Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48611 km
Kellys 39549 km
Esker 20460 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

#75 | 4 rano i do Żerkowa

Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano: 22.06.2013 Uczestnicy
Wczoraj Bobiko zaproponował poranny, bardzo poranny, wypad do Żerkowa. Jako że lubię tę trasę, przyjąłem propozycję i umówiliśmy się, że wyjeżdżamy o 4 rano - znaczy ja o 4 i spotkanie w Osowie ok. 4.20-4.30. Poszedłem spać o 1, a o 3.30 zadzwonił budzik. Wstałem, zjadłem śniadanie, przygotowałem picie i o 4.08 wyjechałem. Przeżyłem szok temperaturowy. O ile wczoraj w dzień było 31 stopni, to w tej chwili było tylko 13, a ja w krótkim rękawku. No ale przecież nie będę wracał po bluzę... Do Osowa dojechałem o 4:30. Bobiko właśnie dojeżdżał i akurat wschodziło słońce, więc wspólny wypad rozpoczęliśmy od zdjęć wschodzącego słońca.




Trasa do Miłosławia przebiegła bez szczególnych wydarzeń. Przed miejscowością postanowiłem sfocić fajnie oświetlone porannym słońcem wiatraki.



Potem jeszcze jedno zdjęcie porannego słoneczka.



I jestem se w Miłosławiu ;)



Za Miłosławiem podziwialiśmy wstające słońce nad stawami. Kawałek dalej, na rozjeżdzie Mikuszewo-Czeszewo stanęliśmy na kolejnych kilka zdjęć, a kawałek dalej podziwialiśmy hasające w zbożu sarny.









Dalej był szybki zjazd przed Sarnicami, chłodniejszy odcinek w zacienionym lesie i jesteśmy w Czeszewie. Odwróciłem się, patrzę, a za nami biegnie wielki wilczur.



A ja - jak to ja - jako że uwielbiam pieski, zatrzymałem się i wołam zwierza. Wielki pies podbiegł do mnie i przywitał się, liżąc mnie. Pogłaskałem go, podrapałem, posmerałem i po chwili pobiegł w stronę Bobiko, który w międzyczasie wyprzedził mnie i stanął kawałek dalej. Ja tymczasem trzasnąłem fotę kościoła.



Piesek pobiegł w stronę dostawcy pieczywa, która właśnie podjechał busem do pobliskiego sklepu. Pytał sprzedawcy, czy wie, czyj to pies, a ze mną wymienił kilka słów na temat tego, czy czasem tego psa ktoś nie wyrzucił. Piesek znów do mnie przyszedł, pogłaskałem go, po czym udaliśmy się z Bobikiem na przystań promową. Tutaj wody już trochę mniej niż tydzień temu, gdy tu byłem. Nad wodą lekką mgiełka i cholernie dużo komarów. Kilka zdjęć i ruszamy dalej.



Czego to się nie robi, żeby uzyskać fajny kadr ;)











Przy sklepie znów ten sam piesek, znów głaskanie i jedziemy dalej, w stronę Orzechowa.



Ale pieskowi tak się spodobało smeranie, że postanowił kilkaset metrów biec koło mnie :) W końcu smutny, że nie chcę go zabrać ze sobą, zrezygnował...
Dojechaliśmy do Orzechowa i dalej do trasy katowickiej, na której było znacznie więcej, niż się spodziewaliśmy, samochodów, którą dojechaliśmy do Nowego Miasta n.Wartą. Przejechaliśmy przez rynek, a ja wypatrzyłem fajny budynek.



Podczas fotografowania poczułem na sobie czyjś wzrok. Patrzę w górę, a tam...



W końcu dojechaliśmy do Żerkowa. Tam najpierw postój na rynku w celu zakupu drożdżówek, które postanowiliśmy skonsumować w punkcie widokowym. Po chwili przyjechał bus z pieczywem, z którego kierowcą rozmawiałem na temat psa w Czeszewie. Mówi: jedziecie szybciej ode mnie!

W drodze na punkt widokowy strzeliłem zdjęcie kościoła, który podczas wcześniejszych odwiedzin w Żerkowie nie wydawał mi się ciekawy, ale poranne słońce pokazuje wiele rzeczy w zupełnie inny sposób.



Następnie punkt widokowy - główny cel dzisiejszego wypadu.





Po zjeździe (dziś tylko 59 km/h) zatrzymaliśmy się, żeby strzelić kolejne fotki.



Kawałem dalej Bobiko pokazał mi fajny widok, którego nigdy wcześniej nie zauważyłem.



Mimo że była godzina 8, temp. dochodziła już do 25 stopni. Nad nami jednak zaczynały gromadzić się chmurki.



Kolejnym punktem wycieczki były Pyzdry. Najpierw stanęliśmy na parkingu przed mostem, żeby skonsumować resztki jedzenia, potem skoczyliśmy na most i dalej na przystań. Woda troszkę się cofnęła, jednak na grę w siatę jest jeszcze za wcześnie ;)









Z Pyzdr pozostała już tylko prosta droga do Wrześni. Jednak jakieś 10 km przed Wrześnią poczułem, że tracę siły. Po chwili okazało się, że to jednak była wina rowera - w przednim kole zmniejszyło się ciśnienie, przez co ciężej się jechało. Nosz k##wa! A jeszcze wczoraj wspominałem, że opony wyglądają na dość mocne i pewnie trudno będzie je przebić. Na szczęście ubytek powietrza było dość wolny. Pobieżne oględziny opony niczego nie wykazały. Dopompowałem i jedziemy dalej. W Kaczanowie trzeba się było jednak znów zatrzymać i znów dopompować. Po chwili Bobiko odbił w lewo na Obłaczkowo, a ja jak najszybciej pognałem do domu. W domu znalazłem winowajcę niemiłego końca wycieczki:



- pieprzony kolec z jakiejś rośliny. Ciekawe gdzie na niego wpadłem - czy na asfalcie, czy na wcześniej pokonywanej ścieżce rowerowej z Pyzdr do Borzykowa...
Rower:Kross Dane wycieczki: 91.74 km (0.00 km teren), czas: 05:24 h, avg:16.99 km/h, prędkość maks: 59.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2444 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

K o m e n t a r z e
A widzisz, czasem mnie tam nie ma ;)
uziel75
- 22:37 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj
Już jest dozwolony ruch tirów przez most w Nowym Mieście, stąd większy ruch. A ten fajny widok to wieś Przybysław. :)
romulus83
- 22:22 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj
A widzisz, czasem mnie tam nie ma ;)
uziel75
- 22:04 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj
To ja tu rano do Skoja śmigam, a Ciebie i Bobiko nie ma?! Normalnie oczy ze zdumienia przecierałem ;)
kubolsky
- 19:29 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ujrze
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]