- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#36 | Poznań - zakupy w Deca i zwiedzanie centrum
Sobota, 20 kwietnia 2013 | dodano: 20.04.2013
Rano zrobiłem zakupy na wyjazd. Umówiłem spotkanie z Bobiko na godz. 10 na trasie średzkiej, po czym ruszyliśmy kawałek tą trasą, a potem odbiliśmy w prawo na Targową Górkę. Znów wiał silny wiatr - dokładnie tak samo jak w zeszłym roku, gdy atakowaliśmy Poznań. Po przekroczeniu A2 przez wiadukt, skręciliśmy w lewo, w polną drogę, aby wjechać na serwisówkę wzdłuż autostrady. Powitał nas ten sam piesek, co jakieś 2 miesiące temu, gdy jechaliśmy tamtędy, błotnistą wtedy drogą. Nagle coś trzasło w rowerze Bobika. Od razu nasunęła mi się myśl, że to szprycha, bo miał z nimi problemy w zeszłym roku, ale podobno zostały zażegnane. Niestety - przeczucie okazało się trafne. Pękła szprycha. Wykręcił ją więc, krótki test czy koło w miarę równo się kręci. Coś dziwnie strzela w nim, ale może to nypel w obręczy tak hałasuje. No nic, jedziemy dalej. Dojechaliśmy do asfaltu zaraz za MOP-em i stajemy, bo coś nadal strzela. Obracamy kołem, a tam resztka szprychy wystaje z piasty i obciera o ramę. Ok, sprawa załatwiona, ruszamy. Ale po 20 metrach Bobiko staje, bo jego łańcuh dziwnie się zachowuje - coś przepuszcza. Obraca pedałami w tył, ja tak patrzę - coś wystaje z jednego ogniwa. Patrzę z bliska, a tam... pęknięta spinka! No nie wierzę... Bobiko też nie. Dwie awarie w tym samym czasie?? To się po prostu nie zdarza. Ale na pocieszenie mówię mu, że jeśli nieszczęścia chodzą parami, to na dziś wykorzystał już limit pecha, więc do końca trasy nic już się nie stanie. Jeśli oczywiście ruszymy z miejsca, bo przecież mamy zerwany łańcuch. W ostateczności można go skrócić o jedno ogniwo i skuć, bo obaj mamy skuwacze przy sobie, ale Bobiko znajduje w narzędziach zapasową spinkę.
Parę minut później ruszamy dalej. Mijamy Gułtowy, Czerlejno, Trzek, Gowarzewo, w niektórych miejscach jadąc gruntowymi drogami.
Gdy tylko zbliżyliśmy się do Poznania od razu zobaczyliśmy, że to zupełnie inne miasto - tam dziewczyny też jeżdżą na rowerach. Naszym oczom ukazała się piękna kobietka na szosowym Corratecu, Standardowe pozdrowienie, uśmiech :) i jedziemy dalej. Dojeżdżamy na Kobylepole, a Bobiko próbuje przebić się gdzieś bocznymi drogami w stronę M1 i Ikei, ale okazuje się, że źle skręciliśmy i trafiamy na ślepą uliczkę. Cofamy się więc i postanawiamy przetestować ścieżki rowerowe, co wiążę się z kilkoma długimi postojami przy przekraczaniu ulic, bo oczywiście ścieżki wiodą raz jedną, raz drugą stroną drogi. W pewnym momencie ścieżka się kończy i kilkaset metrów jedziemy wydeptaną na trawie ścieżką wzdłuż Szwajcarskiej. Tam wjeżdżamy na teren M1 i dojeżdżamy uliczkami koło parkingów do Decathlona.
Bobiko idzie na zakupy, a ja pilnuję rowerów. Spory ruch dzisiaj - sobota, więc ludzie przyjeżdżają całymi rodzinami na zakupy. Bobiko kupił okulary i możemy jechać dalej. Na parkingu przy M1 stajemy na chwilę, bo jest tam jakiś nieoficjalny zlot amerykańskich samochodów.
Kilka zdjęć na tle browaru i ruszamy Kurlandzką w stronę centrum. Wjeżdżamy na ścieżkę rowerową i dalej już jest świetnie - coraz więcej dziewczyn na rowerach, fajne ścieżki.
