- Kategorie:
- 1-50.968
- 101-150.101
- 151-200.9
- 201-250.5
- 301-350.2
- 351-400.1
- 51-100.591
- deszcz.33
- leżący śnieg.11
- mgła.14
- mokro.28
- mżawka.10
- po zmroku.119
- pochmurno.245
- słonecznie.328
- śnieg.16
- trenażer.5
#149 | Rajd rowerowy Poznań, Dziewicza góra i Agroshow
Dzisiejszy wyjazd stał pod znakiem zapytania, bo bobiko zapomniał o dzisiejszym rajdzie rowerowym w Poznaniu. W końcu się zdecydował, ale że był umówiony z kimś od rana, to mógł jechać dopiero o 9 i nie było szans, żeby zdążyć na 11 do centrum Poznania. W końcu jednak udało mu się i umówiliśmy wyjazd o 8 rano. Oczywiście standardowo nie udało się dotrzymać terminu i wyjechaliśmy ok. 8.20. Standardowa nasza trasa do Poznania przez Giecz przebiegła bez problemów, chociaż brakowało mi sił po wczorajszej ostrej jeździe. W Poznaniu najpierw zatrzymaliśmy się na jedzenie na leśnym parkingu, potem śmignęliśmy wzdłuż Malty i dojechaliśmy do pomnika Starego Marycha, skąd miał wystartować rajd, a właściwie przejazd rowerowy ulicami centrum w ramach dnia czy tygodnia bez samochodu. Spodziewaliśmy się większej ilości rowerzystów, bo było ich może z 30-40.
Zapowiadała się nawet eskorta policji:
Fajnie się jechało - wszystkie skrzyżowania były nasze, samochody czekały aż przejedziemy, bo policjant na motocyklu wszystkich zatrzymywał.
Przejazd skończył się pod Okrąglakiem.
Stamtąd podjechaliśmy z bobikiem na św. Marcina, gdzie stał namiot Centrum Kultury Zamek, przy którym trwał cd. imprezy rowerowej - rozdawano ulotki dotyczące ruchu rowerowego w Poznaniu, było przemówienie pana walczącego o czystość jeziora w Strzeszynku itd. Po niedługim czasie ruszyliśmy z bobikiem ulicami Poznania w drogę powrotną.
Przy tej budowli zrobiliśmy krótki postój na jedzenie.
Następnie bobiko obrał kierunek na Dziewiczą Górę. Droga wiodła przez lasy. W pewnym momencie zobaczyliśmy przechylone drzewo, podparte trzema patykami. Ciekawe ile one pomogą ;)
Trochę się bałem tych lasów, bo przez ostatnie kilka dni padało, ale było w miarę sucho. Podjazd pod Dziewiczą Górę bobiko wybrał inny niż ostatnio. I podjazd ten był bardzo ciężki. Byłem już tak wypompowany, że nie miałem siły naciskać na pedały. W końcu znaleźliśmy się na szczycie. Byłem cały mokry. Chwila odpoczynku i zjechaliśmy tym samym wyjazdem, co w zeszłym roku, czyli z dwoma ostrymi zjazdami i jednym masakrycznie pionowym podjazdem.
Dalej... było już tylko gorzej - coraz bardziej mokro i w końcu bobiko wprowadził nas na takie drogi...
Zatrzymaliśmy się na chwilę przy jeziorku.
Po wyjeździe z lasów bobiko pociągnął mnie do Bednar, na Agro Show. Wcześniej zastanawiałem się skąd tyle samochodów w tym lesie, a one jechały właśnie z tej imprezki...
A to centrum targów.
Tam spotkaliśmy się z tatą bobika. Wypiliśmy u niego herbatę, porozmawialiśmy i ruszyliśmy dalej, w kierunku Pobiedzisk. Chwilę jechaliśmy pustą drogą z takimi między innymi widokami...
... i nagle korek. Hmm, czyżby gdzieś jakiś zamknięty przejazd kolejowy? Wyjechaliśmy zza zakrętu, a tam... sznur samochodów wracających z targów. Masakra. Jadą 5 km/h, a są ich setki. A my? Przecież nie będziemy się wlec z nimi, więc myk na lewy pas i wyprzedzamy jednego po drugim, dziesiątkę za dziesiątką. Korek miał kilka km. Z naprzeciwka nic nie jechało, no może jakieś 6 samochód łącznie, więc można było śmigać i obserwować zazdrość na twarzach kierowców stojących w tym korku. Myślę, że lekko wyprzedziliśmy w ten sposób kilkaset samochodów. Korek skończył się w Pobiedziskach, gdzie na skrzyżowaniu wlotowym do miasta ruchem kierowała policja.
W Pobiedziskach zatrzymaliśmy się przy sklepie, spożyliśmy po energetyku i śmignęliśmy w kierunku Wierzyc. Tam standardowy odpoczynek i zdjęcia na "czerwonym dywanie" i dalej już nudną trasą do Czerniejewa i Wrześni. W domu byłem po 19.00.
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3867 (kcal)
Zapowiadała się nawet eskorta policji:
Fajnie się jechało - wszystkie skrzyżowania były nasze, samochody czekały aż przejedziemy, bo policjant na motocyklu wszystkich zatrzymywał.
Przejazd skończył się pod Okrąglakiem.
Stamtąd podjechaliśmy z bobikiem na św. Marcina, gdzie stał namiot Centrum Kultury Zamek, przy którym trwał cd. imprezy rowerowej - rozdawano ulotki dotyczące ruchu rowerowego w Poznaniu, było przemówienie pana walczącego o czystość jeziora w Strzeszynku itd. Po niedługim czasie ruszyliśmy z bobikiem ulicami Poznania w drogę powrotną.
Przy tej budowli zrobiliśmy krótki postój na jedzenie.
Następnie bobiko obrał kierunek na Dziewiczą Górę. Droga wiodła przez lasy. W pewnym momencie zobaczyliśmy przechylone drzewo, podparte trzema patykami. Ciekawe ile one pomogą ;)
Trochę się bałem tych lasów, bo przez ostatnie kilka dni padało, ale było w miarę sucho. Podjazd pod Dziewiczą Górę bobiko wybrał inny niż ostatnio. I podjazd ten był bardzo ciężki. Byłem już tak wypompowany, że nie miałem siły naciskać na pedały. W końcu znaleźliśmy się na szczycie. Byłem cały mokry. Chwila odpoczynku i zjechaliśmy tym samym wyjazdem, co w zeszłym roku, czyli z dwoma ostrymi zjazdami i jednym masakrycznie pionowym podjazdem.
Dalej... było już tylko gorzej - coraz bardziej mokro i w końcu bobiko wprowadził nas na takie drogi...
Zatrzymaliśmy się na chwilę przy jeziorku.
Po wyjeździe z lasów bobiko pociągnął mnie do Bednar, na Agro Show. Wcześniej zastanawiałem się skąd tyle samochodów w tym lesie, a one jechały właśnie z tej imprezki...
A to centrum targów.
Tam spotkaliśmy się z tatą bobika. Wypiliśmy u niego herbatę, porozmawialiśmy i ruszyliśmy dalej, w kierunku Pobiedzisk. Chwilę jechaliśmy pustą drogą z takimi między innymi widokami...
... i nagle korek. Hmm, czyżby gdzieś jakiś zamknięty przejazd kolejowy? Wyjechaliśmy zza zakrętu, a tam... sznur samochodów wracających z targów. Masakra. Jadą 5 km/h, a są ich setki. A my? Przecież nie będziemy się wlec z nimi, więc myk na lewy pas i wyprzedzamy jednego po drugim, dziesiątkę za dziesiątką. Korek miał kilka km. Z naprzeciwka nic nie jechało, no może jakieś 6 samochód łącznie, więc można było śmigać i obserwować zazdrość na twarzach kierowców stojących w tym korku. Myślę, że lekko wyprzedziliśmy w ten sposób kilkaset samochodów. Korek skończył się w Pobiedziskach, gdzie na skrzyżowaniu wlotowym do miasta ruchem kierowała policja.
W Pobiedziskach zatrzymaliśmy się przy sklepie, spożyliśmy po energetyku i śmignęliśmy w kierunku Wierzyc. Tam standardowy odpoczynek i zdjęcia na "czerwonym dywanie" i dalej już nudną trasą do Czerniejewa i Wrześni. W domu byłem po 19.00.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
145.16 km (27.00 km teren), czas: 10:56 h, avg:13.28 km/h,
prędkość maks: 39.80 km/hTemperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3867 (kcal)
K o m e n t a r z e
Na takim długim dystansie trochę błotka musi być.
jerzyp1956 - 18:54 niedziela, 29 września 2013 | linkuj
Komentuj