- Kategorie:
- 1-50.971
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.592
- deszcz.34
- leżący śnieg.11
- mgła.15
- mokro.29
- mżawka.11
- po zmroku.120
- pochmurno.248
- słonecznie.329
- śnieg.16
- trenażer.5
#166 | Nocny Skorzęcin, silny wiatr i przekroczone 10k km
Poniedziałek, 28 października 2013 | dodano: 28.10.2013
Postanowiłem sobie dzisiaj, że zamknę dziesiąty tysiąc kilometrów w tym roku. Brakowało 75 km, a pogoda nie rozpieszczała. O 16:00 zaczęło padać, więc okazało się, że jednak dzisiaj nie pojadę nigdzie. Jednak po obiedzie wyjrzałem przez okno, a tam już wszystko suche, bo silny wiatr i wysoka temperatura (19 stopni pod koniec października!! Szok) zrobiły swoje. Pytanie: gdzie jechać? Wiatr z południowego zachodu, 8 m/s. Zwykle wybieram trasę pod wiatr, by wrócić z wiatrem, jednak dziś zrobiłem wyjątek - wybrałem Skorzęcin, by dojechać do niego z maksymalną prędkością, pchany silnym wiatrem, a z powrotem... jakoś to będzie ;) Założyłem na siebie tylko dwie bluzy, ale do plecaka wziąłem kurtkę przeciwdeszczową w razie gdyby wiatr chciał coś przygnać.
No i ruszyłem. Ależ to była jazda... Cały czas jechałem 30-38 km/h, słyszałem tylko leciutki szum slicków na asfalcie. Nawet napęd nie wydawał żadnych dźwięków, bo nasmarowałem go przed wyjazdem. Na drodze było niewiele samochodów. Między Witkowem a Skorzęcinem łyknąłem EnergyShota, żeby mieć siły na powrót za kilkadziesiąt minut. Niebo było piękne - czyste, ciemne, z milionami gwiazd.
W lesie na dojeździe do ośrodka nie było ani jednego samochodu, ale to chyba nic dziwnego. Jechałem wolno, bo było całkowicie ciemno, a lubią sobie tam biegać sarny. Jednak tym razem nie było żadnej. Po 55 minutach jazdy wjechałem do ośrodka i ze zdziwieniem zanotowałem obecność jednego faceta. Jakiś dozorca, czy co? Zjechałem z głównej alejki na tę prowadzącą do mola, patrzę, a tam molo nieoświetlone. Uuuu, będzie hardcore. Jednak dopiero gdy wjechałem na molo okazało się, jaki to był hardcore - na jeziorze prawie sztorm. Fale jak na morzu zalewają plażę i całą lewą stronę mola aż do lini ławek. Dojechałem do końca, myśląc że zaraz mnie zdmuchnie z tego mola, bo wiało od jeziora, a tam również cały koniec mola zalewany przez wzburzoną wodę, rozpryskującą się o jego brzegi. Nie mogłem podjechać zbyt blisko, bo woda pryskała na kilka metrów, a chciałem nakręcić film telefonem. Jednak nawet w świetle moich trzech silnych latarek było tam tak ciemno, że telefon zarejestrował jedynie słabą plamkę światła na powierzchni mola, a fal nie było widać. W ogóle gdy chciałem wyjąć telefon z plecaka, to musiałem mocno ten plecak trzymać, bo wiatr wyrywał mi go z rąk. Nawet rowera nie mogłem oprzeć o ławki, jak to zwkle robię, bo zaraz by się przewrócił.
No cóż, teraz trzeba jakoś wrócić do domu... Zawróciłem, na początku mola popatrzyłem jeszcze na linię brzegową i fale i ruszyłem w drogę powrotną. W lesie było jeszcze spokojnie, bo drzewa tłumiły wiatr, zaczęło się dopiero gdy z niego wyjechałem. Jednak spodziewałem się gorszej jazdy. Mimo takiego naporu ściany wiatru, jechało się całkiem znośnie, z prędkością około 20 km/h. Czyżby to zasługa EnergyShota? Możliwe. Według prognozy wiatr miał wieczorem osłabnąć, jednak miałem wrażenie, że wieje coraz mocniej. A może Shot przestawał działać. Cały czas jednak nie mogłem uwierzyć w temperaturę... Cały czas 18-18,5 st.C. I to piękne niebo. Zatzymywałem się kilka razy na odpoczynek i miałem wtedy okazję popatrzeć na nie.
Zacząłem też myśleć jak dobić do 75 km, bo trasa Września-Skorzęcin-Września, to tylko 62 km. Najpierw planowałem pojeździć wokół Wrześni, jednak przed samą Wrześnią postanowiłem, że skoczę w kierunku Nekli, a powrót będzie z wiatrem. Przejechałem więc przez centrum i wyjechałem na trasę K92. Na początkowym odcinku wiało z boku i... gdy wyjechałem zaa osłony terenowej w postaci hal zakładów na otwartą przestrzeń, to dostałem w bok taki podmuch, że ledwo utrzymałem się na drodze. Uuuu, ostro, trzeba chyba mocniej trzymać kierownicę. Kilkaset metrów przed Neklą licznik pokazał 75. kilometr dzisiejszej wycieczki, a więc przekroczyłem tym samym 10.000 kilometrów w tym roku. Zjechałem do Nekli, przejechałem przez centrum i skierowałem się na Wrześnię. I znów z wiatrem i znów szaleństwo. A ja po takiej trasie miałem w sobie jeszcze taki power, że jechałem coraz szybciej. Za Zasutowem zobaczyłem jadącego w stronę Wrześni rowerzystę. Jednak nie zdążyłem zarejestrować wielu szczegółów, bo on jechał ok. 20 km/h, a ja wtedy jakieś 38.
Dojechałem do domu przed 22:00. Szkoda, że to ostatni dzień takiego silnego wiatru przy takiej wysokiej temperaturze.
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2393 (kcal)
No i ruszyłem. Ależ to była jazda... Cały czas jechałem 30-38 km/h, słyszałem tylko leciutki szum slicków na asfalcie. Nawet napęd nie wydawał żadnych dźwięków, bo nasmarowałem go przed wyjazdem. Na drodze było niewiele samochodów. Między Witkowem a Skorzęcinem łyknąłem EnergyShota, żeby mieć siły na powrót za kilkadziesiąt minut. Niebo było piękne - czyste, ciemne, z milionami gwiazd.
W lesie na dojeździe do ośrodka nie było ani jednego samochodu, ale to chyba nic dziwnego. Jechałem wolno, bo było całkowicie ciemno, a lubią sobie tam biegać sarny. Jednak tym razem nie było żadnej. Po 55 minutach jazdy wjechałem do ośrodka i ze zdziwieniem zanotowałem obecność jednego faceta. Jakiś dozorca, czy co? Zjechałem z głównej alejki na tę prowadzącą do mola, patrzę, a tam molo nieoświetlone. Uuuu, będzie hardcore. Jednak dopiero gdy wjechałem na molo okazało się, jaki to był hardcore - na jeziorze prawie sztorm. Fale jak na morzu zalewają plażę i całą lewą stronę mola aż do lini ławek. Dojechałem do końca, myśląc że zaraz mnie zdmuchnie z tego mola, bo wiało od jeziora, a tam również cały koniec mola zalewany przez wzburzoną wodę, rozpryskującą się o jego brzegi. Nie mogłem podjechać zbyt blisko, bo woda pryskała na kilka metrów, a chciałem nakręcić film telefonem. Jednak nawet w świetle moich trzech silnych latarek było tam tak ciemno, że telefon zarejestrował jedynie słabą plamkę światła na powierzchni mola, a fal nie było widać. W ogóle gdy chciałem wyjąć telefon z plecaka, to musiałem mocno ten plecak trzymać, bo wiatr wyrywał mi go z rąk. Nawet rowera nie mogłem oprzeć o ławki, jak to zwkle robię, bo zaraz by się przewrócił.
No cóż, teraz trzeba jakoś wrócić do domu... Zawróciłem, na początku mola popatrzyłem jeszcze na linię brzegową i fale i ruszyłem w drogę powrotną. W lesie było jeszcze spokojnie, bo drzewa tłumiły wiatr, zaczęło się dopiero gdy z niego wyjechałem. Jednak spodziewałem się gorszej jazdy. Mimo takiego naporu ściany wiatru, jechało się całkiem znośnie, z prędkością około 20 km/h. Czyżby to zasługa EnergyShota? Możliwe. Według prognozy wiatr miał wieczorem osłabnąć, jednak miałem wrażenie, że wieje coraz mocniej. A może Shot przestawał działać. Cały czas jednak nie mogłem uwierzyć w temperaturę... Cały czas 18-18,5 st.C. I to piękne niebo. Zatzymywałem się kilka razy na odpoczynek i miałem wtedy okazję popatrzeć na nie.
Zacząłem też myśleć jak dobić do 75 km, bo trasa Września-Skorzęcin-Września, to tylko 62 km. Najpierw planowałem pojeździć wokół Wrześni, jednak przed samą Wrześnią postanowiłem, że skoczę w kierunku Nekli, a powrót będzie z wiatrem. Przejechałem więc przez centrum i wyjechałem na trasę K92. Na początkowym odcinku wiało z boku i... gdy wyjechałem zaa osłony terenowej w postaci hal zakładów na otwartą przestrzeń, to dostałem w bok taki podmuch, że ledwo utrzymałem się na drodze. Uuuu, ostro, trzeba chyba mocniej trzymać kierownicę. Kilkaset metrów przed Neklą licznik pokazał 75. kilometr dzisiejszej wycieczki, a więc przekroczyłem tym samym 10.000 kilometrów w tym roku. Zjechałem do Nekli, przejechałem przez centrum i skierowałem się na Wrześnię. I znów z wiatrem i znów szaleństwo. A ja po takiej trasie miałem w sobie jeszcze taki power, że jechałem coraz szybciej. Za Zasutowem zobaczyłem jadącego w stronę Wrześni rowerzystę. Jednak nie zdążyłem zarejestrować wielu szczegółów, bo on jechał ok. 20 km/h, a ja wtedy jakieś 38.
Dojechałem do domu przed 22:00. Szkoda, że to ostatni dzień takiego silnego wiatru przy takiej wysokiej temperaturze.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
89.81 km (0.00 km teren), czas: 04:22 h, avg:20.57 km/h,
prędkość maks: 44.80 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2393 (kcal)
K o m e n t a r z e
Moje gratulacje, Artur :) Życze jeszcze wielu takich dyszek w nogach :) W końcu na łydki pracuje sie cały czas ;)
Gość - 21:23 niedziela, 3 listopada 2013 | linkuj
Gratuluje "dyszki". Szkoda że nie udało się uwiecznić tego "sztormu".
sebekfireman - 05:31 środa, 30 października 2013 | linkuj
moje uszanowanie ;-).. skzoda ze zdjeci nima ;P
bobiko - 20:56 wtorek, 29 października 2013 | linkuj
Komentuj