- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#29 | Wiosna tuż tuż i wieeeelu rowerzystów na trasie
Niedziela, 7 kwietnia 2013 | dodano: 07.04.2013
Zaplanowana na rano pobudka przebiegła bez zakłóceń - budzik zadzwonił o 7. Przygotowania roweru, prowiantu, śniadania, energetyków i przed 9 wyruszyłem, żeby o 9 spotkać się z Bobiko na trasie Średzkiej. Spóźniłem się kilka minut. Po spotkaniu pogadaliśmy chwilę i ruszyliśmy na Środę Wlkp. Mimo wiatru w twarz, co prawda znikomego, jechało się wyśmienicie. Spotkaliśmy trzech kolarzy na szosówkach. Na wylocie ze Środy małe rozlewisko.
Ruszyliśmy dalej na Zaniemyśl. Bobiko chciał zakupić mały prowiant i popytał ludzi gdzie znajdziemy jakiś market - Biedronkę, Netto, czy coś takiego. Mieszkańcy wskazali market Eko kilkaset metrów dalej. Zakupiliśmy tam banany, izotonika, batoniki. Chwila konsumpcji i jedziemy dalej - na Kórnik. Mijamy sporą zorganizowaną grupę kolarzy (dziewczyny też tam były :))), łącznie z samochodem wsparcia technicznego. Standardowe pozdrowienia i śmigamy dalej. Przed Kórnikiem kolejni rowerzyści. W Kórniku kilka zdjęć - na promenadzie, w centrum i lecimy dalej na Kostrzyn.
Z godziny na godzinę na trasie coraz więcej rowerzystów :) Prawie tyle, co ptaków lecących w kluczach na niebie.
Za Kórnikiem przejeżdżamy przez rozlewisko Struga Średzka.
Przejazd przez Kostrzyn strasznie nas wymęczył - droga przypominała... Właściwie niczego nie przypominała, w szczególności drogi asfaltowej :/ Dalej było już tylko lepiej - okolice Promna obfitują w ciągłe zjazdy i podjazdy, z świetną w większości nawierzchnią.
Dojeżdżamy do Pobiedzisk i kierujemy się na północ - Główna, Latalice. W tym rejonie krótki postój na konsumpcję resztek jedzenia i jedziemy dalej, obserwując niezbyt zamożne okolice.
Dojeżdżamy do głównej drogi, skręcamy w prawo na Lednogórę. Dojeżdżamy do trasy nr 5 i jedziemy parę km do skrętu na Czerniejewo. Mimo dużego natężenia ruchu jedzie się fajnie, bo mamy do dyspozycji pobocze. Niezbyt szerokie, ale przynajmniej równe i w miarę czyste. Po drodze zatrzymujemy się w Łubowie.
W drodze na Czerniejewo wyprzedził nas rowerzysta, chyba na rowerze z kołami 29". Trudno było ocenić wiek. Wyprzedził i pojechał. Spojrzeliśmy na siebie - gonimy? Gonimy. Niestety - facet skonsumował chyba wcześniej jakieś sterydy, bo nie udał nam się pościg. W końcu odbił w lewo, a nasza trasa wiodła prosto.
Dojechaliśmy do Czerniejewa, postów w Biedronce na małe zakupy Bobika, a tu nagle kolejni rowerzyści - w dodatku znajomi - marcingt, jerzyp i kubolsky. Chwila rozmowy, wspólna fotka i lecimy z Bobikiem na Wrześnię.
Przed lasem w Noskowie widzimy biegającego po drodze wielkiego, białego, futrzastego psa. Dojeżdżamy, a on puszcza się biegiem za nami. Ja standardowo zaczynam go wołać, jak wołam każdego psa. Piesek podbiega i zaczyna się cieszyć i lizać po rękach. Zatrzymaliśmy się na chwilę, przytrzymałem psa, bo akurat jechał samochód, a po chwili wyszli z posesji 50 metrów dalej właściciele i zaczęli go wołać. Piesek jednak ani myślał wracać, mimo że chciałem go odgonić w ich stronę. W końcu spostrzegł innego psa blisko swojego domu i pobiegł w tamtą stronę.
Dojechaliśmy do Wrześni przez trochę mokry, a w szczególności baaardzo dziurawy odcinek leśny przed Psarami, tam pozdrowienia z kolejnymi rowerzystami (nie widziałem w ciągu jednego dnia tylu rowerzystów nawet latem). Przejeżdżamy przez miasto, rynek i rozstajemy się w parku. W tym momencie mieliśmy przejechane 130 km. Powiedziałem, że trochę mało i miałem chęć ruszyć jeszcze na Witkowo po zjedzeniu obiadu, ale obawiałem się, że może mi się już nie chcieć. Jednak obiad zjadłem szybko i sprawnie, napiłem się i tylko po zmianie koszulki, bez rozsiadania się w domu, ruszyłem dalej, na Witkowo. Była godz. 18.00, do zachodu słońca jeszcze 1,5 godziny. Jechało się bardzo fajnie, mimo tylu kilometrów w nogach. Dojechałem do Witkowa i... stwierdziłem, że jeszcze za mało będzie tych kilometrów, więc skręciłem na Skorzęcin. Dojechałem do wsi, chciałem ją okrążyć, ale skoro byłem już tak blisko ośrodka, to postanowiłem sprawdzić chociaż w jakim stanie jest leśny dojazd do ośrodka. Niestety - po 300 metrach stanąłem, bo droga zamieniła się w małe jeziorko.
Zrobiło się chłodno - 3-4 stopnie. Zawróciłem i skierowałem się na Wrześnię. Jechałem pod lekki wiatr. Zaczęło się ściemniać, w końcu wiatr ustał.
Dojechałem do domu ok. 20:30.
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5071 (kcal)
Ruszyliśmy dalej na Zaniemyśl. Bobiko chciał zakupić mały prowiant i popytał ludzi gdzie znajdziemy jakiś market - Biedronkę, Netto, czy coś takiego. Mieszkańcy wskazali market Eko kilkaset metrów dalej. Zakupiliśmy tam banany, izotonika, batoniki. Chwila konsumpcji i jedziemy dalej - na Kórnik. Mijamy sporą zorganizowaną grupę kolarzy (dziewczyny też tam były :))), łącznie z samochodem wsparcia technicznego. Standardowe pozdrowienia i śmigamy dalej. Przed Kórnikiem kolejni rowerzyści. W Kórniku kilka zdjęć - na promenadzie, w centrum i lecimy dalej na Kostrzyn.
Z godziny na godzinę na trasie coraz więcej rowerzystów :) Prawie tyle, co ptaków lecących w kluczach na niebie.
Za Kórnikiem przejeżdżamy przez rozlewisko Struga Średzka.
Przejazd przez Kostrzyn strasznie nas wymęczył - droga przypominała... Właściwie niczego nie przypominała, w szczególności drogi asfaltowej :/ Dalej było już tylko lepiej - okolice Promna obfitują w ciągłe zjazdy i podjazdy, z świetną w większości nawierzchnią.
Dojeżdżamy do Pobiedzisk i kierujemy się na północ - Główna, Latalice. W tym rejonie krótki postój na konsumpcję resztek jedzenia i jedziemy dalej, obserwując niezbyt zamożne okolice.
Dojeżdżamy do głównej drogi, skręcamy w prawo na Lednogórę. Dojeżdżamy do trasy nr 5 i jedziemy parę km do skrętu na Czerniejewo. Mimo dużego natężenia ruchu jedzie się fajnie, bo mamy do dyspozycji pobocze. Niezbyt szerokie, ale przynajmniej równe i w miarę czyste. Po drodze zatrzymujemy się w Łubowie.
W drodze na Czerniejewo wyprzedził nas rowerzysta, chyba na rowerze z kołami 29". Trudno było ocenić wiek. Wyprzedził i pojechał. Spojrzeliśmy na siebie - gonimy? Gonimy. Niestety - facet skonsumował chyba wcześniej jakieś sterydy, bo nie udał nam się pościg. W końcu odbił w lewo, a nasza trasa wiodła prosto.
Dojechaliśmy do Czerniejewa, postów w Biedronce na małe zakupy Bobika, a tu nagle kolejni rowerzyści - w dodatku znajomi - marcingt, jerzyp i kubolsky. Chwila rozmowy, wspólna fotka i lecimy z Bobikiem na Wrześnię.
Przed lasem w Noskowie widzimy biegającego po drodze wielkiego, białego, futrzastego psa. Dojeżdżamy, a on puszcza się biegiem za nami. Ja standardowo zaczynam go wołać, jak wołam każdego psa. Piesek podbiega i zaczyna się cieszyć i lizać po rękach. Zatrzymaliśmy się na chwilę, przytrzymałem psa, bo akurat jechał samochód, a po chwili wyszli z posesji 50 metrów dalej właściciele i zaczęli go wołać. Piesek jednak ani myślał wracać, mimo że chciałem go odgonić w ich stronę. W końcu spostrzegł innego psa blisko swojego domu i pobiegł w tamtą stronę.
Dojechaliśmy do Wrześni przez trochę mokry, a w szczególności baaardzo dziurawy odcinek leśny przed Psarami, tam pozdrowienia z kolejnymi rowerzystami (nie widziałem w ciągu jednego dnia tylu rowerzystów nawet latem). Przejeżdżamy przez miasto, rynek i rozstajemy się w parku. W tym momencie mieliśmy przejechane 130 km. Powiedziałem, że trochę mało i miałem chęć ruszyć jeszcze na Witkowo po zjedzeniu obiadu, ale obawiałem się, że może mi się już nie chcieć. Jednak obiad zjadłem szybko i sprawnie, napiłem się i tylko po zmianie koszulki, bez rozsiadania się w domu, ruszyłem dalej, na Witkowo. Była godz. 18.00, do zachodu słońca jeszcze 1,5 godziny. Jechało się bardzo fajnie, mimo tylu kilometrów w nogach. Dojechałem do Witkowa i... stwierdziłem, że jeszcze za mało będzie tych kilometrów, więc skręciłem na Skorzęcin. Dojechałem do wsi, chciałem ją okrążyć, ale skoro byłem już tak blisko ośrodka, to postanowiłem sprawdzić chociaż w jakim stanie jest leśny dojazd do ośrodka. Niestety - po 300 metrach stanąłem, bo droga zamieniła się w małe jeziorko.
Zrobiło się chłodno - 3-4 stopnie. Zawróciłem i skierowałem się na Wrześnię. Jechałem pod lekki wiatr. Zaczęło się ściemniać, w końcu wiatr ustał.
Dojechałem do domu ok. 20:30.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
184.89 km (0.00 km teren), czas: 11:40 h, avg:15.85 km/h,
prędkość maks: 50.60 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5071 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nooooo, szacun! Proponowałem chłopakom jazdę do Skorzęcina, ale obawialiśmy się tych zakrętów w lesie.
kubolsky - 06:48 poniedziałek, 8 kwietnia 2013 | linkuj
Komentuj