Zupełnie inne miasto niż można je zobaczyć z samochodu. Jedziemy wzdłuż Jana Pawła, potem parę przejść przez jezdnię na przejazdach rowerowych i ulicą Bedrychowo i Piotrowo trafiamy w pobliże stadionu, gdzie robimy krótki postój na jedzenie, picie i przebranie się w lżejsze rzeczy, bo słoneczko ładnie przygrzewa. Dalej most Rocha, Muśnickiego, koło parku Chopina i deptakiem na Stary Rynek. Tam robimy parę zdjęć.
Do Bobika podchodzi piękna blondynka i zagaja go po niemiecku, potem po angielsku. Stałem parę metrów od nich, więc nie słyszałem dokładnie co mówiła, ale podobno zapraszała go do klubu Go Go kilka metrów dalej. Bobiko odmówił... Że też miałem wyłączoną kamerę wtedy, no!
Wracamy tą samą trasą aż do ulicy Jana Pawła, przy której wjeżdżamy na promenadę wzdłuż Malty. I tam dopiero zaczynają się piękne widoki - wysportowane panienki, biegaczki, rowerzystki, rowerzyści, rolkarze. Piękna pogoda wyciągnęła ich wszystkich na dwór i zachęciła do uprawiania sportu. Ach, trzeba tam wrócić jak najszybciej, bo czegoś takiego w innym miejscu nie da się zobaczyć. Byłem tam pierwszy raz, więc cała ta infrastruktura sportowa na Malcie zrobiła na mnie duże wrażenie. Śmigamy dalej leśnymi dróżkami wśród rowerzystów i biegaczy i docieramy na parking, na którym w zeszłym roku również zrobiliśmy sobie odpoczynek w trasie.
Tym razem podobnie - jedzenie, picie, kilka zdjęć i ruszamy dalej wzdłuż stawu Borowik i Młyńskiego.
Przecinamy Warszawską i wzdłuż jeziora Swarzędzkiego dojeżdżamy do Gruszczyna, gdzie zjeżdżamy z asfaltu na drogę polną, piaszczystą i dojeżdżamy malowniczymi trasami do Uzarzewa.
Dalej znów polna droga do Biskupic, gdzie wjeżdżamy na znaną mi już trasę na Promienko. Po kilku kilometrach stajemy na jedzenie i picie i gnamy dalej.
Ciasteczko?
Obowiązkowy postój na zdjęcia nad jeziorem w Promnie...
... po czym wyjeżdżamy na główną i kierujemy się na Pobiedziska i dalej na Wierzyce. Tam, na wiadukcie, znów obowiązkowy postój na "czerwonym dywaniku".
Przekąska i na koniec zaklinanie słońca...
... żeby jutro nie sprawiło zawodu i przyświecało nam w kolejnej trasie ;) Do Czerniejewa dojeżdżamy dość szybko, a dalej na Wrześnię jedziemy jeszcze szybciej. Oczywiście po drodze znów spotykamy kilku rowerzystów. W Nowym Folwarku skręcamy w prawo, przejeżdżamy koło Country Clubu żeby spojrzeć jak wygląda leśna droga na Marzelewo i chyba już można tak wjechać, bo wygląda na dość suchą. My jednak udajemy się na Wrześnię i ścieżką wzdłuż zalewu dojeżdżamy do centrum.
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3392 (kcal)
Parę minut później ruszamy dalej. Mijamy Gułtowy, Czerlejno, Trzek, Gowarzewo, w niektórych miejscach jadąc gruntowymi drogami.
Gdy tylko zbliżyliśmy się do Poznania od razu zobaczyliśmy, że to zupełnie inne miasto - tam dziewczyny też jeżdżą na rowerach. Naszym oczom ukazała się piękna kobietka na szosowym Corratecu, Standardowe pozdrowienie, uśmiech :) i jedziemy dalej. Dojeżdżamy na Kobylepole, a Bobiko próbuje przebić się gdzieś bocznymi drogami w stronę M1 i Ikei, ale okazuje się, że źle skręciliśmy i trafiamy na ślepą uliczkę. Cofamy się więc i postanawiamy przetestować ścieżki rowerowe, co wiążę się z kilkoma długimi postojami przy przekraczaniu ulic, bo oczywiście ścieżki wiodą raz jedną, raz drugą stroną drogi. W pewnym momencie ścieżka się kończy i kilkaset metrów jedziemy wydeptaną na trawie ścieżką wzdłuż Szwajcarskiej. Tam wjeżdżamy na teren M1 i dojeżdżamy uliczkami koło parkingów do Decathlona.
