- Kategorie:
- 1-50.971
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.592
- deszcz.34
- leżący śnieg.11
- mgła.15
- mokro.29
- mżawka.11
- po zmroku.120
- pochmurno.248
- słonecznie.329
- śnieg.16
- trenażer.5
#11 | Skorzęcin
Środa, 12 lutego 2014 | dodano: 12.02.2014Kategoria 51-100
Pogoda dziś pozytywnie zaskoczyła - miało padać, a było pogodnie. Księżyc był już prawie w pełni i pięknie świecił na czystym niebie razem z pobliskim Jowiszem. Wyjechałem w stronę Skorzęcina po 18:00. Nie chcąc się za bardzo spocić, jechałem sobie w miarę spokojnie. Psów po drodze żadnych nie spotkałem. Za to bardzo nisko opadały dymy z kominów i jechałem w jakiejś zasłonie dymnej. Witkowo też całe zadymione. Odcinek między Chłądowe a wsią Skorzęcin przejechalem prawie cały bez oświetlenia, w srebrzystym blasku Księżyca, włączając przednią lampę tylko wtedy, gdy jechało coś z naprzeciwka. Doturlałem się do lasu i znów było pytanie w jakim stanie jest droga. Tym razem jakieś 80% asfaltu było już widoczne, gdzieniegdzie na zakrytych drzewami zakrętach leżał jeszcze zmarznięty śnieg. Lekko mokry miejscami asfalt zamarzł. Przed samym ośrodkiem minąłem jakiś samochód. Wjechałem do ośrodka i obszczekał mnie jakiś kundelek. Wjechałem na molo i od razu usłyszałem dźwięki wydawane przez lód. Dużo mocniejsze niż poprzednim razem. Gdy dojechałem na koniec mola, to efekt jeszcze bardziej się wzmógł - potężne dźwięki spod lodu, jak od gwałtownej burzy, dochodzące gdzieś ze środka jeziora, dochodzące do brzegów z lewej i prawej strony i do mola i kończące się skrzypieniem lodu przy molu, który w tym miejscu już zaczyna się roztapiać i widać wodę. Świetna sprawa. Stałem tam parę minut i wsłuchiwałem się...
Wróciłem na ląd i postanowiłem tym razem ukryć się w jakimś "przytulnym" miejscu - osłoniętym od wiatru i od wzroku cwaniaczków w BMW. Wyszukałem więc ciąg domków letniskowych z werandami, oświetlonymi tylko światłem księżyca i rozłożyłem się tam z kawką i chałwą.
Po skonsumowaniu prowiantu i zmarznięciu ruszyłem w drogę powrotną. Znów minąłem się z samochodem na drodze dojazdowej do ośrodka. Pokonałem zmarznięty odcinek, ale za lasem musiałem stanąć, żeby rozgrzać sobie zmarznięte palce u rąk. Ruszyłem dalej i nagle na nieoświetlonym odcinku widzę jakiś mały ruch przed sobą na drodze. Włączam długie światła, a tam... krowa popyla sobie po drodze. WTF? :)
Po kilkuset metrach szybkiego pedałowania trochę się rozgrzałem. Odcinek w okolicach Kamionki znów pokonałem w świetle księżyca. Pojawiła się lekka mgła i towarzyszyła mi już do samej Wrześni, do której doturlałem się parę minut po 22:00.
Temperatura:-0.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1663 (kcal)
Wróciłem na ląd i postanowiłem tym razem ukryć się w jakimś "przytulnym" miejscu - osłoniętym od wiatru i od wzroku cwaniaczków w BMW. Wyszukałem więc ciąg domków letniskowych z werandami, oświetlonymi tylko światłem księżyca i rozłożyłem się tam z kawką i chałwą.
Po skonsumowaniu prowiantu i zmarznięciu ruszyłem w drogę powrotną. Znów minąłem się z samochodem na drodze dojazdowej do ośrodka. Pokonałem zmarznięty odcinek, ale za lasem musiałem stanąć, żeby rozgrzać sobie zmarznięte palce u rąk. Ruszyłem dalej i nagle na nieoświetlonym odcinku widzę jakiś mały ruch przed sobą na drodze. Włączam długie światła, a tam... krowa popyla sobie po drodze. WTF? :)
Po kilkuset metrach szybkiego pedałowania trochę się rozgrzałem. Odcinek w okolicach Kamionki znów pokonałem w świetle księżyca. Pojawiła się lekka mgła i towarzyszyła mi już do samej Wrześni, do której doturlałem się parę minut po 22:00.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
62.45 km (0.00 km teren), czas: 03:57 h, avg:15.81 km/h,
prędkość maks: 33.80 km/hTemperatura:-0.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1663 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj