- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#42 | Skorzęcin - objazd ośrodka
Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano: 28.04.2013
Od rana padało. Na szczęście niedługo, ale i tak było mokro po dość obfitym deszczu w nocy. Około południa spojrzałem na prognozę pogody, która pokazała, że od 13 już tylko chmury, bardzo mała szansa na deszcz, a od 15 bardzo ładne słońce. Tak więc trzeba było coś z tym zrobić. Skontaktowałem się z Bobiko i postanowiliśmy znów odwiedzić Skorzęcin.
Na rower założyłem błotniki, bo gdzieniegdzie stały jeszcze kałuże, a też nie do końca było wiadomo na jakie drogi wjedziemy. Ruszyliśmy ok. 15.40. Jechaliśmy trochę pod wiatr, trochę z bocznym, który za 3 godziny miał się odwrócić i mieliśmy wracać też pod wiatr. Szlag...
Już przed Gutowem zobaczyliśmy, że jedzie za nami jakiś bajker. Ale jakoś tak nieśmiało jechał - trzymał się za nami 100-200 metrów. Wyprzedził nas dopiero za Grzybowem. Spojrzeliśmy na siebie z Kubą - no cóż, trzeba dotrzymać mu kroku. Przyspieszyliśmy więc, bo nieznajomy miał niezłą parę w nogach, ale zaczął nam się oddalać. No ale nic, ciągniemy dalej. Minął kilometr, odwracam się za siebie - Bobika nie ma. Hmmm, gdzież on się podział? Pewnie jest kawałek za zakrętem, który niedawno minąłem. No ale jadę dalej, co chwilę odwracam się za siebie - Bobika nie ma. W końcu się zatrzymałem. Czekam, czekam, patrzę - jedzie. Dojeżdża do mnie po jakimś czasie i coś mi pokazuje, coś co trzyma w ręce. A co trzymał? Swoją szprychę! Po tygodniu od poprzedniej awarii szprychy i 5 dni po odebraniu koła z serwisu pękła kolejna... Oj, coś musi być nie tak z nimi, albo z samym kołem. Jaka decyzja? Wracamy, czy jedziemy dalej? Jedziemy dalej.
Przejechaliśmy przez Witkowo i na prostej za Witkowem minęliśmy się z kilkoma motocyklistami na ścigaczach, którzy akurat się wyprzedzali przy prędkości chyba 200 km/h i śmignęli jakieś 1,5 metra od nas...
Wjechaliśmy do ośrodka, klucząc na głównej alejce między spacerowiczami. Na molo też sporo ludzi.
Dość mocno wiało - widać to po falach na powierzchni wody.
Postanowiliśmy zwiedzić trochę sam ośrodek i tak jak rok temu wspięliśmy się na wzniesienie koło parkingu.
Kuba postanowił zjechać do amfiteatru w zagłębieniu.
Na wzniesieniu leżało tyle liści, że poczuliśmy się jak jesienią, szczególnie, że nie było za ciepło.
Następnie udaliśmy się nad jezioro koło kapliczki.
Po wysłaniu paru zdjęć na fejsa ruszyliśmy w stronę Wrześni. Gdy wyjechaliśmy z lasu Kuba postanowił założyć kurtkę, bo temp. spadła do 13 stopni. Przy okazji oblazły go wielkie mrówki.
Powrót był pod wiatr, tak jak podawano w prognozie. Za Witkowem spojrzeliśmy w lewo i naszę uwagę przykuł dziwny dym na horyzoncie. Wyglądało to na jakiś wielki pożar, mimo że dym był raczej biały. Kuba stwierdził, że może to dym z elektrowni pod Koninem, którą odwiedziliśmy tydzień temu. Ale czy z takiej odległości byłoby to widać? Poza tym jeździłem tam setki razy i nigdy tego nie widziałem. Skontaktował się z Sebkiem, który potwierdził, że to dym z tejże elektrowni i że w sprzyjających warunkach dym widać nawet z 70 km.
Dojechaliśmy do Wrześni o zachodzie słońca.
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1760 (kcal)
Na rower założyłem błotniki, bo gdzieniegdzie stały jeszcze kałuże, a też nie do końca było wiadomo na jakie drogi wjedziemy. Ruszyliśmy ok. 15.40. Jechaliśmy trochę pod wiatr, trochę z bocznym, który za 3 godziny miał się odwrócić i mieliśmy wracać też pod wiatr. Szlag...
Już przed Gutowem zobaczyliśmy, że jedzie za nami jakiś bajker. Ale jakoś tak nieśmiało jechał - trzymał się za nami 100-200 metrów. Wyprzedził nas dopiero za Grzybowem. Spojrzeliśmy na siebie z Kubą - no cóż, trzeba dotrzymać mu kroku. Przyspieszyliśmy więc, bo nieznajomy miał niezłą parę w nogach, ale zaczął nam się oddalać. No ale nic, ciągniemy dalej. Minął kilometr, odwracam się za siebie - Bobika nie ma. Hmmm, gdzież on się podział? Pewnie jest kawałek za zakrętem, który niedawno minąłem. No ale jadę dalej, co chwilę odwracam się za siebie - Bobika nie ma. W końcu się zatrzymałem. Czekam, czekam, patrzę - jedzie. Dojeżdża do mnie po jakimś czasie i coś mi pokazuje, coś co trzyma w ręce. A co trzymał? Swoją szprychę! Po tygodniu od poprzedniej awarii szprychy i 5 dni po odebraniu koła z serwisu pękła kolejna... Oj, coś musi być nie tak z nimi, albo z samym kołem. Jaka decyzja? Wracamy, czy jedziemy dalej? Jedziemy dalej.
Przejechaliśmy przez Witkowo i na prostej za Witkowem minęliśmy się z kilkoma motocyklistami na ścigaczach, którzy akurat się wyprzedzali przy prędkości chyba 200 km/h i śmignęli jakieś 1,5 metra od nas...
Wjechaliśmy do ośrodka, klucząc na głównej alejce między spacerowiczami. Na molo też sporo ludzi.
Dość mocno wiało - widać to po falach na powierzchni wody.
Postanowiliśmy zwiedzić trochę sam ośrodek i tak jak rok temu wspięliśmy się na wzniesienie koło parkingu.
Kuba postanowił zjechać do amfiteatru w zagłębieniu.
Na wzniesieniu leżało tyle liści, że poczuliśmy się jak jesienią, szczególnie, że nie było za ciepło.
Następnie udaliśmy się nad jezioro koło kapliczki.
Po wysłaniu paru zdjęć na fejsa ruszyliśmy w stronę Wrześni. Gdy wyjechaliśmy z lasu Kuba postanowił założyć kurtkę, bo temp. spadła do 13 stopni. Przy okazji oblazły go wielkie mrówki.
Powrót był pod wiatr, tak jak podawano w prognozie. Za Witkowem spojrzeliśmy w lewo i naszę uwagę przykuł dziwny dym na horyzoncie. Wyglądało to na jakiś wielki pożar, mimo że dym był raczej biały. Kuba stwierdził, że może to dym z elektrowni pod Koninem, którą odwiedziliśmy tydzień temu. Ale czy z takiej odległości byłoby to widać? Poza tym jeździłem tam setki razy i nigdy tego nie widziałem. Skontaktował się z Sebkiem, który potwierdził, że to dym z tejże elektrowni i że w sprzyjających warunkach dym widać nawet z 70 km.
Dojechaliśmy do Wrześni o zachodzie słońca.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
64.18 km (0.00 km teren), czas: 04:25 h, avg:14.53 km/h,
prędkość maks: 41.40 km/hTemperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1760 (kcal)
K o m e n t a r z e
Fakt, mijając bazę wojskową w Powidzu droga idzie w dół, a z tej górki patrząc lekko w prawo widać kominy z Konina. Mi również nigdy nie chciało się wierzyć, że to elektrownia. Teraz jednak jestem tego pewien :)
kubolsky - 08:27 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj
Ojjj jak dobrze że wczoraj autem nie pojechałem do Skorzęcina - chciałem trochę poplażować, ale widzę że wiatr od wody był.
Dym z Konina wczoraj był faktycznie bardzo dobrze widoczny i nie wiem czemu unosił się pionowo do góry tak jakby wiatru nie było.
Marcin - z Powidza zawsze widać kominy bo się zawsze zatrzymuję aby zrobić fotę - fajnie je widać na tle jeziora. sebekfireman - 07:34 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj
Dym z Konina wczoraj był faktycznie bardzo dobrze widoczny i nie wiem czemu unosił się pionowo do góry tak jakby wiatru nie było.
Marcin - z Powidza zawsze widać kominy bo się zawsze zatrzymuję aby zrobić fotę - fajnie je widać na tle jeziora. sebekfireman - 07:34 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj
Chcecie pobić rekord w ilości wypadów do Skorzęcina? ;) Dym z Konina rzeczywiście jest widoczny z bardzo daleka jeśli jest wysoka przejrzystość powietrza. W zeszłym roku byłem w szoku, gdy z Powidza było widać nawet charakterystyczne kominy, a do Powidza jeżdżę od dzieciństwa i nigdy wcześniej kominów nie widziałem.
marcingt - 20:31 niedziela, 28 kwietnia 2013 | linkuj
Komentuj