Bobiko idzie na zakupy, a ja pilnuję rowerów. Spory ruch dzisiaj - sobota, więc ludzie przyjeżdżają całymi rodzinami na zakupy. Bobiko kupił okulary i możemy jechać dalej. Na parkingu przy M1 stajemy na chwilę, bo jest tam jakiś nieoficjalny zlot amerykańskich samochodów.
Kilka zdjęć na tle browaru i ruszamy Kurlandzką w stronę centrum. Wjeżdżamy na ścieżkę rowerową i dalej już jest świetnie - coraz więcej dziewczyn na rowerach, fajne ścieżki.
Zupełnie inne miasto niż można je zobaczyć z samochodu. Jedziemy wzdłuż Jana Pawła, potem parę przejść przez jezdnię na przejazdach rowerowych i ulicą Bedrychowo i Piotrowo trafiamy w pobliże stadionu, gdzie robimy krótki postój na jedzenie, picie i przebranie się w lżejsze rzeczy, bo słoneczko ładnie przygrzewa. Dalej most Rocha, Muśnickiego, koło parku Chopina i deptakiem na Stary Rynek. Tam robimy parę zdjęć.
Do Bobika podchodzi piękna blondynka i zagaja go po niemiecku, potem po angielsku. Stałem parę metrów od nich, więc nie słyszałem dokładnie co mówiła, ale podobno zapraszała go do klubu Go Go kilka metrów dalej. Bobiko odmówił... Że też miałem wyłączoną kamerę wtedy, no!
Wracamy tą samą trasą aż do ulicy Jana Pawła, przy której wjeżdżamy na promenadę wzdłuż Malty. I tam dopiero zaczynają się piękne widoki - wysportowane panienki, biegaczki, rowerzystki, rowerzyści, rolkarze. Piękna pogoda wyciągnęła ich wszystkich na dwór i zachęciła do uprawiania sportu. Ach, trzeba tam wrócić jak najszybciej, bo czegoś takiego w innym miejscu nie da się zobaczyć. Byłem tam pierwszy raz, więc cała ta infrastruktura sportowa na Malcie zrobiła na mnie duże wrażenie. Śmigamy dalej leśnymi dróżkami wśród rowerzystów i biegaczy i docieramy na parking, na którym w zeszłym roku również zrobiliśmy sobie odpoczynek w trasie.
Tym razem podobnie - jedzenie, picie, kilka zdjęć i ruszamy dalej wzdłuż stawu Borowik i Młyńskiego.
Przecinamy Warszawską i wzdłuż jeziora Swarzędzkiego dojeżdżamy do Gruszczyna, gdzie zjeżdżamy z asfaltu na drogę polną, piaszczystą i dojeżdżamy malowniczymi trasami do Uzarzewa.
Dalej znów polna droga do Biskupic, gdzie wjeżdżamy na znaną mi już trasę na Promienko. Po kilku kilometrach stajemy na jedzenie i picie i gnamy dalej.
Ciasteczko?
Obowiązkowy postój na zdjęcia nad jeziorem w Promnie...
... po czym wyjeżdżamy na główną i kierujemy się na Pobiedziska i dalej na Wierzyce. Tam, na wiadukcie, znów obowiązkowy postój na "czerwonym dywaniku".
Przekąska i na koniec zaklinanie słońca...
... żeby jutro nie sprawiło zawodu i przyświecało nam w kolejnej trasie ;) Do Czerniejewa dojeżdżamy dość szybko, a dalej na Wrześnię jedziemy jeszcze szybciej. Oczywiście po drodze znów spotykamy kilku rowerzystów. W Nowym Folwarku skręcamy w prawo, przejeżdżamy koło Country Clubu żeby spojrzeć jak wygląda leśna droga na Marzelewo i chyba już można tak wjechać, bo wygląda na dość suchą. My jednak udajemy się na Wrześnię i ścieżką wzdłuż zalewu dojeżdżamy do centrum.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
123.67 km (20.00 km teren), czas: 09:54 h, avg:12.49 km/h,
prędkość maks: 44.10 km/hTemperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3392 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj