- Kategorie:
- 1-50.968
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.245
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#153 | Żerków
Sobota, 5 października 2013 | dodano: 05.10.2013
Dzisiejsza trasa miała być powtórką mojej trasy sprzed 2 lat, w okolice Jarocina, ale Bobiko się wykruszył, więc sam nie miałem po co tam jechać. Może jutro się tam wybierzemy.
Jako że tak czy siak wiało z południa, więc trasę i tak musiałem sobie wyznaczyć na południe. Wielu opcji nie ma, więc postanowiłem zrobić rekonesans przed jutrem i sprawdzić, czy asfalt na drodze do Miłosławia jest już wylany.
Wyjechałem ok. 10.30 w najgrubszych tej jesieni ciuchach. Po drodze sprawdziłem na jakim etapie jest nasz McDonald's - stan zamknięty, są już okna i drzwi.
Do Osowa dojechałem nowym-starym asfaltem, nagle widzę z daleka jakieś oznaczenia i tablice koło drogi. Myślę sobie - pewnie info, że roboty drogowe i niebezpiecznie. Ale nie! Informacja, że brakuje oznaczeń poziomych, a asfalcik już wylany - gładki jak stół. Nooo, to będzie traska na szosówkę. Muszę tylko wykombinować jak do niej dojeżdżać, żeby omijać tą pieprzoną "ścieżkę" z bruku okraszoną rozbitym szkłem.
Do Miłosławia dojechałem sprawnie, w Bugaju akurat łatali drogę, więc trzeba było jechać lewą stroną, żeby się nie ochlapać smołą. Droga do Czeszewa trochę chłodna, bo przez las. W Czeszewie wylądowałem na chwilę na przeprawie promowej, żeby zweryfikować informację, że prom pływa do końca października. Wróciłem do centrum i skierowałem się na Orzechowo, standardową trasą. Stamtąd do Krzykos, gdzie wyjechałem na trasę katowicką, na której musiałem walczyć zarówno z wmordewindem, jak i kierowcami. Oczywiście most w Nowym Mieście nad Wartą nadal z ruchem wahadłowym. Tempo prac jest masakryczne...
Dalej było już spokojnie. Przed Hermanowem posiliłem się i zdjąłem czapkę spod kasku, bo słońce zaczynało przygrzewać, choć nadal mocno wiało.
Fiu fiu, teraz już laserami się chroni własność prywatną. W końcu mamy XXI wiek
Aby urozmaicić dzisiejszy wypad postanowiłem wykręcić do folwarku konnego, w którym ostatnio zaciekawiły mnie właściwie tylko dziki. Teraz też do nich pojechałem. Ostrożnie podjechałem do ogrodzenia i czekałem, aż się zwierzaki oswoją z moim widokiem i zapachem. W końcu podeszły do mnie prawie wszystkie i zaczęły sobie przy mnie ryć w piachu i zajadać. Prawie wszystkie, oprócz małych. Mały tylko raz na chwilkę podszedł, ale zaraz uciekł.
Ruszyłem dalej, przez Wolicę Kozią na trasę prowadzącą do Żerkowa. Tam wykręciłem w prawo, na trasę, którą mieliśmy dzisiaj jechać. Początkowo chciałem dojechać do kesza w Tarcach, ale stwierdziłem, że chyba już wrócę, żeby się za bardzo nie wypompować siłowo przed ewentualną jutrzejszą trasę. Wróciłem do Żerkowa i udałem się na punkt widokowy.
Zasiadłem przy ciepłej herbacie z termosu i skonsumowałem banana. A na moim rowerze przysiadł sobie on:
W końcu trzeba było jechać dalej. Nie planowałem dzisiaj bicia rekordu prędkości na zjeździe, ale chciałem sprawdzić jaki jest spad na tym zjeździe. No i na odcinku od schodów przy wejściu na punkt widokowy do samego dołu zjazdu za skrzyżowaniem jest 800 metrów i teren opada na tym odcinku o... 55 metrów!
Dalej pojechałem przez Śmiełów i Rudę Komorską do Pyzdr. Chwila przystanku na moście nad Wartą - wody przybyło od ostatniego razu, gdy tu byłem. Przelot przez Pyzdry, wjazd na ścieżkę rowerową i ścieżką do Borzykowa. Dalej już trasą z wiatrem w plecy i dość sporym ruchem samochodowym. Większość trasy była w miarę spokojna, dopiero przed Wrześnią spotkałem trzech debili. Pierwszy wyprzedził mnie w Nowej Wsi Królewskiej w odległości 30 cm od mojej kierownicy. Drugi pacan, z pizzeri Calabria w Kaczanowie, w odległości 20 cm. Ostatnim kretynem był kierowca samochodu na zagranicznych numerach, który postanowił wyprzedzić mnie na skrzyżowaniu Kaliskiej i Objazdowej we Wrześni, jadąc po pasie do skrętu w lewo. Oczywiście zaoszczędził tym manewrem dokładnie 0 sekund, bo dogoniłem go na rondzie przy Tesco. Ale co się będzie wlókł za rowerem, nie?
Odebrałem paczkę z paczkomatu i w domu byłem o 16.00.
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2516 (kcal)
Jako że tak czy siak wiało z południa, więc trasę i tak musiałem sobie wyznaczyć na południe. Wielu opcji nie ma, więc postanowiłem zrobić rekonesans przed jutrem i sprawdzić, czy asfalt na drodze do Miłosławia jest już wylany.
Wyjechałem ok. 10.30 w najgrubszych tej jesieni ciuchach. Po drodze sprawdziłem na jakim etapie jest nasz McDonald's - stan zamknięty, są już okna i drzwi.
Do Osowa dojechałem nowym-starym asfaltem, nagle widzę z daleka jakieś oznaczenia i tablice koło drogi. Myślę sobie - pewnie info, że roboty drogowe i niebezpiecznie. Ale nie! Informacja, że brakuje oznaczeń poziomych, a asfalcik już wylany - gładki jak stół. Nooo, to będzie traska na szosówkę. Muszę tylko wykombinować jak do niej dojeżdżać, żeby omijać tą pieprzoną "ścieżkę" z bruku okraszoną rozbitym szkłem.
Do Miłosławia dojechałem sprawnie, w Bugaju akurat łatali drogę, więc trzeba było jechać lewą stroną, żeby się nie ochlapać smołą. Droga do Czeszewa trochę chłodna, bo przez las. W Czeszewie wylądowałem na chwilę na przeprawie promowej, żeby zweryfikować informację, że prom pływa do końca października. Wróciłem do centrum i skierowałem się na Orzechowo, standardową trasą. Stamtąd do Krzykos, gdzie wyjechałem na trasę katowicką, na której musiałem walczyć zarówno z wmordewindem, jak i kierowcami. Oczywiście most w Nowym Mieście nad Wartą nadal z ruchem wahadłowym. Tempo prac jest masakryczne...
Dalej było już spokojnie. Przed Hermanowem posiliłem się i zdjąłem czapkę spod kasku, bo słońce zaczynało przygrzewać, choć nadal mocno wiało.
Fiu fiu, teraz już laserami się chroni własność prywatną. W końcu mamy XXI wiek
Aby urozmaicić dzisiejszy wypad postanowiłem wykręcić do folwarku konnego, w którym ostatnio zaciekawiły mnie właściwie tylko dziki. Teraz też do nich pojechałem. Ostrożnie podjechałem do ogrodzenia i czekałem, aż się zwierzaki oswoją z moim widokiem i zapachem. W końcu podeszły do mnie prawie wszystkie i zaczęły sobie przy mnie ryć w piachu i zajadać. Prawie wszystkie, oprócz małych. Mały tylko raz na chwilkę podszedł, ale zaraz uciekł.
Ruszyłem dalej, przez Wolicę Kozią na trasę prowadzącą do Żerkowa. Tam wykręciłem w prawo, na trasę, którą mieliśmy dzisiaj jechać. Początkowo chciałem dojechać do kesza w Tarcach, ale stwierdziłem, że chyba już wrócę, żeby się za bardzo nie wypompować siłowo przed ewentualną jutrzejszą trasę. Wróciłem do Żerkowa i udałem się na punkt widokowy.
Zasiadłem przy ciepłej herbacie z termosu i skonsumowałem banana. A na moim rowerze przysiadł sobie on:
W końcu trzeba było jechać dalej. Nie planowałem dzisiaj bicia rekordu prędkości na zjeździe, ale chciałem sprawdzić jaki jest spad na tym zjeździe. No i na odcinku od schodów przy wejściu na punkt widokowy do samego dołu zjazdu za skrzyżowaniem jest 800 metrów i teren opada na tym odcinku o... 55 metrów!
Dalej pojechałem przez Śmiełów i Rudę Komorską do Pyzdr. Chwila przystanku na moście nad Wartą - wody przybyło od ostatniego razu, gdy tu byłem. Przelot przez Pyzdry, wjazd na ścieżkę rowerową i ścieżką do Borzykowa. Dalej już trasą z wiatrem w plecy i dość sporym ruchem samochodowym. Większość trasy była w miarę spokojna, dopiero przed Wrześnią spotkałem trzech debili. Pierwszy wyprzedził mnie w Nowej Wsi Królewskiej w odległości 30 cm od mojej kierownicy. Drugi pacan, z pizzeri Calabria w Kaczanowie, w odległości 20 cm. Ostatnim kretynem był kierowca samochodu na zagranicznych numerach, który postanowił wyprzedzić mnie na skrzyżowaniu Kaliskiej i Objazdowej we Wrześni, jadąc po pasie do skrętu w lewo. Oczywiście zaoszczędził tym manewrem dokładnie 0 sekund, bo dogoniłem go na rondzie przy Tesco. Ale co się będzie wlókł za rowerem, nie?
Odebrałem paczkę z paczkomatu i w domu byłem o 16.00.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
94.46 km (0.00 km teren), czas: 05:25 h, avg:17.44 km/h,
prędkość maks: 56.80 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2516 (kcal)
K o m e n t a r z e
Biedne ryby w tych stawach - pewno wszystkie ślepe ;)
sebekfireman - 19:53 niedziela, 6 października 2013 | linkuj
Komentuj