- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#13 | Pierwszy dłuższy wyjazd tego roku
Niedziela, 3 marca 2013 | dodano: 03.03.2013
Dzisiejszy wyjazd stał pod znakiem zapytania od wczoraj wieczora, gdy prognoza przewidywała opady śniegu od 5 rano do deszczu w godz. 7-10. Początkowo trasa miała prowadzić do Hermanowa, gdzie zostaliśmy zaproszeni przez intetnetowych kolegów-rowerzystów. Poranna pobudka po 8, spojrzenie przez okno - hmm, dziwne. Śniegu nie ma, sucho, świeci słońce... Może coś będzie z tego wyjazdu. Rzut oka na prognozę - nadal możliwość opadów, jednak największe prawdopodobieństwo opadu o 10:00, a potem już tylko lepiej. Jednak cały czas miał wiać silny wiatr - 8 m/s do 6 m/s pod wieczór. Skonsultowałem sprawę z Bobiko i ustaliliśmy, że Hermanów opada z racji ułożenia tras tam wiodących w stosunku do kierunku wiatru. Z takim silnym wiatrem postanowiliśmy wybrać taką trasę, żeby po dużym wysiłku wracać dokładnie z wiatrem. Padło na Paczkowo i Biskupice, a powrót przez Promno i Pobiedziska.
Przygotowaliśmy więc prowiant, sprzęt i w drogę. Pojechałem po Kubę. Jednak zanim do niego dojechałem, byłem tak zmęczony, jakbym zrobił z 40 km. Jechałem pod wiatr z prędkością 15-17 km/h. Rozpacz...
Wyjechaliśmy jednak z nadzieją pokonania wiatru i planem awaryjnym skrócenia trasy w razie gdybyśmy jednak nie dali rady. Trasa wiodła przez Targową Górkę, następnie przecięcie A2, po czym władowaliśmy się na polną drogę - mokrą, błotnistą i gliniastą...
...a po wyjeździe z niej mieliśmy gliniane slicki zamiast opon terenowych. A ja akurat dzisiaj nie zabrałem przedniego błotnika, który i tak niewiele by dał, bo cała ta glina znalazła by się na łańcuchu. Zatrzymaliśmy się i mozolnie patykiem wydłubałem całą glinę z bieżnika...
Ruszyliśmy dalej, ale zapędziliśmy się w ślepą uliczkę, więc musieliśmy wrócić kilkaset metrów.
Potem był Giecz, alejka jabłkowa i Gułtowy. Stamtąd już do samego Paczkowa mozolny odcinek z idealnie w paszcze wiejącym wiatrem, choć i za Paczkowem nie było lepiej. Może i nawet trochę gorzej, bo od strony wiejącego wiatru mieliśmy szczere pola i nic nas nie chroniło przed podmuchami lodowatego wiatru.
Kościół w Paczkowie:
Ciekawostka - w Paczkowie widzieliśmy palanta w kabriolecie (przypominam - temp. powietrza wynosiła ok. 5 stopni, w słońcu 9). Przed zjazdem w stronę Biskupic zatrzymaliśmy się jeszcze na herbatę z termosu, a po zjeździe pokazałem Kubie fajne miejsce ze zbiornikiem wodnym, chyba po żwirowni.
Żwirownia zdobyta:
Ostatni podjazd i jesteśmy w Biskupicach - miejscu, gdzie skręciliśmy w prawo i rozpoczął się powrót do domu z wiatrem wiejącym w plecy. YEAH!!
Na pierwszym ze zjazdów przed Promnem postanowiłem ostro przyspieszyć, Kuba został za mną. Po zjeździe patrzę - wyprzedza mnie radiowóz. Pojechał. Dogonił mnie Kuba i mówi, że został za mną i zaczął sobie w czasie jazdy pisać SMS-a, a w tym momencie zrównał się z nim radiowóz ;) Policjant pokazał mu jednak tylko podniesiony kciuk, a radiowóz udał się za mną.
Tutaj widać jak jadą za mną:
Jak się okazało - jechali za mną gdy przekraczałem dozwoloną prędkość na ograniczeniu do 40 ;) (na zdjęciu powyżej widać to ograniczenie na znaku z prawej strony.
W centralnym punkcie widać mnie gdy osiągam najwyższą prędkość dzisiejszego dnia - 54,1 km/h:
W Promnie zatrzymaliśmy się nad jeziorem - najpierw na jednym ze zjazdów w kierunku tafli jeziora, przy którym ktoś postawił sobie... dom? Chyba dom, choć na pierwszy rzut oka wyglądało to jak obserwatorium astronomiczne, chyba na planie okręgu.
Potem wjechaliśmy w drugi, bardzo stromy zjazd do jeziora, w miejsce gdzie byłem w zeszłym roku, zrobiliśmy zdjęcia i obraliśmy kierunek na Pobiedziska.
Tam małe zakupy Kuby, problemy techniczne z jego aparatem słuchowym i jazda w stronę Wierzyc, gdzie obowiązkowo musieliśmy się zatrzymać na czerwonym dywanie - ścieżce rowerowej na wiadukcie nad trasą S5. Małe przekąski, założenie oświetlenia na tył i można ruszać w stronę Wrześni, do której dojechaliśmy około 18.
Rozstaliśmy się przed Małpim Gajem i udaliśmy do swoich domów.
Pojedynek WIATR:MY 0:1
Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2585 (kcal)
Przygotowaliśmy więc prowiant, sprzęt i w drogę. Pojechałem po Kubę. Jednak zanim do niego dojechałem, byłem tak zmęczony, jakbym zrobił z 40 km. Jechałem pod wiatr z prędkością 15-17 km/h. Rozpacz...
Wyjechaliśmy jednak z nadzieją pokonania wiatru i planem awaryjnym skrócenia trasy w razie gdybyśmy jednak nie dali rady. Trasa wiodła przez Targową Górkę, następnie przecięcie A2, po czym władowaliśmy się na polną drogę - mokrą, błotnistą i gliniastą...
...a po wyjeździe z niej mieliśmy gliniane slicki zamiast opon terenowych. A ja akurat dzisiaj nie zabrałem przedniego błotnika, który i tak niewiele by dał, bo cała ta glina znalazła by się na łańcuchu. Zatrzymaliśmy się i mozolnie patykiem wydłubałem całą glinę z bieżnika...
Ruszyliśmy dalej, ale zapędziliśmy się w ślepą uliczkę, więc musieliśmy wrócić kilkaset metrów.
Potem był Giecz, alejka jabłkowa i Gułtowy. Stamtąd już do samego Paczkowa mozolny odcinek z idealnie w paszcze wiejącym wiatrem, choć i za Paczkowem nie było lepiej. Może i nawet trochę gorzej, bo od strony wiejącego wiatru mieliśmy szczere pola i nic nas nie chroniło przed podmuchami lodowatego wiatru.
Kościół w Paczkowie:
Ciekawostka - w Paczkowie widzieliśmy palanta w kabriolecie (przypominam - temp. powietrza wynosiła ok. 5 stopni, w słońcu 9). Przed zjazdem w stronę Biskupic zatrzymaliśmy się jeszcze na herbatę z termosu, a po zjeździe pokazałem Kubie fajne miejsce ze zbiornikiem wodnym, chyba po żwirowni.
Żwirownia zdobyta:
Ostatni podjazd i jesteśmy w Biskupicach - miejscu, gdzie skręciliśmy w prawo i rozpoczął się powrót do domu z wiatrem wiejącym w plecy. YEAH!!
Na pierwszym ze zjazdów przed Promnem postanowiłem ostro przyspieszyć, Kuba został za mną. Po zjeździe patrzę - wyprzedza mnie radiowóz. Pojechał. Dogonił mnie Kuba i mówi, że został za mną i zaczął sobie w czasie jazdy pisać SMS-a, a w tym momencie zrównał się z nim radiowóz ;) Policjant pokazał mu jednak tylko podniesiony kciuk, a radiowóz udał się za mną.
Tutaj widać jak jadą za mną:
Jak się okazało - jechali za mną gdy przekraczałem dozwoloną prędkość na ograniczeniu do 40 ;) (na zdjęciu powyżej widać to ograniczenie na znaku z prawej strony.
W centralnym punkcie widać mnie gdy osiągam najwyższą prędkość dzisiejszego dnia - 54,1 km/h:
W Promnie zatrzymaliśmy się nad jeziorem - najpierw na jednym ze zjazdów w kierunku tafli jeziora, przy którym ktoś postawił sobie... dom? Chyba dom, choć na pierwszy rzut oka wyglądało to jak obserwatorium astronomiczne, chyba na planie okręgu.
Potem wjechaliśmy w drugi, bardzo stromy zjazd do jeziora, w miejsce gdzie byłem w zeszłym roku, zrobiliśmy zdjęcia i obraliśmy kierunek na Pobiedziska.
Tam małe zakupy Kuby, problemy techniczne z jego aparatem słuchowym i jazda w stronę Wierzyc, gdzie obowiązkowo musieliśmy się zatrzymać na czerwonym dywanie - ścieżce rowerowej na wiadukcie nad trasą S5. Małe przekąski, założenie oświetlenia na tył i można ruszać w stronę Wrześni, do której dojechaliśmy około 18.
Rozstaliśmy się przed Małpim Gajem i udaliśmy do swoich domów.
Pojedynek WIATR:MY 0:1
Rower:Kross
Dane wycieczki:
94.25 km (2.00 km teren), czas: 07:11 h, avg:13.12 km/h,
prędkość maks: 54.10 km/hTemperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2585 (kcal)
K o m e n t a r z e
Taka glina to najgorsze co moze byc dla opon terenowych . U mnie tak samo sie zatykaja .
MarqoBiker - 22:11 niedziela, 3 marca 2013 | linkuj
Komentuj