- Kategorie:
- 1-50.983
- 101-150.103
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.602
- deszcz.36
- leżący śnieg.14
- mgła.16
- mokro.31
- mżawka.12
- po zmroku.125
- pochmurno.261
- słonecznie.343
- śnieg.16
- trenażer.5
#10 | Skorzęcin
Rano skontaktował się ze mną Bobiko z propozycją wyjazdu. Zgodziłem się i padło na Skorzęcin, ale że Bobiko mógł mieć małe opóźnienie, miałem jechać K15 na Gniezno i stamtąd mieliśmy odbić na Witkowo. Uszykowałem się na wyjazd dość szybko i pojechałem, ale bez śniadania, a jedynie po spożyciu porcji chemii, co miałem odczuć później. Było pogodnie (jak na razie przynajmniej) i ruszyłem na północ z wiatrem w plecy. Sądziłem, że Bobiko, jak na "kunia" przystało, znajdzie się w punkcie spotkania dość szybko, bo planowałem wykręcić na wschód w Czeluścinie. Po wyjeździe miał udostępnić LiveTracka, więc sprawdzałem co chwilę Garmina, ale śledzenie się nie pokazywało. Pojechałem więc dalej. Zatrzymałem się w Szczytnikach i czekałem, jednak ani Bobika, ani LT...

Po kontakcie tel. okazało się, że ma opóźnienie i mam jechać dalej - do Żydowa. No to pojechałem. Po ok. 10-minutowym postoju w szczerym polu dość wyraźnie już zmarzłem, mimo świecącego słońca, bo wiatr był mocny. Dojechałem do Żydowa i zacząłem wypatrywać kolegi. I znów, jak w Szczytnikach, nic. W końcu, po chyba 15 miunutach stania, na szczęście w słońcu i miejscu osłoniętym przed wiatrem, zauważyłem, że jedzie. Ruszyliśmy więc na Witkowo bocznymi drogami, już pod wiatr.


Słoneczko świeciło, ale wiatr dokuczał. Dojechaliśmy do Witkowa, skąd standardową trasą, DDR-em, udaliśmy się do Skoja. Niebo już się zachmurzyło i zrobiło się chłodniej. W Skoju sporo ludzi - wszak to niedziela, a niedziela i słońce przyciągają spacerowiczów. Jezioro - zamarznięte. I ciekawostka - mimo niepełnej już pokrywy lodowej znalazł się miglanc, który postanowił pojeździć sobie na łyżwach...


Ilość wody przy każdych moich odwiedzinach w tym miejscu wydaje się mniejsza...


Postaliśmy chwilę na molo, robiąc fotki.




Następnie, aby ochronić się przed wiatrem, udaliśmy się w zaciszne miejsce na popas. Bobiko miał jakąś herbatę, ja tylko cienki żel z Polo.

Ruszyliśmy w drogę powrotną. P chwili przed nami ukazał się rower jadący w stronę Witkowa. Postać przypominała trochę sylwetkę kobiecą, ale nie chciało mi się wierzyć, że miałaby to być kobieta. Na rowerze?? I to zimą??? Nie, raczej nie. Ale w miarę zbliżania się (a rower jechał dość szybko, mimo że był to MTB) zauważyłem długi warkocz i okazało się, że to faktycznie dziewczyna. Przywitaliśmy się i pojechaliśmy dalej. Bobiko zagadał ją na dłużej i okazało się, że jest z Gniezna. Za wsią Skorzęcin wykręciła jednak w prawo, a my pojechaliśmy w stronę Witkowa DDR-em. W Chłądowie Bobiko odbił w prawo, a ja ruszyłem na Wrześnię. Pod wiatr. Oj, było ciężko, bo odcięło prąd z racji braku węgli i kulałem się jak amator, z kilkoma postojami...

Temperatura:6.0 HR max:174 ( 90%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 1685 (kcal)
Po kontakcie tel. okazało się, że ma opóźnienie i mam jechać dalej - do Żydowa. No to pojechałem. Po ok. 10-minutowym postoju w szczerym polu dość wyraźnie już zmarzłem, mimo świecącego słońca, bo wiatr był mocny. Dojechałem do Żydowa i zacząłem wypatrywać kolegi. I znów, jak w Szczytnikach, nic. W końcu, po chyba 15 miunutach stania, na szczęście w słońcu i miejscu osłoniętym przed wiatrem, zauważyłem, że jedzie. Ruszyliśmy więc na Witkowo bocznymi drogami, już pod wiatr.
Słoneczko świeciło, ale wiatr dokuczał. Dojechaliśmy do Witkowa, skąd standardową trasą, DDR-em, udaliśmy się do Skoja. Niebo już się zachmurzyło i zrobiło się chłodniej. W Skoju sporo ludzi - wszak to niedziela, a niedziela i słońce przyciągają spacerowiczów. Jezioro - zamarznięte. I ciekawostka - mimo niepełnej już pokrywy lodowej znalazł się miglanc, który postanowił pojeździć sobie na łyżwach...
Ilość wody przy każdych moich odwiedzinach w tym miejscu wydaje się mniejsza...
Postaliśmy chwilę na molo, robiąc fotki.
Następnie, aby ochronić się przed wiatrem, udaliśmy się w zaciszne miejsce na popas. Bobiko miał jakąś herbatę, ja tylko cienki żel z Polo.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. P chwili przed nami ukazał się rower jadący w stronę Witkowa. Postać przypominała trochę sylwetkę kobiecą, ale nie chciało mi się wierzyć, że miałaby to być kobieta. Na rowerze?? I to zimą??? Nie, raczej nie. Ale w miarę zbliżania się (a rower jechał dość szybko, mimo że był to MTB) zauważyłem długi warkocz i okazało się, że to faktycznie dziewczyna. Przywitaliśmy się i pojechaliśmy dalej. Bobiko zagadał ją na dłużej i okazało się, że jest z Gniezna. Za wsią Skorzęcin wykręciła jednak w prawo, a my pojechaliśmy w stronę Witkowa DDR-em. W Chłądowie Bobiko odbił w prawo, a ja ruszyłem na Wrześnię. Pod wiatr. Oj, było ciężko, bo odcięło prąd z racji braku węgli i kulałem się jak amator, z kilkoma postojami...
Rower:Esker
Dane wycieczki:
73.08 km (0.00 km teren), czas: 04:06 h, avg:17.82 km/h,
prędkość maks: 34.30 km/hTemperatura:6.0 HR max:174 ( 90%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 1685 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj