- Kategorie:
- 1-50.991
- 101-150.106
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.603
- deszcz.36
- leżący śnieg.14
- mgła.16
- mokro.31
- mżawka.12
- po zmroku.127
- pochmurno.265
- słonecznie.351
- śnieg.18
- trenażer.5
#172 | Księżycowy wieczór w Skorzęcinie - drugi dziś wyjazd
Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano: 10.11.2013
Wieczór w domu to nie był dobry pomysł, więc po 18:00 postanowiłem skoczyć do Skorzęcina. Załadowałem na kierownicę pełen zestaw oświetlenia, a na grzbiet zimową kurtkę (zamiast ostatnio używanej przeciwdeszczowej, bo szanse na deszcz zmalały do kilku procent). Jechało się bardzo fajnie, pierwszy ciekawy odcinek to całkowicie skąpana w mroku prosta za Grzybowem.
Przejechałem przez Witkowo, a za nim, na drodze do Skorzęcina, ze zdziwieniem zobaczyłem prace budowlane na prawym poboczu drogi. No nie mówcie mi, że zrobią tam ścieżkę rowerową z kostki, którą będzie trzeba jeździć... Masakra...
Za Chłądowem znów zrobiło się ciekawie - całkowite ciemności, rozjaśniane raz po raz przez wyglądający na chwilę zza chmur księżyc, a właściwie pół księżyca.
Pomyślałem sobie, że w połowie listopada, o tej godzinie, przy tej temperaturze (ok. 5 stopni) spotkanie kogoś w Skorzęcinie raczej nie wchodzi w grę, ale gdy tylko wjechałem w las przed ośrodkiem, to zobaczyłem jądące od strony ośrodka dwa samochody. Wjechałem do ośrodka, skierowałem się na molo, a tam sobie dwie parki spacerują. Molo nieoświetlone latarniami, ale dość jasne od blasku księżyca. No i widok z końca mola na jezioro - warto było przyjechać. Odbijający się w tafli jeziora księżyc, lekka mgiełka nad powierzchnią wody i w oddali... Tajemniczo...
Spojrzałem w kierynku hotelu przy plaży, a tam trzech kolesi zapycha stare BMW :D No proszę, ruch jak w sezonie.
Zwinąłem się i pojechałem z powrotem. Po wyjeździe z ośrodka zanotowałem kolejne dwa samochody, tym razem zmierzające do ośrodka. Chyba ludzie sie nudzą w domach ;)
Wyjechałem z lasu, minąłem wieś Skorzęcin i gdy byłem na odcinku w okolicach wiatraka, w Kamionce, wyłączyłem przednie oświetlenie i jechałem sobie w półmroku przy srebrzystym świetle księżyca. Ruch był prawie zerowy, na całym odcinku aż do zakrętu w Chłądowie jechały może 2 samochody.
Minąłem Chłądowo i... zaczął padać deszcz. Fuck, przecież miało nie padać. Im bliżej Witkowa tym bardziej padało, choć była to nadal tylko mżawka. Jednak na okularach zaczęła już osiadać woda i musiałem je zdjąć. Na szczęście gdy byłem kawałek za Witkowem, to przestało padać.
Między Maleninem a Gorzykowem zatrzymałem się na chwilę, żeby obejrzeć sobie piękne, czarne niebo, pełne gwiazd i planet - z Jowiszem jako najjaśniejszym (zaraz po księżycu) obiektem na niebie. Znów chwilę jechałem sobie bez przedniego światła, ale potem je włączyłem i śmignąłem już do Wrześni bez zatrzymywania się. Pod koniec było mi już trochę zimno, bo temp. spadła do 3,5 stopnia C.
Stwierdzam, że kierowcy samochodów to bydlaki. 95% z tych, którzy jechali z włączonymi światłami drogowymi, nie zmieniało ich na światła mijania gdy widzieli mnie przed sobą i musiałem ich o to upominać swoją drugą latarką, używaną przeze mnie jako światła długie. Pod koniec, gdy byłem już mocno wpieniony za to chamstwo, zamieniłem małego "upominacza" na silniejsze, migające światło. Jakim trzeba być gnojem, żeby widzieć jadącego przed sobą innego użytkownika drogi i go oślepiać. Bo co, rowerzysta nie ma oczu? Jego nie oślepiają dwie 55-watowe żarówki samochodu, wzmocnione odbłyśnikiem lamp, tak?
Dojechałem do domu przed godziną 22:00.
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1663 (kcal)
Przejechałem przez Witkowo, a za nim, na drodze do Skorzęcina, ze zdziwieniem zobaczyłem prace budowlane na prawym poboczu drogi. No nie mówcie mi, że zrobią tam ścieżkę rowerową z kostki, którą będzie trzeba jeździć... Masakra...
Za Chłądowem znów zrobiło się ciekawie - całkowite ciemności, rozjaśniane raz po raz przez wyglądający na chwilę zza chmur księżyc, a właściwie pół księżyca.
Pomyślałem sobie, że w połowie listopada, o tej godzinie, przy tej temperaturze (ok. 5 stopni) spotkanie kogoś w Skorzęcinie raczej nie wchodzi w grę, ale gdy tylko wjechałem w las przed ośrodkiem, to zobaczyłem jądące od strony ośrodka dwa samochody. Wjechałem do ośrodka, skierowałem się na molo, a tam sobie dwie parki spacerują. Molo nieoświetlone latarniami, ale dość jasne od blasku księżyca. No i widok z końca mola na jezioro - warto było przyjechać. Odbijający się w tafli jeziora księżyc, lekka mgiełka nad powierzchnią wody i w oddali... Tajemniczo...
Spojrzałem w kierynku hotelu przy plaży, a tam trzech kolesi zapycha stare BMW :D No proszę, ruch jak w sezonie.
Zwinąłem się i pojechałem z powrotem. Po wyjeździe z ośrodka zanotowałem kolejne dwa samochody, tym razem zmierzające do ośrodka. Chyba ludzie sie nudzą w domach ;)
Wyjechałem z lasu, minąłem wieś Skorzęcin i gdy byłem na odcinku w okolicach wiatraka, w Kamionce, wyłączyłem przednie oświetlenie i jechałem sobie w półmroku przy srebrzystym świetle księżyca. Ruch był prawie zerowy, na całym odcinku aż do zakrętu w Chłądowie jechały może 2 samochody.
Minąłem Chłądowo i... zaczął padać deszcz. Fuck, przecież miało nie padać. Im bliżej Witkowa tym bardziej padało, choć była to nadal tylko mżawka. Jednak na okularach zaczęła już osiadać woda i musiałem je zdjąć. Na szczęście gdy byłem kawałek za Witkowem, to przestało padać.
Między Maleninem a Gorzykowem zatrzymałem się na chwilę, żeby obejrzeć sobie piękne, czarne niebo, pełne gwiazd i planet - z Jowiszem jako najjaśniejszym (zaraz po księżycu) obiektem na niebie. Znów chwilę jechałem sobie bez przedniego światła, ale potem je włączyłem i śmignąłem już do Wrześni bez zatrzymywania się. Pod koniec było mi już trochę zimno, bo temp. spadła do 3,5 stopnia C.
Stwierdzam, że kierowcy samochodów to bydlaki. 95% z tych, którzy jechali z włączonymi światłami drogowymi, nie zmieniało ich na światła mijania gdy widzieli mnie przed sobą i musiałem ich o to upominać swoją drugą latarką, używaną przeze mnie jako światła długie. Pod koniec, gdy byłem już mocno wpieniony za to chamstwo, zamieniłem małego "upominacza" na silniejsze, migające światło. Jakim trzeba być gnojem, żeby widzieć jadącego przed sobą innego użytkownika drogi i go oślepiać. Bo co, rowerzysta nie ma oczu? Jego nie oślepiają dwie 55-watowe żarówki samochodu, wzmocnione odbłyśnikiem lamp, tak?
Dojechałem do domu przed godziną 22:00.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
62.42 km (0.00 km teren), czas: 03:23 h, avg:18.45 km/h,
prędkość maks: 37.50 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1663 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj