Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48611 km
Kellys 39549 km
Esker 20460 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

#85 | Rowerowe zwiedzanie Europy, czyli Mielno, Rzym, Paryż...

Sobota, 6 lipca 2013 | dodano: 06.07.2013 Uczestnicy
Decyzja o wyjeździe na północ była szybka. Wprawdzie mówiliśmy o niej już jakiś czas temu, ale dziś spojrzałem na prognozę - wiatr z północy. Tak więc szybki SMS do Bobiko, ten potwierdza i zaczynamy przygotowania do wyjazdu do Wapna - miejsca, w którym byłem 18 lat temu, pokonując wtedy moją najdłuższą trasę w ciągu jednego dnia - 256 km. Szybko wyrysowałem trasę. Myk myk i Bobiko jedzie w moją stronę. Wyjechaliśmy ok. 10.30, zahaczając po drodze o Biedronkę. Potem szybki przejazd do Gniezna, na którym chciał nas staranować volvo na zagranicznych numerach, wyprzedzający na trzeciego. W Gnieźnie spotkaliśmy się z Marcinem, który był niedawno w tamtych rejonach. Bocznymi drogami wyprowadził nas na wylot z Gniezna - ulicę Powstańców Wielkopolskich, na której końcu roztaczają się takie widoki:



I zaczęły się moje wspomnienia - wszystkie te widoki, które mocno utkwiły w mojej pamięci, odświeżały się. Niewiele też się zmieniło. Większość trasy wyglądała niemal identycznie jak wtedy.
W końcu trzeba było stanąć, aby coś zjeść...



Potem znaleźliśmy fajną remizę strażacką.



W Janowcu Wielkopolskim trafiliśmy na rozkopaną ulicę i kierowano nas objazdem. Postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy nie da się jechać normalnie, bez objazdu, i udało się, więc po chwilowym postoju na rynku...



...wyjechaliśmy z miasta, kierując się na Damasławek.



Potem już tylko kilka km fajną, prostą drogą...




...i byliśmy w Wapnie.

Przejechaliśmy je całe wzdłuż, na chwilę po drodze zatrzymując się przy nieczynnej kopalni soli, którą w 1977 nawiedziła katastrofa, rujnująca sporą część miasta.




18 lat temu, gdy tam byłem, na niektórych budynkach można było jeszcze zobaczyć klamry spinające popękane ściany. Dziś nie znalazłem ani jednej takiej. Na obrzeżach Wapna zawróciliśmy...





...i dojechaliśmy znów do kopalni, ale tym razem wjechaliśmy na jej teren i zrobiliśmy dość sporą sesję foto.










Bobiko wspiął się na okno jednego z budynków, który okazał się budynkiem z urządzeniem wyciągowym - z wielki kołem windy.




Potem dołączył do niego Marcin.



...i ja.







Gdy mieliśmy odjeżdżać, z drugiej strony tegoż budynku zobaczyliśmy schody i otwarte drzwi, więc już wszyscy spokojnie, bez wspinania się po ścianach, weszliśmy do środka.




Zajrzeliśmy jeszcze przez szpary do innego budynku...



...i ruszyliśmy w drogę powrotną.



W drodze powrotnej mieliśmy plan zaliczyć dwa "europejskie" miasta - Paryż i Rzym. Na szczęście z pomocą przyszedł Marcin, bo okazało się, że trasa, którą wyznaczyłem, wiodła drogami terenowymi, a ja miałem slicki. Marcin natomiast szybko i sprawnie doprowadził nas najpierw do Paryża...



...potem do Rzymu.



Po drodze zatrzymaliśmy się przy jednym sklepie, aby uzupełnić zapasy wody, ale sklep był zamknięty. Po kilku km znaleźliśmy kolejny i z pełnymi butlami wody mogliśmy ruszyć dalej. Po drodze zaliczyliśmy plażę nad pewnym jeziorem, w którym Bobiko postanowił wymoczyć nogi.



Minęliśmy też park z dinozaurami w Rogowie.






Potem odwiedziliśmy wybrzeże ;) - miejscowość Mielno.



