Rowerowy uziel75blog rowerowy

avatar uziel75

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

Moje rowery

Marvil 2023 km
Santini 2609 km
Merida 45 km
Kross 48611 km
Kellys 39549 km
Esker 20307 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy uziel75.bikestats.pl

Archiwum

Linki

#151 | Pętla na wschód

Niedziela, 29 września 2013 | dodano: 29.09.2013
Poranek przywitał mnie mgłą. No pięknie... Trzeba będzie poczekać najpierw na opadnięcie mgły, a potem na wyschnięcie tego, co po niej zostanie na drogach. Tymczasem opracuję sobie trasę na dziś. Zaczynam od prognozy i kierunku wiatru. Ma wiać ze wschodu, a więc trzeba dziś śmignąć na wschów. A gdzie? Wybieram Licheń. Nie będę się pchał główną trasą Września-Konin, jak wiele lat temu, gdy samochodów było 10x mniej niż obecnie. Pojadę sobie gdzieś bokiem. Do Lichenia na południe od autostrady, a powrotem na północ od niej i jeszcze powyżej trasy K92. Trasa przygotowana, załadowana do GPS-a. Czas wyczyścić i przygotować rower (po ostatnich błotnych przygodach w Zielonce). Ok, rower lśni, nasmarowany, patrzę przez okno - nadal mgła... No nic, czekamy. W końcu wyszło słońce i mgła się przerzedziła, by ostatecznie zniknąć około południa. Pokręciłem się jeszcze po domu, przygotowując prowiant i napełniając się energetykiem i ruszyłem około 12.30 w kierunku Gozdowa i Sokolnik. Cholerny wiatr. Będzie z czym walczyć dziś. I jeszcze kolano zaczyna boleć. No cóż. Na szczęście świeci słońce, więc czuć lekkie ciepełko. Zaliczam Pietrzyków-Kolonię i wyjeżdżam na trasę 466. Mijam tereny, które oglądałem jakiś czas temu z bobikiem, gdy były zalane. Aż trudno uwierzyć, ile tam było wody, a teraz nie ma po tym żadnego śladu. Spoglądam na zegarek i licznik kilometrów i stwierdzam, że w żadnym wypadku nie dam rady dziś dojechać do Lichenia, chyba że wrócę grubo po zmroku. Dojeżdżam do Ciążenia i przypominam sobie o pieskach na pewnej posesji, kilkaset metrów od głównej drogi, dwóch owczarkach, z którymi zawsze się witam gdy tam przejeżdżam. Nie odmówiłem sobie i tym razem tej przyjemności. Wykręciłem w bok, dojechałem i w pierwszej chwili myślałem, że ich nie ma, ale siedziały sobie w najdalszym punkcie działki. Standardowo ucieszyły się na mój widok. Posmerałem je trochę, pobawiłem się z nimi i wróciłem na trasę.

Pałac w Ciężeniu:


Kolejnym punktem na trasie był Ląd, w którym byłem rowerem 2 lata temu w poszukiwaniu kesza. Przy klasztorze też byłem, ale dlaczego by nie obejrzeć go jeszcze raz?





Gdy podchodziłem do klasztoru, usłyszałem dochodzącą ze środka muzykę, wzbogaconą piękną akustyką wnętrza. Drzwi były otwarte. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem wewnątrz jakąś orkiestrę z dyrygentem. Posłuchałem chwilę i ruszyłem w dalszą drogę. Ostatnio z Lądu pojechełm od razu na Słupcę, północ, teraz jednak skręciłem w prawo, by po chwili dojechać do Lądku.



Dalej kolejno Dolany i Ratyń. Wiatr przygnał jednak ciężkie chmury, które zbliżały się niebezpiecznie szybko.



Chyba będzie trzeba skrócić trasę jeszcze wcześniej niż w Golinie, w której chciałem ostatecznie zawrócić. Przejechałem więc nad autostradą A2 i dotarłem do Sługocinka.

Więcej wiatraków nie dało się obok siebie postawić?


W następnej miejscowości - Radolinie - skręciłem w lewo, już w stronę Słupcy.

Pątnów daje czadu.


Po niedługim czasie, po przejechaniu przez miejscowość Barbarka ;) dotarłem do trasy K92 Września-Konin, na której musiałem się zmierzyć ze sporym natężeniem ruchu. Nie ma tam pobocza, więc doznania były jak na trasie katowickiej. Na szczęście kierowcy byli rozsądni i nie trafiłem na żadnego debila. Dojazd do Słupcy trochę mi się dłużył, w końcu jednak zobaczyłem rondo na wjeździe i wybrałem przejazd przez miasto. Za Słupcą trzeba było wjechać na "ścieżkę rowerową" z cholernej kostki brukowej, powysadzanej przez korzenie i poprzecinanej wjazdami i bocznymi uliczkami. Oczywiście nie muszę chyba mówić, że każdy zjazd i wjazd na ścieżkę po takim przecięciu przez ulicę, to Kanion Kolorado...
Tutaj musiałem jednak zrobić przystanek, bo czułem ssanie w żołądku. Napełniłem bidon, zjadłem dwa batoniki i ruszyłem dalej. Kilka km po wyboistej ścieżce i jestem w Strzałkowie. Tam kilkaset metrów drogą i znów zakaz jazdy rowerów po drodze i trzeba zjechać na ścieżkę. Na szczęście tylko do Wólki, gdzie mogę zjechać w końcu na asfalt. Lecz tam znów samochód za samochodem, tak jak między Słupcą a Koninem.

Po drodze trafiłem na taki okaz:



Do Wrześni dojechałem niedługo przed zachodem, jadąc prosto pod słońce. Niewiele wtedy widziałem...
Rower:Kross Dane wycieczki: 83.45 km (0.00 km teren), czas: 04:14 h, avg:19.71 km/h, prędkość maks: 40.60 km/h
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2223 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

K o m e n t a r z e
I co nie było Lichenia.
jerzyp1956
- 06:46 poniedziałek, 30 września 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa awyma
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]