- Kategorie:
- 1-50.971
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.592
- deszcz.34
- leżący śnieg.11
- mgła.15
- mokro.29
- mżawka.11
- po zmroku.120
- pochmurno.248
- słonecznie.329
- śnieg.16
- trenażer.5
Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2013
Dystans całkowity: | 842.27 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 43:16 |
Średnia prędkość: | 19.47 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.60 km/h |
Suma kalorii: | 22434 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 56.15 km i 2h 53m |
Więcej statystyk |
#171 | Pyzdry, Czeszewo, Miłosław
Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano: 11.11.2013
Poranny SMS do bobika i jest decyzja, że jedziemy nad Wartę, początkowy kierunek Pyzdry. Dałem mu znać, że spotkamy się za 20 minut w drodze, na przecięciu naszych tras w kierunku Pyzdr - w Nowej Wsi Królewskiej.
Gdy byłem w Bierzglinku, zapiszczał mi telefon. Zatrzymałem się, a tam SMS od bobika, że nie jedzie, bo pojawiły się problemy ze zdrowiem. Cóż, jadę sam. Do Pyzdr było ciężko, bo dość mocno wiało w paszczę. Przed Borzykowem zauważyłem rozkopane pobocze - chyba kolejny odcinek ścieżki pieszo-rowerowej w budowie.
Dojechałem do Pyzdr i standardowo zacząłem od wjazdu na most i sfotografowania Warty.
Zjechałem z mostu, kierując się do centrum Pyzdr, ale po drodze zatrzymałem się jeszcze przed skrzyżowaniem, bo widuję tu na jednej z posesji pięknego owczarka. Tym razem, inaczej niż zwykle, gdy tylko cmokam na niego, postanowiłem się zatrzymać i pogłaskać zwierza. Zsiadłem z rowera i zbliżyłem się do niego. Przybiegł do mnie i zaczął szczekać. Dałem mu delikatnie rękę, obserwując jego reakcję, a on delikatnie chwycił ją zębami, a potem próbowałem mnie sięgnąć łapami przez ogrodzenie :) Chciałem jeszcze dać mu chwilę na oswojenie się ze mną, ale po chwili przybiegł drugi pies - golden :) I jak to goldem - zaczął się łasić do mnie, wystawił mordkę i zacząłem go smerać. A w tym czasie owczarek biegał od lewej do prawej i szczekał, czasem dochodził do goldena i do mnie. W pewnym momencie golden odwrócił łeb i ostrzegawczo zawarczał na owczarka, żeby się odczepił ;) Owczarek chyba wziął to do siebie, bo zwiększył lekko dystans.
No nic, miło z pieskami, ale trzeba jechać dalej. Przejechałem przez Pyzdry i skierowałem się na Nową Wieś Podgórną przez Tarnową i Spławie. W tym rejonie niebo się już zachmurzyło i pozostało takie do samego końca wycieczki. Dojechałem do Czeszewa i skoczyłem na przystań promową. Prom niby już nieczynny (pływa do końca października), ale wjazd na prom (łańcuch) był otwarty, choć barierka opuszczona.
Z Czeszewa pozostało już tylko wrócić do Wrześni. Gdy wyjeżdżałem z niego, to wyprzedziłem rowerzystę w kasku na trekingu. Pozdrowiliśmy się i śmignąłem dalej. Ale on postanowił przyspieszyć i właściwie do samego Miłosławia jechał za mną. Tam zamieniliśmy kilka słów o celach naszych wycieczek i pojechaliśmy w swoich kierunkach.
Powrót do Wrześni był całkiem przyjemny, bo jechałem z wiatrem.
Przejechałem koło naszego nowego McDonalda i muszę przyznać, że ładnie się panowie spięli - lokal lada chwila będzie czynny, bo w środku już nawet stoliki i krzesła są.
Przeleciałem przez park i postanowiłem podjechać jeszcze pod Lidla, żeby sprawdzić, czy jest dziś czynny, żeby skoczyć na małe zakupy. A skoro byłem już przy Lidlu, to pojechałem jeszcze na jedno małe kółeczko przez Bierzglinek i powrót do domu.
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1785 (kcal)
Gdy byłem w Bierzglinku, zapiszczał mi telefon. Zatrzymałem się, a tam SMS od bobika, że nie jedzie, bo pojawiły się problemy ze zdrowiem. Cóż, jadę sam. Do Pyzdr było ciężko, bo dość mocno wiało w paszczę. Przed Borzykowem zauważyłem rozkopane pobocze - chyba kolejny odcinek ścieżki pieszo-rowerowej w budowie.
Dojechałem do Pyzdr i standardowo zacząłem od wjazdu na most i sfotografowania Warty.
Zjechałem z mostu, kierując się do centrum Pyzdr, ale po drodze zatrzymałem się jeszcze przed skrzyżowaniem, bo widuję tu na jednej z posesji pięknego owczarka. Tym razem, inaczej niż zwykle, gdy tylko cmokam na niego, postanowiłem się zatrzymać i pogłaskać zwierza. Zsiadłem z rowera i zbliżyłem się do niego. Przybiegł do mnie i zaczął szczekać. Dałem mu delikatnie rękę, obserwując jego reakcję, a on delikatnie chwycił ją zębami, a potem próbowałem mnie sięgnąć łapami przez ogrodzenie :) Chciałem jeszcze dać mu chwilę na oswojenie się ze mną, ale po chwili przybiegł drugi pies - golden :) I jak to goldem - zaczął się łasić do mnie, wystawił mordkę i zacząłem go smerać. A w tym czasie owczarek biegał od lewej do prawej i szczekał, czasem dochodził do goldena i do mnie. W pewnym momencie golden odwrócił łeb i ostrzegawczo zawarczał na owczarka, żeby się odczepił ;) Owczarek chyba wziął to do siebie, bo zwiększył lekko dystans.
No nic, miło z pieskami, ale trzeba jechać dalej. Przejechałem przez Pyzdry i skierowałem się na Nową Wieś Podgórną przez Tarnową i Spławie. W tym rejonie niebo się już zachmurzyło i pozostało takie do samego końca wycieczki. Dojechałem do Czeszewa i skoczyłem na przystań promową. Prom niby już nieczynny (pływa do końca października), ale wjazd na prom (łańcuch) był otwarty, choć barierka opuszczona.
Z Czeszewa pozostało już tylko wrócić do Wrześni. Gdy wyjeżdżałem z niego, to wyprzedziłem rowerzystę w kasku na trekingu. Pozdrowiliśmy się i śmignąłem dalej. Ale on postanowił przyspieszyć i właściwie do samego Miłosławia jechał za mną. Tam zamieniliśmy kilka słów o celach naszych wycieczek i pojechaliśmy w swoich kierunkach.
Powrót do Wrześni był całkiem przyjemny, bo jechałem z wiatrem.
Przejechałem koło naszego nowego McDonalda i muszę przyznać, że ładnie się panowie spięli - lokal lada chwila będzie czynny, bo w środku już nawet stoliki i krzesła są.
Przeleciałem przez park i postanowiłem podjechać jeszcze pod Lidla, żeby sprawdzić, czy jest dziś czynny, żeby skoczyć na małe zakupy. A skoro byłem już przy Lidlu, to pojechałem jeszcze na jedno małe kółeczko przez Bierzglinek i powrót do domu.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
67.01 km (0.00 km teren), czas: 03:24 h, avg:19.71 km/h,
prędkość maks: 39.80 km/hTemperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1785 (kcal)
#172 | Księżycowy wieczór w Skorzęcinie - drugi dziś wyjazd
Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano: 10.11.2013
Wieczór w domu to nie był dobry pomysł, więc po 18:00 postanowiłem skoczyć do Skorzęcina. Załadowałem na kierownicę pełen zestaw oświetlenia, a na grzbiet zimową kurtkę (zamiast ostatnio używanej przeciwdeszczowej, bo szanse na deszcz zmalały do kilku procent). Jechało się bardzo fajnie, pierwszy ciekawy odcinek to całkowicie skąpana w mroku prosta za Grzybowem.
Przejechałem przez Witkowo, a za nim, na drodze do Skorzęcina, ze zdziwieniem zobaczyłem prace budowlane na prawym poboczu drogi. No nie mówcie mi, że zrobią tam ścieżkę rowerową z kostki, którą będzie trzeba jeździć... Masakra...
Za Chłądowem znów zrobiło się ciekawie - całkowite ciemności, rozjaśniane raz po raz przez wyglądający na chwilę zza chmur księżyc, a właściwie pół księżyca.
Pomyślałem sobie, że w połowie listopada, o tej godzinie, przy tej temperaturze (ok. 5 stopni) spotkanie kogoś w Skorzęcinie raczej nie wchodzi w grę, ale gdy tylko wjechałem w las przed ośrodkiem, to zobaczyłem jądące od strony ośrodka dwa samochody. Wjechałem do ośrodka, skierowałem się na molo, a tam sobie dwie parki spacerują. Molo nieoświetlone latarniami, ale dość jasne od blasku księżyca. No i widok z końca mola na jezioro - warto było przyjechać. Odbijający się w tafli jeziora księżyc, lekka mgiełka nad powierzchnią wody i w oddali... Tajemniczo...
