- Kategorie:
- 1-50.966
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.243
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#30 | Brzeźno. Wichura, ulewa, grad, burza...
Sobota, 15 marca 2014 | dodano: 15.03.2014Kategoria 1-50
Na dzisiejszą jazdę byłem już zdecydowany wczoraj, po przestudiowaniu prognozy pogody - miało wiać z prędkością 40 km/h z zachodu. Miało też przelotnie padać, ale byłem z tym pogodzony. Rano przygotowałem rower - założyłem błotniki, oświetlenie do jazdy dziennej (strobo z przodu) i ok. 10.00 wyjechałem. W nocy padało, więc było troszkę mokro. Jednak o ile od rana nie padało, to gdy tylko wyjechałem rowerem - zaczęło. Na szczęście tylko kropiło. Przejechałem przez centrum, gdzie jeszcze nie czułem tego wiatru. Jednak gdy tylko pojawiłem się na ulicy Szkolnej, która biegnie na zachód, czyli w kierunku wiatru, poczułem na sobie uderzenie wiatru. Czekał mnie teraz podjazd pod wiadukt - pod wiatr i pod górę. Oj ciężko było. Potem zjazd z wiaduktu (prędkość jakieś 20 km/h. Do trasy K92 dojechałem bocznymi drogami, przez Psary Małe. Dopiero gdy wyjechałem na otwarty teren na K92, poczułem pełną moc dzisiejszego wiatru. Jechałem jakieś 14-16 km/h, ledwo utrzymując się na rowerze. Na niebie na przemian pojawiało się słońce i czarne chmury. W Zasutowie zjechałem na drogę serwisową, żeby choć trochę osłonić się przed wiatrem. Gdy tylko dojechałem do Nekli, zaczęło padać. I to dość konkretnie. Chodziło mi po głowie przejechanie tylko przez centrum i wyjazd na K92 w kierunku Wrześni, bo miałem nadzieję, że zaraz przestanie padać. Gdy dojechałem do skrzyżowania z K92, zaczął padać grad. I teraz decyzja - lewo na Poznań czy prawo na Wrześnię? Wybrałem pierwszą opcję. Grad przestał padać, ale zerwała się ulewa. Droga momentalnie zrobiła się całkowicie mokra i każdy przejazd TIRa obok mnie wznosił fontanny wody, które trafiały po części we mnie. Przestało padać na skrzyżowaniu przy Starczanowie. Przede mną kolejne wzniesienie. Jakoś sobie z nim poradziłem, ale na jego szczycie musiałem stanąć, żeby się posilić batonem. Jednak gdy tylko stanąłem, puściłem kierownicę i się wyprostowałem, to myślałem, że mnie wiatr ściągnie z siodełka. Pochylony rozpakowałem batona, a potem jedną ręką trzymałem batona, a drugą trzymałem kierownicę i naciśnięty hamulec, żeby mnie wiatr nie zwiał z drogi. Na chwilę wyszło słońce. Zjadłem i chciałem ruszyć dalej. Jednak nie było to takie proste, bo w tym momencie nadeszła kolejna fala porywistego wiatru. W życiu nie miałem takich problemów, żeby ruszyć rowerem. Udało się. Jednak po przejechaniu kilkuset metrów znów poczułem na sobie deszcz. Zanim dojechałem do Brzeźna, przestało padać. W Brzeźnie nie działała sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu, ale może to i lepiej, bo pewnie musiałbym tam czekać w nieskończoność na zmianę świateł (w tym miejscu nie wykrywają roweru) i przejechałem na przeciwny pas ruchu. Chwila odpoczynku i ruszam z wiatrem w plecy. Mmmmm, poezja! Wiatr 40 km/h, więc bez problemu rozpędzam rower do 40 km/h. Po chwili jest lekki spadek, więc jakieś 45 km/h. Jadę z taką prędkością i w ogóle nie słyszę wiatru i nie czuję na sobie powietrza - jakbym jechał w próżni. Przed Starczanowem zjazd i tu prędkość wzrasta do powyżej 50. Jednak zaraz za zakrętem widzę Neklę, a skoro Nekla, to deszcz (tu chyba panuje jakiś specyficzny mikroklimat). Dojeżdżam do cmentarza i już leje. Leje tak, że ledwo widzę drogę. Asfalt znika pod warstwą wody. I znów pada grad. Przed skrzyżowaniem ze sygnalizacją przy wjeździe do centrum płynie już właściwie rzeka. Skręt w prawo i wspinam się do centrum, które też właściwie zamieniło się już w jedną wielką kałużę. Przejeżdżam przez centrum i wyjeżdżam na K92 (nie jechałem już serwisówką, bo tam byłoby dużo więcej wody). Miałem nadzieję, że gdy wyjadę z Nekli, to przestanie padać, ale nie - lało do samej Wrześni. Zjechałem z trasy do Psar. Gdy zbliżyłem się do Przyborek, zaczęła się burza. Słychać było grzmoty, a wiatr chyba jeszcze bardziej się wzmógł. Deszcz nie ustawał. Jeden z odcinków miałem z bocznym wiatrem i o mało co nie pofrunąłem na pobliskie pole razem z kawałami styropianu, które wylatywały z pobliskiej budowy. Na szczęście udało mi się utrzymać na drodze i gdy skręciłem w ul. Świętokrzyską, było już z wiatrem. Zatrzymałem się na chwilę, żeby zdjąć okulary. Zanim dojechałem do centrum przestało padać. Za to w centrum były masakryczne korki. Najpierw na dojeździe do rynku (tutaj udało mi się wyprzedzić kilka samochodów), a potem od pomnika Dzieci Wrzesińskich do ul. Opieszyn. Gdy wyjechałem z centrum i wjechałem do parku, zobaczyłem zatarasowaną drzewem alejkę.
Pojechałem inną drogą i do domu dojechałem w promieniach słońca, które świeciło już chyba do samego wieczora.
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1025 (kcal)
Pojechałem inną drogą i do domu dojechałem w promieniach słońca, które świeciło już chyba do samego wieczora.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
38.48 km (0.00 km teren), czas: 02:03 h, avg:18.77 km/h,
prędkość maks: 51.30 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1025 (kcal)
K o m e n t a r z e
Oj gdzie w taką brzydką pogodę się wybrałeś.
jerzyp1956 - 08:40 poniedziałek, 17 marca 2014 | linkuj
Komentuj