- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#54 | Przeddeszczowy objazd okolic
Obudziem sie rano, spojrzałem przez okno i zobaczyłem całkiem dobrą pogodę. Jeszcze rzut oka na prognozę - deszcz zapowiadają dopiero na 14. Napisałem do Bobiko, czy gdzieś jedziemy i zaproponowałem w miarę krótką trasę, żeby zdążyć przez deszczem - Pyzdry, bo wiało znów od południa. Ok, trasa ustalona, zaczynamy się szykować. Ok. 10, gdy miałem wyjeżdżać zobaczyłem, że niebo zrobiło się granatowe, przyszły ciężkie chmury. Po chwili Bobiko pisze do mnie, że kilka km od Wrześni, było oberwanie chmury. No pięknie. Czekam trochę jak rozwinie się sytuacja z chmurami, ale powoli porzucam w myślach trasę do Pyzdr. Bobiko napisał, że on jednak teraz rezygnuje z rowera i pojeździ po południu. Ok, jadę w takim razie sam, ale gdzieś blisko, wokół Wrześni. Ubrałem się, wyglądam przez okno - deszcz pada :/ No szlag... Na szczęście było to tylko kilkadziesiąt sekund deszczu.
Pojechałem do centrum, potem na Małpi Gaj, a po chwili dostaję SMSa od Bobiko, że miał popracować przy komputerze, ale nie ma prądu. No to odpisuję, że w takim razie pozostaje rower. Zgodził się, więc pojechałem w jego kierunku. Spotkaliśmy się i ruszyliśmy bocznymi drogami na Biechowo, żeby potem wyjechać na główną Miłosław-Września i wrócić z wiatrem do Wrześni. W Biechowie jednak postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda polna droga dojazdowa do jednego z keszy Bobika. Na początku było znośnie, po czym dojechaliśmy do czegoś takiego:
Tak więc koniec rumakowania. Wróciliśmy, zrobiliśmy parę zdjęć kościoła i parku obok niego...
...i wybraliśmy jednak dorgę powrotną wiodącą do Wrześni od strony Pyzdr, bo wiatr wiał bardziej z płd.-wsch niż z południa. Skręciliśmy w prawo i jedziemy sobie lajtowo obok siebie, bo prawie zero ruchu samochodowego. Nagle Bobiko zwolnił. Spojrzałem za siebie i kątem oka zobaczyłem, że jest za mną, ale bardzo blisko i zjeżdża na prawo. Po chwili usłyszałem otarcie jego przedniej opony o moją tylną. Już widziałem w wyobraźni, jak wykłada się na asfalcie. Ale na szczęście na asfalcie utrzymał równowagę, jednak zniosło go w prawo i wylądował w rowie. Trawiastym. Tam się wyłożył, ale tak konkretnie - na plecy. Leży i jęczy. Zawracam, patrzę i już myślałem, że złamał sobie rękę, bo trzymał się z nią. Okazało się, że miał skurcz w ręce i nie mógł zahamować ani skręcić. No, szczęście, że tylko tak to się skończyło. Otrzepał się i pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy do trasy Pyzdry-Września i skręciliśmy na Wrześnię. Jechałem jako pierwszy. W Bierzglinku widzę na moim pasie kilka szkieł, omijam je i na skrzyżowaniu skręcam w prawo. Po chwili woła mnie Bobiko. Zawracam, dojeżdżam, patrzę, a on ma przebitą tylną oponę. Chyba na tych szkłach, które ominąłem. No nic - serwis. Zdjął oponę, założył nową dętkę, pompuje, ale powietrza nie przybywa. Czyżby powtórka mojej niedawnej sytuacji, kiedy mój zapas był przecięty? Wyjął dętkę, pompuje ją - no niby twarda. Wyjmuje pompkę - i już brak powietrza. No co jest? Czyżby pompka? Próbujemy moją pompkę - działa, pompuje. Bobiko założył dętkę na koło ponownie i napompował moją pompką. Udało się. Jedziemy do Tesco. Tam drobne zakupy Kuby, a ja czekam na parkingu i widzę, jak jeden kołek parkuje sobie swój biały samochód w świetnym miejscu i idzie sobie na zakupy. Zablokował cały jeden pas ruchu.
Z Tesco pojechaliśmy na Gnieźnieńską po dętkę i pompkę. Stamtąd skoczyliśmy do pomnika w Sokołowie, na który Kuba postanowił sobie wejść.
Ok. 14.00 zaczęło się chmurzyć, więc udaliśmy się do domów.
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 994 (kcal)
Pojechałem do centrum, potem na Małpi Gaj, a po chwili dostaję SMSa od Bobiko, że miał popracować przy komputerze, ale nie ma prądu. No to odpisuję, że w takim razie pozostaje rower. Zgodził się, więc pojechałem w jego kierunku. Spotkaliśmy się i ruszyliśmy bocznymi drogami na Biechowo, żeby potem wyjechać na główną Miłosław-Września i wrócić z wiatrem do Wrześni. W Biechowie jednak postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda polna droga dojazdowa do jednego z keszy Bobika. Na początku było znośnie, po czym dojechaliśmy do czegoś takiego:
Tak więc koniec rumakowania. Wróciliśmy, zrobiliśmy parę zdjęć kościoła i parku obok niego...
...i wybraliśmy jednak dorgę powrotną wiodącą do Wrześni od strony Pyzdr, bo wiatr wiał bardziej z płd.-wsch niż z południa. Skręciliśmy w prawo i jedziemy sobie lajtowo obok siebie, bo prawie zero ruchu samochodowego. Nagle Bobiko zwolnił. Spojrzałem za siebie i kątem oka zobaczyłem, że jest za mną, ale bardzo blisko i zjeżdża na prawo. Po chwili usłyszałem otarcie jego przedniej opony o moją tylną. Już widziałem w wyobraźni, jak wykłada się na asfalcie. Ale na szczęście na asfalcie utrzymał równowagę, jednak zniosło go w prawo i wylądował w rowie. Trawiastym. Tam się wyłożył, ale tak konkretnie - na plecy. Leży i jęczy. Zawracam, patrzę i już myślałem, że złamał sobie rękę, bo trzymał się z nią. Okazało się, że miał skurcz w ręce i nie mógł zahamować ani skręcić. No, szczęście, że tylko tak to się skończyło. Otrzepał się i pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy do trasy Pyzdry-Września i skręciliśmy na Wrześnię. Jechałem jako pierwszy. W Bierzglinku widzę na moim pasie kilka szkieł, omijam je i na skrzyżowaniu skręcam w prawo. Po chwili woła mnie Bobiko. Zawracam, dojeżdżam, patrzę, a on ma przebitą tylną oponę. Chyba na tych szkłach, które ominąłem. No nic - serwis. Zdjął oponę, założył nową dętkę, pompuje, ale powietrza nie przybywa. Czyżby powtórka mojej niedawnej sytuacji, kiedy mój zapas był przecięty? Wyjął dętkę, pompuje ją - no niby twarda. Wyjmuje pompkę - i już brak powietrza. No co jest? Czyżby pompka? Próbujemy moją pompkę - działa, pompuje. Bobiko założył dętkę na koło ponownie i napompował moją pompką. Udało się. Jedziemy do Tesco. Tam drobne zakupy Kuby, a ja czekam na parkingu i widzę, jak jeden kołek parkuje sobie swój biały samochód w świetnym miejscu i idzie sobie na zakupy. Zablokował cały jeden pas ruchu.
Z Tesco pojechaliśmy na Gnieźnieńską po dętkę i pompkę. Stamtąd skoczyliśmy do pomnika w Sokołowie, na który Kuba postanowił sobie wejść.
Ok. 14.00 zaczęło się chmurzyć, więc udaliśmy się do domów.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
37.32 km (1.00 km teren), czas: 03:29 h, avg:10.71 km/h,
prędkość maks: 37.50 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 994 (kcal)
K o m e n t a r z e
Komentuj