Spojrzałem w kierynku hotelu przy plaży, a tam trzech kolesi zapycha stare BMW :D No proszę, ruch jak w sezonie.
Zwinąłem się i pojechałem z powrotem. Po wyjeździe z ośrodka zanotowałem kolejne dwa samochody, tym razem zmierzające do ośrodka. Chyba ludzie sie nudzą w domach ;)
Wyjechałem z lasu, minąłem wieś Skorzęcin i gdy byłem na odcinku w okolicach wiatraka, w Kamionce, wyłączyłem przednie oświetlenie i jechałem sobie w półmroku przy srebrzystym świetle księżyca. Ruch był prawie zerowy, na całym odcinku aż do zakrętu w Chłądowie jechały może 2 samochody.
Minąłem Chłądowo i... zaczął padać deszcz. Fuck, przecież miało nie padać. Im bliżej Witkowa tym bardziej padało, choć była to nadal tylko mżawka. Jednak na okularach zaczęła już osiadać woda i musiałem je zdjąć. Na szczęście gdy byłem kawałek za Witkowem, to przestało padać.
Między Maleninem a Gorzykowem zatrzymałem się na chwilę, żeby obejrzeć sobie piękne, czarne niebo, pełne gwiazd i planet - z Jowiszem jako najjaśniejszym (zaraz po księżycu) obiektem na niebie. Znów chwilę jechałem sobie bez przedniego światła, ale potem je włączyłem i śmignąłem już do Wrześni bez zatrzymywania się. Pod koniec było mi już trochę zimno, bo temp. spadła do 3,5 stopnia C.
Stwierdzam, że kierowcy samochodów to bydlaki. 95% z tych, którzy jechali z włączonymi światłami drogowymi, nie zmieniało ich na światła mijania gdy widzieli mnie przed sobą i musiałem ich o to upominać swoją drugą latarką, używaną przeze mnie jako światła długie. Pod koniec, gdy byłem już mocno wpieniony za to chamstwo, zamieniłem małego "upominacza" na silniejsze, migające światło. Jakim trzeba być gnojem, żeby widzieć jadącego przed sobą innego użytkownika drogi i go oślepiać. Bo co, rowerzysta nie ma oczu? Jego nie oślepiają dwie 55-watowe żarówki samochodu, wzmocnione odbłyśnikiem lamp, tak?
Dojechałem do domu przed godziną 22:00.
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1663 (kcal)
Przejechałem przez Witkowo, a za nim, na drodze do Skorzęcina, ze zdziwieniem zobaczyłem prace budowlane na prawym poboczu drogi. No nie mówcie mi, że zrobią tam ścieżkę rowerową z kostki, którą będzie trzeba jeździć... Masakra...
Za Chłądowem znów zrobiło się ciekawie - całkowite ciemności, rozjaśniane raz po raz przez wyglądający na chwilę zza chmur księżyc, a właściwie pół księżyca.
Pomyślałem sobie, że w połowie listopada, o tej godzinie, przy tej temperaturze (ok. 5 stopni) spotkanie kogoś w Skorzęcinie raczej nie wchodzi w grę, ale gdy tylko wjechałem w las przed ośrodkiem, to zobaczyłem jądące od strony ośrodka dwa samochody. Wjechałem do ośrodka, skierowałem się na molo, a tam sobie dwie parki spacerują. Molo nieoświetlone latarniami, ale dość jasne od blasku księżyca. No i widok z końca mola na jezioro - warto było przyjechać. Odbijający się w tafli jeziora księżyc, lekka mgiełka nad powierzchnią wody i w oddali... Tajemniczo...
Spojrzałem w kierynku hotelu przy plaży, a tam trzech kolesi zapycha stare BMW :D No proszę, ruch jak w sezonie.
Zwinąłem się i pojechałem z powrotem. Po wyjeździe z ośrodka zanotowałem kolejne dwa samochody, tym razem zmierzające do ośrodka. Chyba ludzie sie nudzą w domach ;)
Wyjechałem z lasu, minąłem wieś Skorzęcin i gdy byłem na odcinku w okolicach wiatraka, w Kamionce, wyłączyłem przednie oświetlenie i jechałem sobie w półmroku przy srebrzystym świetle księżyca. Ruch był prawie zerowy, na całym odcinku aż do zakrętu w Chłądowie jechały może 2 samochody.
Minąłem Chłądowo i... zaczął padać deszcz. Fuck, przecież miało nie padać. Im bliżej Witkowa tym bardziej padało, choć była to nadal tylko mżawka. Jednak na okularach zaczęła już osiadać woda i musiałem je zdjąć. Na szczęście gdy byłem kawałek za Witkowem, to przestało padać.
Między Maleninem a Gorzykowem zatrzymałem się na chwilę, żeby obejrzeć sobie piękne, czarne niebo, pełne gwiazd i planet - z Jowiszem jako najjaśniejszym (zaraz po księżycu) obiektem na niebie. Znów chwilę jechałem sobie bez przedniego światła, ale potem je włączyłem i śmignąłem już do Wrześni bez zatrzymywania się. Pod koniec było mi już trochę zimno, bo temp. spadła do 3,5 stopnia C.
Stwierdzam, że kierowcy samochodów to bydlaki. 95% z tych, którzy jechali z włączonymi światłami drogowymi, nie zmieniało ich na światła mijania gdy widzieli mnie przed sobą i musiałem ich o to upominać swoją drugą latarką, używaną przeze mnie jako światła długie. Pod koniec, gdy byłem już mocno wpieniony za to chamstwo, zamieniłem małego "upominacza" na silniejsze, migające światło. Jakim trzeba być gnojem, żeby widzieć jadącego przed sobą innego użytkownika drogi i go oślepiać. Bo co, rowerzysta nie ma oczu? Jego nie oślepiają dwie 55-watowe żarówki samochodu, wzmocnione odbłyśnikiem lamp, tak?
Dojechałem do domu przed godziną 22:00.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
62.42 km (0.00 km teren), czas: 03:23 h, avg:18.45 km/h,
prędkość maks: 37.50 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1663 (kcal)
#170 | Trójkąt
Pod wieczór rzuciłem bobikowi pomysł przejażdżki, ale odmówił, bo był zajęty. Pojechałem więc na trójkąt sam, na początku w kierunku Czerniejewa. Gdy byłem w Psarach, bobiko napisał, że jednak jedzie. Chciałem na niego poczekać gdzieś w okolicach Nowego Folwarku, ale za długo by to trwało, więc uzgodniliśmy, że on pojedzie od swojej strony do Nekli, a ja od strony Czerniejewa.
Po deszczowym dniu wieczór zrobił się pogodny i zaliczyłem nawet ładny zachód słońca.
Dziś był jakiś dzień jazdy bez świateł - najpierw w półmroku koleś jechał sobie samochodem bez świateł ulicą Czerniejewską. Potem drugiego zauważyłem już w lesie za Nowym Folwarkiem. A najlepszy był kierowca renault scenic w Nekli, bo wtedy było już całkowicie ciemno, a on twardo jechał sobie bez świateł ciemnym samochodem. Brawo. Do tego jeszcze minąłem biegacza na nieoświetlonej drodze między Neklą a Czerniejewem - w całkowitych ciemnościach, ubrany całkowicie na czarno, a jedynym odblaskiem, jaki miał na sobie, był jakiś 6-centymetrowej długości zamek pod szyją. Niech żyją kretyni...
Dojechałem do Nekli, poczekałem 3 minuty i dojechał bobiko. Chwila rozmowy i pojechaliśmy serwisówką w stronę Wrześni, planując poniedziałkowy wypad rowerowy do Poznania.
Gdy dojechaliśmy do Wrześni, to skoczyliśmy jeszcze pod nowy Polomarket przy ul. Kutrzeby, żeby zobaczyć drugi wrzesiński paczkomat. Parking pod Polomarketem robi wrażenie - szybkie liczenie i wyszło mi, że zmieści się na nim jakieś 200 samochodów.
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1036 (kcal)
Po deszczowym dniu wieczór zrobił się pogodny i zaliczyłem nawet ładny zachód słońca.
Dziś był jakiś dzień jazdy bez świateł - najpierw w półmroku koleś jechał sobie samochodem bez świateł ulicą Czerniejewską. Potem drugiego zauważyłem już w lesie za Nowym Folwarkiem. A najlepszy był kierowca renault scenic w Nekli, bo wtedy było już całkowicie ciemno, a on twardo jechał sobie bez świateł ciemnym samochodem. Brawo. Do tego jeszcze minąłem biegacza na nieoświetlonej drodze między Neklą a Czerniejewem - w całkowitych ciemnościach, ubrany całkowicie na czarno, a jedynym odblaskiem, jaki miał na sobie, był jakiś 6-centymetrowej długości zamek pod szyją. Niech żyją kretyni...
Dojechałem do Nekli, poczekałem 3 minuty i dojechał bobiko. Chwila rozmowy i pojechaliśmy serwisówką w stronę Wrześni, planując poniedziałkowy wypad rowerowy do Poznania.
