było. Przeszlśmy sobie tak kilkadziesiąt metrów trzymając kundle z drugiej strony rowera i w końcu im się znudziło. Wróciły na pole, a my pojechaliśmy dalej.
We Wrześni okazało się, że brakuje mi kilkuset metrów do 190 km. Na początku myślałem, żeby dokulać do 200, ale nie miałem za bardzo pomysłu gdzie jechać. Odprowadziłem więc Bobiko na rynek i wróciłem do domu ok. 22:40.
Rower:Kross Dane wycieczki: 190.97 km (2.00 km teren), czas: 11:56 h, avg:16.00 km/h, prędkość maks: 39.40 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5088 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

#84 | Trójkącik wieczorny

Piątek, 5 lipca 2013 | dodano: 05.07.2013
Standardowo, podobnie jak poprzednie kilka dni, prognoza przewidywała wypogodzenie się pod wieczór, a było dokładnie odwrotnie. Jednak dziś już nie wytrzymałem w domu i musiałem wyjechać. Na szczęście pojawiły się fragmenty czystego nieba, więc była szansa, że chmury jednak się rozpłyną.
Ubrałem się więc i przed 21 wyjechałem na standardowy trójkąt Czerniejewo-Nekla-Września. Trasa odbyła się bez jakichś szczególnych wydarzeń, więc nie ma czego opisywać... Wróciłem o 22:20.
Rower:Kross Dane wycieczki: 36.55 km (0.00 km teren), czas: 01:26 h, avg:25.50 km/h, prędkość maks: 40.20 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 973 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#83 | To se, k##wa, pojeździłem, no...

Czwartek, 4 lipca 2013 | dodano: 04.07.2013
Żenada - takim słowem mogę określić dzisiejszy wyjazd... Czekałem do 18 aż trochę się ochłodzi i ustabilizuje sytuacja z pogodą, bo do 17 zapowiadane były burze, a potem już spokojnie. No to wyjechałem ok. 18.30 z celem w postaci trasy K92, ale za pierwszym zakrętem spojrzałem na zachód, skąd wiał wiatr i się przeraziłem - cały horyzont granatowy... No pięknie... To se pojeździłem... No nic, może zdążę dojechać chociaż do Podstolic, a potem ucieczka przed burzą? Spróbuję. No ale gdy byłem 300 metrów od trasy K92, w Przyborkach, spojrzałem na niebo i stwierdziłem, że nawet do Podstolic nie zdążę dojechać. Zatem na Daszyńskiego nawrót i kierunek dom.




Piękna wycieczka, nie ma co...
Rower:Kross Dane wycieczki: 10.51 km (0.00 km teren), czas: 00:33 h, avg:19.11 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:31.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 280 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

#82 | Pierwsza jazda lipcowa

Środa, 3 lipca 2013 | dodano: 03.07.2013
Pogoda w tym roku jest trudna do przewidzenia. Pogoda na dziś, zapowiadana wczoraj, miała być słoneczna. Dziś o 10.00 zapowiadano już burze. Burz w końcu nie było, ale wieczorem, gdy miało już być w miarę pogodnie, zaczęło się chmurzyć. W takim wypadku przejażdżka rowerowa stała pod znakiem zapytania. Na szczęście o 19 chmury zaczęły się rozrzedzać, więc postanowiłem zrobić małą rundkę i przetestować jazdę na mocniej napompowanych oponach i sprawdzić jak się zachowuje w terenie nowy koszyk na bidon.
Wyruszyłem w kierunku Czerniejewa. Oczywiście przejazd przez dziurawy Nowy Folwark i dalej dziurawą trasą wiodącą wśród lasów to była mordęga, szczególnie na twardszych oponach. Przejazd umilał tylko widok rowerzystów, których dość sporo dziś było na drogach. Niestety - dużo więcej było robactwa... Przy takiej temperaturze i tak wysokiej wilgotności cholerstwa w sąsiedztwie pól było tyle, ile w lesie tropikalnym. Nawet do oczu wpadały, mimo założonych okularów. Na szczęście trochę lepiej było wśród lasów między Czerniejewem a Neklą.
Gdy dojechałem do Nekli, stwierdziłem, że bez sensu byłoby jechać już do Wrześni, więc skręciłem w prawo na Poznań i dojechałem do Siedlca. Tam przejazd kładką nad K92 i powrót trasą, już po lekki wiatr, do Wrześni. Dojechałem do domu ok. 21.40.
Ogólnie rzecz biorąc ciśnienie w oponach w tej chwili to zalecane minimum dla tych gum, czyli 2,8, ale czuć było troszkę mniejszy opór toczenia, niż wcześniej, gdy miałem napompowane "na oko", jak się okazało 2,5 z tyłu i 2,2 z przodu (ha, zaopatrzyłem się kilka dni temu w ciśnieniomierz do zaworów Presta, więc teraz wiem na czym stoję, czy może siedzę). Co do bidonu - w końcu nie muszę się siłować z nim przy wyciąganiu go z koszyka. Dotychczasowy aluminiowy koszyk Merida idzie w odstawkę.
W najbliższym czasie okaże się również, czy taśmy antyprzebiciowe, zamontowane między oponą i dętką, spełnią swoją rolę.
Rower:Kross Dane wycieczki: 53.44 km (0.00 km teren), czas: 02:12 h, avg:24.29 km/h, prędkość maks: 46.40 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1423 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)