Tamte rejony obfitowały w drogi z nowiutkimi nawierzchniami asfaltowymi, a do tego praktycznie bez ruchu samochodowego. Nie przypominam sobie, żebym w ostatnim czasie jeździł w takich warunkach, że można sobie było w trójkę jechać obok siebie całą szerokością jezdni, bo napotkanie tam samochodu graniczyło z cudem.





Następnie Marcin wprowadził nas w las, gdzie pokazał nam kolejne jeziorko z piaszczystą plażą, gdzie było dość dużo kąpiących się ludzi.





Potem skierowaliśmy się już na Trzemeszno, w którym trzeba było coś zjeść. Zatrzymaliśmy się więc przy budce z jedzeniem koło marketu i skonsumowaliśmy hot-dogi, a Bobiko chyba jakąś pitę. Na wylocie z Trzemeszna stanąliśmy chwilę na zdjęcia zachodu słońca.



Między Trzemesznem a Witkowem odłączył się od nas Marcin, który skierował się na Gniezno, a ja z Bobikiem na Wrześnię. Minęliśmy Witkowo. Robiło się już ciemno. 2 km za Witkowem natknęliśmy się na jakąś plagę egipską - deszcz, a właściwie ściana robactwa. Nie wiem czy kiedykolwiek przejeżdżałem rowerem przez coś takiego. Wyglądało to jak szarańcza w USA, z tym że z mniejszymi owadami. Na szczęście nie trwało to długo. Gorsza rzecz spotkała nas jednak w Gorzykowie. Jedziemy sobie spokojnie, nagle widzę, że z pola z lewej strony biegną w naszą stronę i ujadają 3 psy, z czego jeden to jakiś mieszaniec bernardyna. Zatrzymaliśmy się, żeby nie drażnić kundli obracającymi się na pedałach nogami i nie dać im szansy na ugryzienie. Pozostałe dwa były niegroźne, tylko sobie szczekały, natomiast ten duży był wyjątkowo wściekły. Ślepia miał jak jakiś cholerny bazyliszek, kły na wierzchu. Gdy tylko chcieliśmy ruszyć, to zaczynał się zbliżać. Spróbowałem więc innej metody - przykucnąłem i zacząłem go wołać. Zwątpił i zaczął się cofać. Ale gdy tylko wstałem i zacząłem iść, trzymając rower między mną a nim, to on znów zaczynał się zbliżać. Mieliśmy włączone lampy przednie w rowerach i co jakiś czas kierowałem mu w ślepia snop światła. To też go powstrzymywało. Natomiast mój 120-decybelowy klakson nie robił na nim większego wrażenia. Gdy ja się nim zajmowałem, Bobiko doszedł do pobliskiego domu i zaczął wołać ludzi tam mieszkających, bo wyglądało na to, że psy mogą pochodzić z tego gospodarstwa - wszak wyleciały z pola obok. Nikogo w domu nie było. Przeszlśmy sobie tak kilkadziesiąt metrów trzymając kundle z drugiej strony rowera i w końcu im się znudziło. Wróciły na pole, a my pojechaliśmy dalej.
We Wrześni okazało się, że brakuje mi kilkuset metrów do 190 km. Na początku myślałem, żeby dokulać do 200, ale nie miałem za bardzo pomysłu gdzie jechać. Odprowadziłem więc Bobiko na rynek i wróciłem do domu ok. 22:40.
Rower:Kross Dane wycieczki: 190.97 km (2.00 km teren), czas: 11:56 h, avg:16.00 km/h, prędkość maks: 39.40 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5088 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
kalorr - tutaj możesz sobie poczytać o tej katastrofie http://marcusl.prv.pl/katastrofa.html

Kurcze - z tymi psami to mieliście nieciekawą przygodę.
sebekfireman
- 06:31 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj
Dziwne, ale nigdy nie słyszałem o tej katastrofie... Zainteresowałeś mnie tematem, muszę ogarnąć podróż w tamtą stronę - koniecznie z aparatem...
kalorr
- 23:33 niedziela, 7 lipca 2013 | linkuj
I Kosowo jeszcze trzeba było odwiedzić w drodze powrotnej ;)
sebekfireman
- 21:33 sobota, 6 lipca 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dnieo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]