Gdy dojechaliśmy do Wrześni, to skoczyliśmy jeszcze pod nowy Polomarket przy ul. Kutrzeby, żeby zobaczyć drugi wrzesiński paczkomat. Parking pod Polomarketem robi wrażenie - szybkie liczenie i wyszło mi, że zmieści się na nim jakieś 200 samochodów.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
38.92 km (0.00 km teren), czas: 02:18 h, avg:16.92 km/h,
prędkość maks: 43.40 km/hTemperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1036 (kcal)
#169 | Trójkąt i Brzeźno
Wtorek, 5 listopada 2013 | dodano: 05.11.2013
Dzisiejszy trójkąt postanowiłem trochę powiększyć. Najpierw jednak, zaraz po wyjeździe z domu, na pierwszej ulicy, zobaczyłem jakieś zwierzę przechodzące przez ulicę. Jeżyk. Zatrzymałem się, a on przetuptał sobie przede mną z jednej na drugą stronę ulicy i wszedł komuś na podwórko :)
Pojechałem w stronę Nekli. Stamtąd dalej, aż do Brzeźna, gdzie zawróciłem na skrzyżowaniu koło baru i śmignąłem z powrotem do Nekli. Następnie w lewo na Czerniejewo. Ależ tam było spokojnie... Przez całe 6 km wyprzedziło mnie tylko 6 samochodów, a z przeciwnego kierunku, od Czerniejewa, nie jechał ani jeden. Przeleciałem przez Czerniejewo i skierowałem się na Wrześnię, do domu.
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1280 (kcal)
Pojechałem w stronę Nekli. Stamtąd dalej, aż do Brzeźna, gdzie zawróciłem na skrzyżowaniu koło baru i śmignąłem z powrotem do Nekli. Następnie w lewo na Czerniejewo. Ależ tam było spokojnie... Przez całe 6 km wyprzedziło mnie tylko 6 samochodów, a z przeciwnego kierunku, od Czerniejewa, nie jechał ani jeden. Przeleciałem przez Czerniejewo i skierowałem się na Wrześnię, do domu.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
48.06 km (0.00 km teren), czas: 02:15 h, avg:21.36 km/h,
prędkość maks: 37.10 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1280 (kcal)
#168 | Okolice, deszcz i trójkąt
Poniedziałek, 4 listopada 2013 | dodano: 04.11.2013
Trzeba było dziś wyjechać rowerem, żeby poprawić humor i wyładować złość. Po 19 przygotowałem się do wyjazdu, wyszedłem na dwór i w tym momencie zaczął padać deszcz. Jasna cholera... Postałem chwilę na dworze, popatrzyłem w niebo, na prognozę i postanowiłem, że jednak pojadę. Może przestanie. Planowałem jechać na mój standardowy trójkąt. Skierowałem się więc na Czerniejewo, ale deszcz padał coraz mocniej, więc w Nowym Folwarku zawróciłem i wróciłem do Wrześni. Jednak nie padało tak mocno, żeby woda kapała mi z kasku na twarz, więc nie wróciłem do domu i zacząłem jeździć po okolicach. Po zrobieniu około 20 km zanotowałem, że deszcz przestał padać, więc nie pozstawało nic innego, jak wykonać wcześniejszy plan. Udałem się więc w stronę Czerniejewa. Jechało się świetnie, z wiatrem w plecy i fajnymi efektami wizualnymi na horyzoncie, w postaci pomarańczowej łuny na zachodzie, mimo tego, że słońce zaszło już jakieś 3,5 godziny wcześniej. Za Czerniejewem dostałem wiatrem w pysk i prędkość drastycznie spadła. Na szczęście na krótko, bo pojawił się las i wytłumił podmuchy. W lesie wyprzedził mnie pewien samochód i po kilkuset metrach zaczął hamować (zauważyłem światła stop). Po chwili zobaczyłem w oddali w jego przednich światłach przechodzące przez jezdnię 2 albo 3 sarny. Niedługo potem wyprzedził mnie kolejny samochód i też po pewnym czasie zauważyłem, że hamuje. Gdy dojechałem mniej więcej do miejsca, w którym hamował, zauważyłem stojącą na poboczu kolejną sarenkę. Dalej było już bez zwierząt. Dojechałem do Nekli, a stamtąd trasą K92 do Wrześni i do domu, w którym byłem przed 22.
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1452 (kcal)
Rower:Kross
Dane wycieczki:
54.51 km (0.00 km teren), czas: 02:29 h, avg:21.95 km/h,
prędkość maks: 43.00 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1452 (kcal)